A A+ A++

Turczynki zostały pierwszymi finalistkami tegorocznego turnieju. Choć w wielu momentach dało się odczuć, że grają prawdopodobnie najsłabiej od samego początku mistrzostw, to w końcówce czwartej partii i tie-breaka wróciły na poziom, który sprawił, że w środę nawet seta przeciwko nim nie wygrała polska kadra pod wodzą Stefano Lavariniego.

Zobacz wideo
Polska ma kolejny imponujący stadion! Sportowa perełka

Włoszki zaczęły najlepiej, jak mogły, ale potem nagle stanęły. Vargas bohaterką Turczynek

Jednak Włoszki zaczęły ten mecz najlepiej, jak mogły. Choć trener Davide Mazzanti do wyjściowego składu nie wstawił Paoli Egonu, to był zmuszony wprowadzić ją na boisko, gdy jego zespół przegrywał dwoma punktami. To kluczowa chwila dla drużyny, która zaczęła świetnie funkcjonować i wygrała partię otwierającą mecz do 18. W drugim secie przyszedł czas na odpowiedź rywalek. Turczynki długo prowadziły pięcioma-sześcioma punktami, ale w końcówce złapały zadyszkę i zrobiło się wyrównanie. Zawodniczkom Daniele Santarelliego udało się wyrwać zwycięstwo wynikiem 25:23.

W kolejnej partii zagrały fatalnie. Włoszki szybko zdobyły sporą przewagę i “dowiozły” ją do samego końca, wygrywając 25:15. Były o seta od awansu do wielkiego finału i stworzenia sobie szansy na obronienie mistrzowskiego tytułu sprzed dwóch lat. W czwartej partii prowadziły już nawet 20:17, a potem 21:20. W tamtym momencie wszystko się jednak odwróciło, a Włoszki nagle stanęły.

To była kluczowa chwila – Turczynki znalazły się pod ścianą i wreszcie zagrały półtora seta na miarę swojego potencjału. Melissa Vargas, choć miała w tym meczu chwile słabości, wróciła na kosmiczny poziom gry – mecz skończyła z dorobkiem 26 punktów. Była bohaterką swojego zespołu w końcówce czwartego seta, gdy po serii trzech punktów z rzędu udało się go wygrać 25:22, a następnie w zdominowanym już przez Turczynki tie-breaku zakończonym wynikiem 15:6. Ostatni punkt atakiem odbitym przez blok Włoszek na aut zdobyła inna kluczowa postać drużyny, Ebrar Karakurt.

“Sułtanki Siatki” zmartwychwstały. Są chyba nieśmiertelne

I Turczynki zaczęły podskakiwać, tańczyć na boisku. W tym meczu zmartwychwstały. Były bardzo blisko odpadnięcia z walki o zdobycie trofeum, co z pewnością byłoby dla nich rozczarowaniem. W tym roku po wygraniu Ligi Narodów, w każdym kolejnym wielkim turnieju z takim potencjałem ofensywnym drużyna Daniele Santarelliego zawsze będzie największym z faworytów. Włoski trener pokazał, że potrafi zmotywować swoje zawodniczki do zwycięstw w najtrudniejszych okolicznościach. I jeśli udało się to nawet w tak beznadziejnej sytuacji, jak w piątek, to można żartować, że “Sułtanki Siatki”, jak nazywa się Turczynki u nich w kraju, są chyba nieśmiertelne.

A Włoszki? Doszły do półfinału bez straty seta i wyraźnego zagrożenia ze strony rywalek. Ich drabinka w tych mistrzostwach ułożyła się tak, że pierwszy poważny rywal czekał na nie w półfinale. I Turczynki wyrwaniem tej wygranej, nawet pomimo dramatycznych okoliczności, że były na tym turnieju na nieco wyższym poziomie niż zawodniczki Mazzantiego. Do trenera sporo kibiców po tych ME będzie miało zapewne pretensje o tak małe zaufanie do Paoli Egonu. Szkoleniowiec dał jej zagrać przeciwko Turczynkom, w kluczowych momentach oparł o nią zespół, ale w trakcie mistrzostw potrafił nawet powiedzieć, że jest najsłabszą zawodniczką na swojej pozycji w kadrze. A brakiem gry w poprzednich spotkaniach z pewnością nie budował jej pewności siebie.

Włoszki mogły poczuć się, jak Polki. Turczynki może czekać walka o złoto z byłym trenerem

Mistrzynie Europy sprzed dwóch lat w półfinale odczuły na sobie ten sam ciężar, co Polki w ćwierćfinale. Zawodniczki Stefano Lavariniego przegrały 0:3, miały swoje szanse w dwóch pierwszych partiach spotkania, ale rzecz w tym, że w obu meczach – i z Polkami i z Włoszkami – Turczynki w najważniejszych momentach były bezlitosne dla rywalek. Po prostu nie dało się ich zatrzymać.

Pytanie: czy uda się je zneutralizować w finale? Zagrają w nim z Holenderkami szukającymi pierwszego medalu ME od srebra z 2017 roku lub mistrzyniami świata, Serbkami. Ten drugi zespół prowadzi Giovanni Guidetti, który przez ostatnie pięć lat był trenerem Turczynek. Może to Włoch, skoro bardzo dobrze zna swoje byłe zawodniczki, znajdzie odpowiednie rozwiązania na to, jak powstrzymać Melissę Vargas i ograć drużynę Daniele Santarelliego w najważniejszym meczu turnieju? Finał ME siatkarek w Brukseli zaplanowano na niedzielę, 3 września o godzinie 20:00.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPowiat Płock: Porozumienie w sprawie Powiatowej Akademii Piłki Ręcznej podpisane
Następny artykułLewica odsłoniła karty. Kto wystartuje w wyborach?