A A+ A++

Dobry, bezbramkowy remis z pierwszego meczu z Rapidem Wiedeń mógł narobić kibicom Lechii nadzieję na niespodziankę w rewanżu. W europejskich pucharach Lechia już taki scenariusz przerabiała. Trzy lata temu w drugiej rundzie el. Ligi Europy na własnym terenie zdołała pokonać wyżej notowane Broendby (2:1). Rewanż w stolicy Danii jednak tak przyjemny nie był. Duńczycy sprowadzili Polaków na ziemię i wygrali 4:1, choć dopiero po dogrywce.

Zobacz wideo
Flavio Paixao mógł zarabiać dwa razy więcej, ale odmówił. “Mam jeszcze jeden cel”

Kilka minut austriackiego walca

W tegorocznym sezonie Ligi Konferencji po trudnym wyjeździe do Wiednia (0:0) wydawało się, że sytuacja jest niezła. Tym bardziej że w Gdańsku na mecz Lechii mobilizowali się kibice, chcąc wesprzeć swą drużynę, trzydziestoma tysiącami gardeł. Stadion rzeczywiście był pełny. Przed spotkaniem bohater gdańszczan z pierwszego meczu 1. rundy eliminacji Flavio Paixao (4:1 z Akademią Pandev) również był pełen optymizmu. To będzie inny mecz, a my będziemy częściej atakować – obiecywał napastnik, który w Wiedniu miał znakomitą okazję na zapewnienie swej drużynie zwycięstwa.

Rewanżowe spotkanie kapitan zaczął jednak na ławce i już po pierwszym kwadransie nie mógł mieć wesołej miny. Chociaż to Lechia chciała prowadzić grę, postraszyła gości kilkoma prostopadłymi podaniami do napastników, a na linii pola karnego Rapidu z piłką tańczył Łukasz Zwoliński, to jednak Austriacy byli bardziej konkretni. Najpierw pięknym strzałem z dystansu popisał się Nicolas Kuhn, a chwilę później rzut karny spowodował Jakub Kałużyński, który zahaczył wbiegającego w pole karne rywala. Jedenastkę na gola zamienił Marco Grull, chociaż Dusan Kuciak lekko trącił piłkę. Rapid w kilka minut dał pokaz austriackiego walca i ustawił sobie ten mecz.

Lewandowski spotkał w Barcelonie dobrego kolegę i wielkiego rywala. “Hej, zwolnij”

Lechia nie miała nic do stracenia i siłą rzeczy musiała wypełnić obietnicę Paixao, starała się prowadzić grę i strzelać na bramkę Rapidu. Tych strzałów i tak oddała o połowę mniej niż goście, którzy korzystali z kontrataków, ale byli w nich nieskuteczni. Gdańszczanie może nie stwarzali klarownych sytuacji, ale w 83. minucie po fenomenalnej solowej akcji i dośrodkowaniu Filipa Koperskiego piłkę do bramki gości wbił Łukasz Zwoliński. Po tym trafieniu w Lechię wstąpiły nowe siły, grała szybciej, na jeden kontakt, tworzyła groźne sytuacje. Mogła nawet strzelić drugą bramkę, gdy piłkę tuż przed bramką rywala dogrywał Paixao. Zresztą sporo emocji było też po tym, jak Portugalczyk upadł w polu karnym, bo wskoczył na niego rywal. Sędzia w tej sytuacji karnego nie podyktował.

Dekada z szybkim pożegnaniem Polaków

Rapid w tej części spotkania decydował się już tylko na przeszkadzanie Polakom, a próby kontrataków były przez gdańszczan skutecznie kasowane. W tych ostatnich 20 minutach trudno było się zorientować, kto w tym meczu jest europejskim kopciuszkiem, a kto 31-krotnym mistrzem swego kraju, który w ostatniej dekadzie aż siedmiokrotnie grał w fazie grupowej europejskich pucharów. Choć serca kibicom Lechii biły wtedy szybciej, te 20 minut dobrej gry, to było jednak za mało. Kolejny raz okazało się, że rywalizacja w Europie może być pociągająca, powodować duże emocje, ale też kolejny raz po ostatnim gwizdku arbitra pojawił się smutek. Lechia odpadła z silniejszym rywalem, choć rywalem, który w dwumeczu nie był w optymalnej formie.

Nowy stadion Rapid WiedeńDekadę temu mieli gorszą ligę od Polski, aż wskoczyli na inny poziom. Lechia ma problem

Tą porażką gdańszczanie wpisali się jednak w smutny trend polskiej piłki. Przez ostatnie 9 lat Polska zawsze traciła co najmniej jedną ze swych drużyn już w pierwszych dwóch rundach el. europejskich pucharów. W tym sezonie w 2. rundzie straciła nawet dwie drużyny, bo oprócz Lechii swój mecz przegrała też Pogoń Szczecin. 4:0 upokorzyło ją dobrze znane gdańszczanom Broendby. Ostatni raz polskie drużyny zameldowały się w komplecie w 3. rundzie el. europejskich pucharów w sezonie 2012/13. Wtedy to w Europie reprezentowały nas Lech Poznań, Ruch Chorzów, Legia Warszawa i Śląsk Wrocław, ale tylko “Kolejorz” zaczynał zmagania od pierwszej rundy kwalifikacji, a polskie drużyny dzięki lepszemu rankingowi były też częściej rozstawiane na początku zmagań.  

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAudioriver 2022. Odliczanie czas zacząć. Zapraszamy na festiwalową plażę na dzień przed pierwszymi koncertami [GALERIA]
Następny artykułGruzini “zbojkotowali” trenera Lecha, dziwna sytuacja po meczu