Koty zwykle nie lubią zmieniać otoczenia. Ale nie Lukrecja. Kotka, należąca do majestatycznej rasy maine coon o “psim” charakterze, lubi zwiedzać świat ze swoimi właścicielami.
Pani Sandra Sobaszek-Yeomans wraz z mężem marzyli o adopcji kota. Ich wnioski były jednak odrzucane. Pracownicy dziwili się, że chcą podróżować ze zwierzakiem. W końcu udało im się kupić w hodowli 3-miesięczną Lukrecję.
– Nasza kotka od najmłodszych lat była uczona wychodzenia na zewnątrz i chodzenia na smyczy. Po okresie przystosowawczym, mając zaledwie sześć miesięcy, udała się z nami w pierwszą podróż po Polsce. Dwa miesiące później jechała już do Chorwacji – tłumaczy w rozmowie z WP pani Sandra.
Kotka w ciągu 2,5 roku zwiedziła 15 krajów w Europie. Została bardzo ciepło przyjęta w Anglii i we Włoszech, gdzie budziła ciekawość wśród mieszkańców. Ale nie wszędzie było tak łatwo. Wystąpił problem podczas pobytu w Szwajcarii.
– Zarezerwowaliśmy pokój z opcją “zwierzęta na życzenie”. Niestety hotel nagle odwołał rezerwację i nie zgodził się na zwrot pieniędzy. My mogliśmy w nim przenocować, ale nasza kotka już nie. Potraktowano ją jak zbędną rzecz – mówi właścicielka.
Był to jednak jednorazowy przypadek, bo jak przyznaje pani Sandra, podróż z Lukrecją jest zwykle przyjemna. Kotka czuje się wszędzie jak u siebie w domu, ale to nie oznacza, że rozrabia. Nie niszczy sprzętów, choć ma słabość do skórzanych foteli. Nie załatwia się też poza kuwetą.
– Kiedyś po noclegu pokój był sprawdzany przez panią sprzątającą, która potwierdziła, że “piesek” nic nie zniszczył. Po stanie pomieszczenia nie mogła rozpoznać, że przebywał w nim kot – śmieje się pani Sandra. – Kotka pamięta też miejsca, w których była, np. od razu znajduje swoją kuwetę i rozpoznaje zmiany, jakie zaszły w mieszkaniu mojej teściowej z Anglii.
Lukrecja lubi wycieczki i potrafi nawet wyczuć, kiedy się jakaś zbliża. Gdy widzi walizki, siada obok nich lub wchodzi do środka. Czasem też wyrzuca jakieś rzeczy lub przynosi swoje.
Kotka jest już przyzwyczajona do długich tras. Właściciele jeżdżą z nią zwykle samochodem. Miała okazję też jechać pociągiem, ale nie przypadł jej do gustu, bo wydawał zbyt głośne dźwięki, co ją stresowało.
Co zrobić, żeby jazda była jak najmniej męcząca i przede wszystkim bezpieczna? Pani Sandra odradza jeżdżenie podczas upałów. Przygotowuje też dla Lukrecji transporter, miskę z jedzeniem, maskę chłodzącą, a nawet kocyk. – Nasza kotka ma również puchate siedzisko. Śmiejemy się, że wygląda jak dziecko siedzące w foteliku – dodaje.
Lukrecja nie narzeka na nudę w podróży, ponieważ zwykle wtedy śpi. W czasie przerw wychodzi z auta, żeby pochodzić, ale tylko na smyczy.
– Czasem bawi się też przyciskami w samochodzie podczas postoju. Ta zabawa kończy się zwykle późniejszą wizytą u mechanika – śmieje się pani Sandra. – Kiedy chcemy pospać po długiej podróży, ona wyciąga zabawki, bo już się wyspała.
Kot, jak każdy dodatkowy pasażer, musi mieć bagaż. Najważniejszy jest pokarm. Lukrecja je dziennie 400-600 g mokrej karmy. – Miesięcznie wychodzi średnio 15 kg, więc jest co dźwigać. Mój mąż coś o tym wie – dodaje pani Sandra.
Mimo wcześniejszych przygotowań czasem zdarza się o czymś zapomnieć.
– Jechaliśmy kiedyś na weekend w polskie góry. Spakowaliśmy się w 15 minut, bo nie była to wielka wyprawa. Po drodze okazało się, że nie mamy kuwety. Akurat przejeżdżaliśmy koło babci, więc pożyczyliśmy blachę do ciasta. Nie mogliśmy nigdzie kupić żwirku, dlatego wzięliśmy piasek z jakichś robót budowlanych. Na szczęście Lukrecja zaakceptowała nową „kuwetę” – śmieje się pani Sandra.
Podróż samochodem i spakowanie bagażu to jedno. A jak wybrać hotel przyjazny zwierzętom? Wybór odpowiedniego to spore przedsięwzięcie. Właścicielka kota radzi, aby decydować się na prywatne apartamenty lub większe sieci hotelowe, w których można zostawić kota samego bez konieczności wkładania go do klatki. – Kiedyś zapytano mojego męża przed przyjazdem, czy ma klatkę dla Lukrecji. Odpowiedział, że nie, bo to przecież nie tygrys. Nie zarezerwowaliśmy tam pokoju, ale znaleźliśmy inny – dodaje.
Przed wyjazdem konieczne jest też zadbanie o odpowiednie dokumenty, np. paszport, zaświadczenie o szczepieniu na wściekliznę, a czasem świadectwo zdrowia.
– Niektórzy się śmieją, bo nie wiedzą, że zwierzę może mieć paszport. Na granicy strażnicy sprawdzają też, czy rzeczywiście należy ono do danego właściciela. Akurat mi dość rzadko. Może wyglądam na “kocią matkę”? – zastanawia się pani Sandra.
Na Zachodzie podróżujący kot nie wywołuje takiego zdziwienia jak w Polsce. I choć w naszym kraju coraz więcej osób decyduje się zabrać pupila z sobą w podróż, nie jest to jednak takie popularne, a wręcz bywa kontrowersyjne.
Przykładowo w Szczecinie, gdzie mieszka Lukrecja, są osoby, które wychodzą z kotem na spacer, np. nad miejskie jezioro. W mniejszych miejscowościach kot na smyczy może być jednak szokiem.
– W miasteczkach w południowej Polsce ludzie zadawali mi różne pytania, np. “czy to nie jest czasem ryś albo jakieś egzotyczne zwierzę?”. Pojawiały się też niemiłe komentarze, np. “o zobacz, jacy nienormalni ludzie, mają kota na smyczy”. Większość osób reaguje jednak bardzo pozytywnie i czasem mówią, że też spróbują – mówi pani Sandra.
Przyznaje również, że w Polsce trudno znaleźć dobre miejsce do wyjścia z kotem. W większości parków narodowych jest to niedozwolone. Może to wynikać z obawy, że niektórzy turyści nie będą odpowiednio pilnować pupilów, które zniszczą rośliny lub spłoszą ptaki. Warto podjąć działania edukacyjne.
Co zrobić, jeśli wyjazd z kotem jest niemożliwy? Zrezygnować z podróży, czy zostawić go w domu pod opieką? – Myślę, że można skorzystać wtedy z usług tzw. “catsitterów” (wykwalifikowanych opiekunów kotów) potrafiących się nimi zaopiekować. To lepsze rozwiązanie niż proszenie starszej sąsiadki, która może pomylić płatki śniadaniowe z karmą – twierdzi pani Sandra.
Lukrecja może chodzić nawet 5 km dziennie. Po przekroczeniu tego dystansu kładzie się na ziemię i miauczy, żeby zdjąć plecak, w którym odpocznie. Ma też specjalny wózek. Kicia waży 5 kg, więc jej noszenie może zmęczyć.
Jej przykład dowodzi, że kot potrafi podróżować. Ale nie od razu i nie każdy. Najpierw trzeba zacząć od przystosowywania zwierzaka do wychodzenia na zewnątrz, z dala od ruchliwych ulic, na smyczy i w dopasowanych szelkach. Należy jednak pamiętać, że nie uda się to w przypadku wszystkich ras i wiele zależy od indywidualnych predyspozycji kota. Na pewno nie można go na siłę zmuszać. Podróż powinna być przyjemna nie tylko dla właścicieli, ale też ich zwierząt.
– Wyjazd z kotem od razu na dwa tygodnie nad morze, bez wcześniejszego przygotowania, nie może się udać. Trzeba zacząć metodą małych kroków i patrzeć jak pupil reaguje –podsumowuje pani Sandra.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS