W niemal każdym mieście są takie zakątki, do których lepiej nie zapuszczać się po zmroku. I mowa tu nie o szemranych dzielnicach, a o miejscach zamieszkanych przez istoty nie z tego świata. Była stolica Polski nie jest w tej kwestii wyjątkiem.
Na mapie Krakowa nie brakuje punktów, o których krążą historie i legendy wywołujące nieprzyjemne dreszcze. Bowiem jak głosi hasło nad zejściem do krypt w katedrze wawelskiej: Corpora dormiunt, vigilant animae – Ciała śpią, duchy czuwają. Niektóre ze słynnych nawiedzonych miejsc już nie istnieją, jednak na samo ich wspomnienie włos na głowie może się zjeżyć.
Czego o kościele Mariackim nie dowiesz się w szkole?
Zabytkowa gotycka bazylika o charakterystycznych wieżach różnej wysokości wraz ze znajdującym się wewnątrz ołtarzem Wita Stwosza to główny punkt wycieczek turystycznych. Nic dziwnego – sakralną budowlę bez wątpienia można uznać za imponującą i wartą uwagi. Kościół może być ciekawy nie tylko dla miłośników sztuki i architektury. O jego powstaniu i funkcjonowaniu krąży wiele legend. Nie brakuje wśród nich opowiadań o nagłej śmierci i odwiedzinach zza grobu.
Dwie najpopularniejsze na stałe wpisały się w krakowski folklor. Nieczyste siły maczały bowiem palce już przy powstaniu budowli. Mowa przede wszystkim o wspomnianych wcześniej wieżach. Brakuje pewnych źródeł wyjaśniających ich znaczną różnicę wysokości. Zgodnie z legendą, budowniczymi byli bracia, których poróżniło przydzielone im zadanie. Według jednej wersji, chodziło o zwykłą zazdrość, w innej to diabeł miał mącić mężczyznom w głowach. Niezależnie od przyczyny, jeden z braci zabił drugiego, a następnie sam – z żalu – popełnił samobójstwo.
Słynne wieże były świadkami jeszcze jednej gwałtownej śmierci. Jak głosi inna znana legenda, pełniący swoje obowiązki hejnalista oddał tam ducha ugodzony tatarską strzałą, gdy ostrzegał miasto przed najazdem. Dlatego też odgrywana regularnie melodia zawsze nagle się urywa. Nie jest to zresztą jedyna historia nawiązująca do ataku Tatarów. Podobny motyw pojawia się w opisie powstania Dzwonu Topielców na krakowskim Zwierzyńcu.
Opowieści te, choć dramatyczne, nie wspominają o odwiedzinach zza grobu. Czy to znaczy, że w bazylice Mariackiej nie straszy? Bynajmniej. Ponoć przy odrobinie szczęścia można natknąć się tu na duchy i usłyszeć ich zawodzenie. Budowla zawiera mniejsze kapliczki, z których szczególnie interesująca jest ta przeznaczona św. Antoniemu. Dawniej była to kaplica pw. św. Stanisława i Sądu Bożego. Powszechnie znano ją jednak pod nazwą “Kaplica Złoczyńców”. Dlaczego? Służyła ona skazańcom, których przez całą noc przygotowywano do wyroku. Natomiast o świcie wyprowadzano ich na miejsce egzekucji przy asyście duchownych. Bardzo blisko sakralnej budowli…
Czytaj też: Jakiś wariat co godzinę grał z wieży na trąbie. Dlaczego w Krakowie wciąż grają hejnał?
Co się stało przy ulicy Kosocickiej?
Dawna willa w okolicach Wieliczki to bez dwóch zdań najbardziej nawiedzone miejsce w Krakowie. Lokalizacji nie można uznać za szczęśliwą. Prawdopodobnie znajdował się tam XIX-wieczny cmentarz ofiar epidemii cholery, którym poświęcono również niewielką kapliczkę. Z niewyjaśnionych przyczyn budynek nigdy nie został ukończony. Opowieści za przyczynę uznają klątwę albo samobójczą śmierć właściciela. Inna historia nawiązuje z kolei do… skłóconych braci.
W latach 70. XX wieku postanowili oni wybudować dom na swojej działce. Niestety, poróżniła ich opowieść o ukrytym, XVI-wiecznym skarbie. Sprzeczka była wyjątkowo gwałtowna. W jej trakcie jeden z braci niespodziewanie zabił drugiego a gdy dotarło do niego, co uczynił – popełnił samobójstwo. Zgodnie z miejscowymi pogłoskami, ich duchy nigdy nie opuściły budynku.
Nawet, jeśli historie o duchach włożymy między bajki, nie da się ukryć, że dom przy ulicy Kosocickiej w Krakowie “cieszył się” okropną sławą. Niedokończona budowla odcinała się na tle krajobrazu, a mroczne historie przyciągały miłośników grozy. Ci, którzy odważyli się zwiedzić budynek, opowiadali o niepokojących napisach na ścianach, niewielkich kapliczkach i innych, rozrzuconych dewocjonaliach. W 2016 roku miejsce to zostało zrównane z ziemią.
Czytaj też: Czy duch Napoleona nawiedza włoskie miasto? Specjaliści postanowili to sprawdzić
Biskup nawiedzający Wawel
Czasem mrożące krew w żyłach opowieści dotyczą nawiedzeń przez osoby, które niechlubnie zapisały się w historii. Tak było w przypadku pewnego kapłana, przechadzającego się ponoć po śmierci na Wawelu. Mowa o krakowskim biskupie i byłym kanclerzu Bolesława Wstydliwego – Pawle z Przemankowa.
Zgodnie z najbardziej nieprzychylnymi mu źródłami, to właśnie on odpowiada za bunt przeciwko Bolesławowi. „Rocznik Traski jasno wskazuje go jako głowę rebelii i głównego prowodyra. I choć niektórzy historycy nie oceniają biskupa tak surowo i wskazują różne możliwe motywacje, większość badaczy uznaje związek duchownego z buntownikami. Mało tego – plotki głosiły, że mężczyzna odpowiada też za najazd litewski z 1273 roku, choć do tej informacji kronikarze podchodzili znacznie ostrożniej.
Bolesław Wstydliwy nie był jedynym księciem, z którym Paweł z Przemankowa się nie dogadywał. Biskup dwukrotnie był przetrzymywany, ze względu na opozycję względem Leszka Czarnego i Henryka Probusa. W wyniku ugody z Leszkiem dostał olbrzymie odszkodowanie.
Tym wszystkim sporom pikanterii dodaje… wyjątkowo niemoralne życie duchownego. Słynął on z rozrzutności i rozwiązłości, a z kościelnego majątku utrzymywał rzekomo cały harem. Zarzuca mu się nawet włączenie do niego uprowadzonej wcześniej zakonnicy. Choć w tym wypadku opinie znów są podzielone i nie wiadomo, ile w tej historii prawdy, a ile zwykłej niechęci wobec biskupa.
Źródła:
- Gawron J., Czarna legenda biskupa krakowskiego Pawła z Przemankowa, Lublin 2016
- Gut T., Dom na ul. Kosocickiej nie będzie już straszył. ZDJĘCIA, www.radiokrakow.pl [dostęp: 7.10.2022]
- Rożek M., Przewodnik po zabytkach i kulturze Krakowa, Warszawa – Kraków 1997
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS