A A+ A++

Czy zjechałbym z Hahnenkamm, podczas zawodów? Nigdy w życiu na to bym się nie poważył. Tradycyjne zawody w Kizbühel w zjeździe i supergigancie to z pewnością najtrudniejszy i owiany grozą moment pucharu świata w narciarstwie zjazdowym. Polecam tu film o tej trasie, którego zwiastun zamieszczam poniżej.

[embedded content]

Kizbühel z magnetyczną siłą przyciąga widzów i zawodników.

Mimo tego, że wielu zawodników ma nocne koszmary przed zawodami nikt nie wycofuje się ze startu. Tu nerwy trzeba mieć ze stali, bo niezwykle często zwody są przerywane na czas zwiezienia ze stoku narciarzy, którzy popełnili najdrobniejszy błąd. Tu wszystko może skończyć się tragicznie, a lista kalekich atletów uczynionych przez bezlitosny „Streif”, jak nazywa się trasa zjazdowa, jest długa. Zawodnicy stojąc na starcie słyszą złowieszczy warkot śmigłowca ratunkowego, czekają na swoją kolej i nie mogą stracić koncentracji.

Start następuje na wysokości 1665 m npm, aby po 3312 metrach przejechanej trasy i 860 metrach różnicy poziomów z prędkością nawet bardzo często większą niż 150 km/h zawodnik przekraczał linię mety.

Tuż za startem efektownym skokiem zawodnicy wchodzą w „Pułapkę na myszy”, niezwykle stromy odcinek, z punktu widzenia zawodnika, niemal swobodnego spadania (85% spadku, co daje nachylenie stoku 40,4 stopnia), po którym to skoku tzw kompresja osiąga 10 krotne wartości, przyśpieszenia ziemskiego. Oznacza to, że na ważącego 100 kg zawodnika oddziałuje siła około jednej tony!

A to dopiero początek, bo za chwilę czeka „Karuzela”, czyli zakręt o niemal 180 stopni, wprowadzający do serii technicznie bardzo trudnych zakrętów. Kiedy zawodnicy zbliżają się do mety czeka niezwykle długi i zazwyczaj wyboisty „Trawers”, eliminujący każdego, komu nie starcza sił lub kto popełni najmniejszy błąd ustawienia krawędzi.

Dziś było bardzo szybko i na ostatnich metrach przed „skokiem na metę” najszybsi pędzili 157 km/h i z tą prędkością skakali nawet ponad 70 metrów, co jest absolutnym igraniem z losem.

Skok w narciarstwie zjazdowym jest bardzo niebezpiecznym elementem trasowej ekwilibrystyki. Każdy błąd powoduje niemożliwe do zatrzymania reakcje kończące się niezwykle groźnym upadkiem.

Aby zjeżdżać z tak ogromnymi prędkościami trasa musi być przygotowana, jako bardzo twarda. Dla zwykłego amatora to lodowa skorupa, na której byłoby mu trudno utrzymać się nawet na mało nachylonym stoku. Ale dla elity zjazdowej to jest to, co ich najbardziej cieszy. Zawodnicy poruszają się po niej w większości na krawędziach nart wycinających w twardym podłożu delikatne ślady. Tylko w ten sposób narty dają stabilne oparcie w czasie skrętu, kompensując ogromne siły działające na narciarza. Każdy błąd ustawienia krawędzi nart, powoduje ześlizg narty i utratę dobrego układu dynamicznego podłoże – narty – zawodnik, skutkując obniżeniem prędkości, utratą optymalnego toru jazdy, a w najgorszym wypadku wyleceniem z trasy.

Dziś na „Streifie dużo się działo i niestety śmigłowiec miał sporo roboty odwożąc nieszczęśników do szpitala w Innsbrucku. W siatki wpadł Amerykanin, a podczas ostatniego skoku szwajcarski zawodnik stracił równowagę i paskudnie upadł przelatując linię mety w pozycji niekontrolowanej i bez nart.

[embedded content]

[embedded content]

Obecnie zawodnicy mogą korzystać z „airbagów”, które dzięki zaawansowanym akcelerometrom i mikroprocesorom, uważnie analizują tor jazdy zawodnika i w razie konieczności inicjują ładunek gazowy napełniający taką kamizelkę, która wydatnie absorbuje energię upadku. Niestety kamizelki te nie są używane przez wszystkich zawodników.

Kolejnym systemami bezpieczeństwa są wiązania narciarskie, ale siły, jakie działają na narty powodują, że w porównaniu z naszymi amatorskim wiązaniami te zawodnicze „dokręcane” są niemal na stałe. Amatorskie wiązania zazwyczaj kończą skalę na 10 – 11 DIN. Te zawodnicze dochodzą powyżej 16. Podczas wielu upadków zniszczona zostaje cała narta, a wiązania wciąż trzymają!

Każda trasa posiada wiele systemów zabezpieczeń.

Podstawowym są potrójne siatki na krawędzi trasy, zamocowane tak, aby w razie wpadnięcia w nie zawodnika zostały bezproblemowo wyrwane z podłoża – ich tyczki stoją w wywierconych w lodzie otworach całkowicie luzem – spowodowały wyhamowanie prędkości nieszczęśnika. Tam gdzie w żadnym wypadku zawodnik nie może przebić takiej zapory, instaluje się inny system zamocowanych na stałe siatek z kompensatorami energii uderzenia. Te siatki zbudowane są z kilku warstw nylonu niezwykle odpornego na cięcie, bo krawędzie nart zawodniczych to prawdziwe „brzytwy”.

Podczas zawodów najlepsi akrobaci potrafią pojechać po takiej siatce niczym motocyklista po ścianie w beczce śmierci. Tu na filmie poniżej widzicie taki wyczyn amerykańskiego zawodnika Body Millera.

[embedded content]

Następne zawody już jutro, a w niedzielę supergigant. Oglądajcie koniecznie! 

ps. Dla znających język niemiecki rozmowa z Hermanem Maierem o słynnym “odlocie” w Nagano.

[embedded content]

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKampania #SzczepimySię,
Następny artykułKorona leci na zgrupowanie do Turcji. Zapłaci za to Suzuki