DoRzeczy.pl: Wzrost cen przekonał Radę Polityki Pieniężnej do kolejnej podwyżki stóp procentowych. Główna stawka wzrosła o 0,75 pkt. proc. i jest już 12-krotnie większa, niż jeszcze dwa miesiące wcześniej. Skąd tak nagła zmiana polityki prowadzonej przez RPP?
Marek Zuber: Myślę, że RPP próbuje nadrobić stracony czas. Podwyżki powinny się zacząć w maju lub w czerwcu. Tak się jednak nie stało. Raczej słyszeliśmy, że nie ma problemu inflacji, a obecne problemy są bardzo przejściowe, a inflacja ostatecznie zacznie spadać. Okazało się, że sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana.
Czego obawia się RPP?
W tej chwili nawet podwyżka, która została dokonana, nie spowoduje spadku inflacji w ciągu miesiąca lub dwóch. Bardziej chodzi o to, żeby dać sygnał społeczeństwu, że ktoś pilnuje tego, co się dzieje z cenami, czuwa i jest zdecydowany działać wtedy, kiedy rzeczywiście jest taka konieczność. Tu chodzi o efekt psychologiczny, żeby powiedzieć Polakom: nie kupujcie na zapas, nie ma takiej potrzeby, ponieważ właśnie takie działanie, rzucenie się na różnego rodzaju produkty i usługi, jest niebezpiecznie, gdyż może spowodować wejście w spiralę inflacyjną.
Co wówczas mogłoby się wydarzyć?
Taka zabawa może skończyć się kryzysem. Oczywiście w niektórych obszarach nastąpi przyhamowanie. Na przykład jeśli chodzi o kredyty hipoteczne. W tego typu kredytach taki ruch – może niewielki – jest bardzo odczuwalny. Ponad punkt procentowy przy 25-letnim kredycie na średnią kwotę 300 tysięcy złotych, to jest ponad 200 zł miesięcznie większych płatności. To jest odczuwalne zwłaszcza w sytuacji, gdy ktoś myśli o tym, żeby wziąć kredyt. Najważniejszy jednak jest aspekt psychologiczny, dlatego mam wrażenie, że RPP trochę przestraszyła się wzrostu inflacji i chce nadrobić stracony czas. Warto przypomnieć, że już w okolicach maja-czerwca, mieliśmy sygnały od niektórych członków RPP, że taka podwyżka jest konieczna. Wówczas zwolennicy tego pomysłu nie mogli się przebić. Jak widać ich koncepcja ostatecznie zwyciężyła.
Wspomniał pan o wzroście kosztów kredytu. Z drugiej strony właśnie tego Polacy obawiają się najbardziej. Będą płacić więcej, a dodatkowo ceny w sklepach pozostaną wysokie.
Tak, rzeczywiście raty pójdą do góry, ale jeśli nie byłoby dziś ruchów RPP, to ryzykujemy tym, że za rok rata kredytu wzrosłaby nie o 200 złotych, ale o 700 lub 900 złotych. Wzrost w przypadku negatywnego scenariusza rozkręcenia się inflacji, wejścia w spiralę inflacyjną, musiałby być gwałtowny. Już to przerabialiśmy po II Wojnie Światowej, czy w Stanach Zjednoczonych po kryzysie naftowym. W Polsce obserwowaliśmy to na przełomie lat 1999-2000. Wówczas każde odbicie inflacji w górę oznaczało gwałtowne podnoszenie stóp procentowych. Możemy dziś dyskutować, czy to były dobre działania czy nie. Dlatego lepiej teraz zapłacić trochę więcej, niż za rok zderzyć się z potężnym problemem rosnących kosztów.
Trzeba jednak dodać, że do tej pory stopy procentowe znajdowały się na rekordowo niskim poziomie.
Otóż to. Trzeba pamiętać, że przez ostatnich kilka kwartałów mieliśmy okres nadzwyczajny i ten stan nie mógł trwać wiecznie. Czas wracać do normalności.
Czytaj też:
RPP zdecydowała – stopy procentowe w góręCzytaj też:
Ważna zapowiedź rządu. Trwają prace nad tarczą antyinflacyjną
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS