Na profilu Szczygła na Facebooku pojawił się filmik, którym dziennikarz wywołał lawinę komentarzy. – Chce mi się jeść. Jestem w Warszawie, wyszedłem z Teatru Studio, gdzie miałem jedną pracę. Mam wolną godzinę i jadę do Radia Nowy Świat, gdzie mam następną pracę. Chciałem zjeść. Wszedłem do Hali Koszyki, bo tu jest bardzo dobre jedzenie. Kupiłem sobie pyszne danie, ale wszędzie są zakazy i nie można jeść na miejscu – tłumaczył Szczygieł.
Dziennikarz pokazał, że kupił sobie azjatyckie danie, którego nie dało się zjeść na stojąco. W pobliżu lokalu wszystkie stoliki miały oznaczenia zakazujące jedzenia w tym miejscu. Szczygieł mówił, że mógł się przejść na Dworzec Centralny i zjeść na antresoli, gdzie “ochrona kolei przymyka oko” na takich jak on. Ale mógłby się wtedy spóźnić do pracy. Wybrał więc inne rozwiązanie – toaletę publiczną w Hali Koszyki.
Pod filmikiem pojawiło się mnóstwo komentarzy. “Nie lubię tłumaczyć, po co coś napisałem, nagrałem, ale ok, zrobię to, bo zaraz oszaleję z ilością pytań. No i muszę do zajęć wracać” – napisał Szczygieł.
“Chciałem pokazać absurd sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. No i przyznaję szczerze: zjadłem tam, bo nikogo nie było. Na zewnątrz wiało, byłem po pieszej wędrówce przez miasto, chciałem zjeść wreszcie coś ciepłego i na siedząco. Nie czułem obrzydzenia” – wyjaśnił dziennikarz.
“Po raz kolejny pokazuję absurd (vide: post o Centralnym i Złotych Tarasach) pandemiczny. I żeby było jasne: nikogo nie obwiniam, i nie jest to post antyrządowy” – dodał na koniec, oznaczając przy okazji różne redakcje, które mogłyby się zainteresować tematem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS