A A+ A++

Minął kolejny szalony rok. Pod wieloma względami przełomowy, pod wieloma udany, ale trudny rok. Rok pełen podróży i przygód, różnych „pierwszych razów”, nowych przyjaźni, nowych doświadczeń życiowych i zawodowych, dobrych i nietrafionych decyzji. Rok pełen radosnych momentów, dobrej zabawy, sukcesów zawodowych, ale i wielkich rozczarowań i zmian. Kolejny rok, który utwierdził mnie w przekonaniu, że w życiu należy się skupić na tym, na co mamy wpływ i na kreowaniu szczęścia definiowanego na własny sposób.

W 2017 roku odwiedziłam 9 krajów, zaczęłam nową pracę jako , co okazało się moim zawodowym strzałem w dziesiątkę, zdjęłam z palca serdecznego obrączkę symbolizującą związek partnerski, założyłam firmę i kierując się wyłącznie tym, co podpowiadało mi serce, podjęłam decyzję o zamieszkaniu w miejscu, z którym nie łączyło mnie absolutnie nic (a dzielił brak znajomości języka, wysokie koszty życia, brak choćby jednej znajomej osoby). Tak, zamieszkałam w Annecy z powodu miłości do Annecy i fakt, że mogłam i umiałam sobie na to pozwolić daje mi poczucie, że dobrze pokierowałam swoim życiem i że ciężka praca i różne ryzykowne decyzje podjęte na przestrzeni kilku ostatnich lat popłaciły. Pierwszy raz od kilku lat zaczynam nowy rok w miejscu, które nazywam domem i w którym mam plany wybiegające daleko w przyszłość. Po kilku latach na walizkach (a raczej plecaku) bardzo mnie to cieszy.

Lubię planować, lubię też czasem spojrzeć wstecz, przypomnieć sobie o swoich małych i dużych zwycięstwach, zastanowić nad lekcjami, jakie dały mi porażki. I jak co roku, podzielę się z Wami podsumowaniem kolejnych miesięcy minionego roku. Może znajdziecie w nim jakąś inspirację na nadchodzący nowy 2018 rok.




Styczeń

W styczniu rozpoczęłam współpracę z biurem podróży (o tym jak i dlaczego szukałam nowych możliwości zawodowych po powrocie z podróży dokoła świata pisałam we wpisie ) i pełna entuzjazmu, ale i obaw jak sobie poradzę w nowej roli, pojechałam do Kambodży z moją pierwszą grupą. Pewnie Was nie zaskoczę, jeśli Wam powiem, że rola pilotki okazała się wręcz stworzona dla mnie. Mnie lubiącej ludzi, podróże i snucie podróżniczych opowieści. A do tego trafiła mi się świetna grupa i kierunek – Kambodża, do której mam ogromny sentyment, gdyż to właśnie do pojechałam w swoją pierwszą samotną podróż.

Rozpoczynając ten nowy rozdział w moim życiu zawodowym, spełniłam marzenie, które popchnęło mnie do decyzji o rzucaniu pracy za biurkiem 5 lat wcześniej. A marzyłam żeby chodzić do pracy w japonkach.

Luty

W lutym udało mi się idealnie zmiksować piękną, śnieżną zimę i upalne tropiki. To w lutym 2017 po raz pierwszy włożyłam narty i spróbowałam swoich sił na jednym z małych, francuskich stoków i również po raz pierwszy w życiu włożyłam rakiety śnieżne by ruszyć na magiczny spacer po przykrytych śniegową kołdrą górach i lasach. Spędziłam też fantastyczny weekend z przyjaciółmi w szwajcarskim Verbier i powiem tak: w lutym 2017 zakochałam się bez pamięci w alpejskiej zimie.

Swoją nową miłość musiałam opuścić na trochę, gdyż obowiązki zawodowe wzywały, nie płakałam jednak wcale, gdyż wzywały na wyspiarskie południe Tajlandii (między innymi do mojej ukochanej ).

Marzec

Marzec obfitował w podróżnicze przyjemności: pojechałam do , gdzie w ramach współpracy z austriackim biurem promocji tego górskiego regionu uczyłam się jeździć na nartach (dwa dni z prywatnym instruktorem i śmigałam po czerwonych trasach, juuuhuuu!), spacerowałam w rakietach śnieżnych i smakowałam wyśmienitych lokalnych win. Wyskoczyłam też z przyjaciółką na szwajcarską riwierę: do przepięknych miasteczek Montreux i Lausanne położonych nad jeziorem Genewskim.

Jednak w mojej pamięci marzec 2017 już na zawsze zapisze się jako czas pełen smutku, łez i lęku o to, co dalej. To w marcu moje życie osobiste runęło mi na głowę, jak kolos na glinianych nogach. Gdy kolos się roztrzaskał i nie było czego zbierać, pojechałam odrobinę ochłonąć do wiosennej Prowansji, gdzie zdecydowałam, że dam szansę i zamieszkam w Annecy- przepięknym alpejskim miasteczku położonym nad jeziorem otoczonym ośnieżonymi szczytami, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Kilka tygodni później powstał ten tekst: .

Kwiecień

W kwietniu rozpoczęłam nowy rozdział swojego życia. W Annecy. Małymi kroczkami uczyłam się życia w nowym miejscu i w pojedynkę. Rozkoszowałam się pięknem okolicy i serwowałam sobie małe przyjemności. Sama. Serwowałam też sobie podróże (a jakże by inaczej!): spędziłam fantastyczny weekend z przyjaciółką w Porto (), kilka dni w kipiącej życiem Tuluzie i w Pirenejach, gdzie mam nadzieję wrócić na wiosnę i weekend z widokiem na Mont Blanc w Chamonix z moją brazylijską przyjaciółką, która przyleciała do mnie aż z Australii!

Maj

Na majówkę przyjechali do mnie, do Annecy, przyjaciele z Polski (jej, ale fajnie było mieć tu, u siebie, „swoich ludzi”), z którymi zabrałam się do Pragi i do Warszawy. A potem ruszyłam do Saksonii jako członek National Geographic Adventure Team. Ależ to był wyjazd! Fantastyczni ludzie, piękne krajobrazy i mnóstwo outdoorowych przygód- czyli wszystko to, co lubię najbardziej (zajrzyjcie do mojego tekstu ).

Czerwiec

Macie takie marzenia, których realizacji się boicie? Ja mam ich mnóstwo. W czerwcu spełniłam jedno z nich i poleciałam na paralotni. Na razie w tandemie, ale podkreślam „na razie”. Jeśli Wam też śni się latanie, zapraszam do lektury wpisu . A potem hop! na dwa tygodnie do pracy na południu Tajlandii. I do na spotkanie z przyjaciółką będącą w długiej podróży przez Azję.

Lipiec

Gdybym miała wybrać jedno słowo najlepiej opisujące mój lipiec 2017, byłoby to SŁOŃCE. Słoneczne dni nad jeziorem Annecy, upalne festiwalowe dni i noce podczas festiwalu Musilac nad jeziorem Bourget (również we Francji), gdzie spełniłam jedno ze swoich bardzo starych marzeń: zoobaczyłam na żywo występ mojego ukochanego Jamiroquaia. A na deser wyjazd z grupą Discover Asia do tropikalnej Indonezji, a tam wulkany Jawy, magiczne i rajskie plaże Bali i .

Sierpień

W sierpniu rozpoczęłam swoje dwumiesięczne wakacje, na które… nigdzie nie wyjechałam! Zostałam w moim alpejskim Annecy i czerpałam z faktu mieszkania w tym pięknym miejscu garściami. Trekkingi, wspinaczka, odkrywanie jeziora na stand up paddle board, rowerowe wycieczki, via feratta, pikniki nad jeziorem, koncerty i leniwe plażowanie. I jeszcze znalazłam czas na intensywny kurs francuskiego w lokalnej szkole, który odrobinę pomógł mi się odnaleźć we wciąż nowej rzeczywistości (i jednocześnie uświadomił mi jak trudnego języka nauki się podjęłam i jak dużo pracy jeszcze przede mną). Nie znalazłam już czasu żeby opisać atrakcje mojej pięknej okolicy, ale na pewno to nadrobię!

Wrzesień

We wrześniu kontynuowałam wakacje w Annecy, próbując zmieścić jak najwięcej w coraz bardziej kurczące się dni. A pod koniec miesiąca poleciałam do Polski, by ze strony sceny, wziąć udział w Festiwalu Podróżników National Geographic we Wrocławiu i razem z Oliwią z przeprowadzić panel dyskusyjny o podróżniczym blogowaniu. Choć nie było to moje pierwsze wystąpienie przed tak szeroką publicznością, zapisze się ono w mojej pamięci jako wyjątkowe, a to za sprawą tego, co działo się za kulisami. To tam, we Wrocławiu uświadomiłam sobie… swój własny sukces, a także to, jak ogromną rolę mają w nim cudowni, inspirujący ludzie, których spotkałam na różnych etapach budowania pojechanej „kariery”. Łza wzruszenia zakręciła mi się w oku, gdy zdałam sobie sprawę, że oto stoję ramię w ramię z podróżnikami, których podziwiam, z twarzami, które podróżnicza Polska zna ze stron kolorowych magazynów, że z ludźmi, którzy za tymi magazynami stoją, łączy mnie nie tylko praca nad wspólnymi projektami, ale i prawdziwe, ludzkie, szczere relacje. Poczułam się częścią świata, do którego nawet nie śniłam należeć. Sky is not the limit anymore.

Październik

W październiku po raz drugi w tym roku pojechałam jako pilotka do Kambodży, z której wróciłam prosto na World Travel Show w Warszawie, gdzie w ramach Festiwalu Podróżników National Geographic wystąpiłam ramię w ramię z Elżbietą Dzikowską i Aleksandrem Dobą i innymi podróżniczymi sławami – wyobrażacie sobie?? I jeszcze zdążyłam załapać się na piękną, słoneczną jesień w Annecy.

Listopad

W listopadzie, między wycieczki rowerowe wzdłuż jeziora Annecy i zdobywanie kolejnych punktów widokowych wokół niego, zmieściłam wyjazd na północ , którym zamknęłam azjatycki sezon 2017.

W listopadzie skończyłam 35 lat (urodziny spędzając w większości w samolocie, jak na podróżniczkę przystało). Trochę się tych urodzin bałam (bo takie jakieś „okrągłe”) i trochę chyba za bardzo je przeżywałam, a tu proszę, podobnie jak po trzydziestych, w żadną czarną dziurę nie wpadłam i żyje mi się tak samo dobrze, jak przed. Tylko planów i możliwości (znowu) jeszcze więcej!

Grudzień

W grudniu we fracuskie Alpy przyszła zima, więc kupiłam narty (swoje pierwsze!) i ruszyłam na stoki. I na spacery przez zaspy, ponad chmury też ruszyłam, i na rower – bo rower kocham o każdej porze roku, tak jak moje Annecy (o bajkowej zimie w Annecy przeczytać możecie ).

Nowy Rok przywitałam we Francji, która powoli staje się moim domem i to z Francją wiąże się mnóstwo moich podróżniczych planów na 2018 (między innymi wiosenny roadtrip, na który już przebieram nogami – trzymajcie kciuki żeby się udało). Ale najpierw weekend z przyjaciółmi w Mielnie, testowanie stoków w Zakopanem, styczniowa Kambodża i lutowe Filipiny, a potem wszystko, co moja pojechana głowa sobie wymarzy na ten rok. Bo wierzę, że mój czas nie jest z gumy, a z plasteliny i mogę sobie z niego ulepić co chcę. A Ty? Ruszysz tyłek i zrobisz sobie fajne życie? Do roboty, nikt za nas nam tego nie zrobi.

Pojechanego Nowego Roku!





Podoba Ci się? Daj lajka, podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy.

Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? 


Artykuł pochodzi z serwisu .

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZjazd Przewodników Świętokrzyskich 3-4.02.2018r.
Następny artykułRoast me, czyli pojedź po mnie po całości XII