A A+ A++

Zapowiadane przez rząd “zamrożenie” stawek energii elektrycznej dla gospodarstw domowych zużywających do 2000 kWh rocznie może mieć gigantyczny wpływ na – i tak raczkujący w naszym kraju – rynek samochodów elektrycznych. Jeśli – zgodnie z prognozami ekspertów – cena energii elektrycznej wzrośnie od stycznia czterokrotnie, z punktu widzenia domowych finansów zakup elektrycznego auta straci jakikolwiek sens.

Elektryczne samochody nie mają u nas łatwego życia. Zaporowe ceny w połączeniu z niewielkim zasięgiem, który – w wielu przypadkach – w ekspresowym tempie topnieje po przekroczeniu 110 km/h, sprawiają że samochód elektryczny wciąż traktowany jest jako “fanaberia dla bogatych”.

Do tej pory entuzjaści elektromobilności przekonywali jednak, że – wprawdzie auta na prąd oferujące zbliżone zasięgi do ich spalinowych odpowiedników wyceniane są zdecydowanie wyżej, to jednak w ostatecznym rozrachunku ich zakup może być bardzo opłacalny. Chodzi rzecz jasna o możliwość ładowania ich z domowego gniazdka, bez konieczności korzystania z pośredników, czyli operatorów sieci ładowarek. Oczywiście pod warunkiem, że ma się własny dom…

Niestety, wybuch wojny w Ukrainie sprawił, że polityka energetyczna Unii Europejskiej wystawiona została na ciężką próbę. Odcięcie się od dostaw gazu i węgla z Rosji poskutkowało skokowym wzrostem cen energii. Przykładowo, jak wynika z danych Urzędu Regulacji Energetyki, średnia kwartalna cena sprzedaży energii elektrycznej na rynku konkurencyjnym w pierwszym kwartale bieżącego roku (a więc obejmującym też “spokojny” styczeń i – w dużej części – luty) wyniosła 468,35 zł za MWh. Dla porównania w pierwszym kwartale 2021 roku było to 250,90 zł, a np. w roku 2017 – 160,6 zł za MWh.

Eksperci rynku energetycznego nie mają wątpliwości, że dostosowanie taryf do obecnej sytuacji wymagać może cztero lub nawet pięciokrotnej podwyżki cen dla klientów indywidualnych. Czekająca nas w najbliższym czasie korekta taryf może więc być szokiem dla obywateli. Podwyżki odczują też kierowcy samochodów elektrycznych.

Rządowy limit nie wystarczy na ładowanie elektryka. Wniosek? Będzie dużo drożej

Jak wynika z informacji URE, średnia cena energii elektrycznej dla odbiorcy w gospodarstwie domowym, uwzględniająca opłatę za świadczenie usługi dystrybucji energii elektrycznej, wynosiła w ubiegłym roku 0,59 zł za 1 kWh. Zakładając, że przeciętne auto napędzane elektrycznie zużywa około 20 kWh na 100 km, pokonanie takiego dystansu ładując samochód z gniazdka kosztowało w 2021 roku niespełna 12 zł. A mogło być jeszcze sporo taniej, jeśli samochód ładowaliśmy korzystając z tzw. taryf nocnych.

Proponowane przez rząd rozwiązanie, mówiące o gwarancji dotychczasowej ceny dla gospodarstw domowych zużywających do 2000 kWh rocznie, bezsprzecznie uderzy również w kierowców elektryków. Przy skromnym założeniu, że samochodem pokonujemy zaledwie 1000 km miesięcznie, oznacza to zużycie na poziomie 200 kWh miesięcznie. Wniosek? Prąd z “gwarancją dotychczasowej ceny” skończy się nam po – maksymalnie – 10 miesiącach eksploatacji, zakładając rzecz jasna, że w tym czasie nie zużyjemy ani jednej kilowatogodziny na zasilanie domu.

To oczywiście czysta utopia, bo przeciętnie zużycie energii elektrycznej dla domów jednorodzinnych już dziś waha się od 4000 do 7000 kWh w zależności od wielkości i liczby mieszkańców (pamiętajmy, że domy wolnostojące nie korzystają z ciepłej wody czy ogrzewania sieciowego). Mówiąc wprost – drastyczne – jeśli wierzyć ekspertom – podwyżki cen za energię elektryczna obejmą wszystkich właścicieli domów jednorodzinnych.

Ładowanie elektryka czterokrotnie droższe? Bez fotowoltaiki nie ma to sensu

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZwołanie LVIII Nadzwyczajnej Sesji Rady Miejskiej
Następny artykułEkonomiści: Zapowiedź cięcia stóp proc. w 2023 roku jest przedwczesna