Holenderski sekretarz stanu do spraw obrony Gijs Tuinman i prezes Naval Group Pierre Éric Pommellet podpisali w Den Helder kontrakt na dostawę czterech okrętów podwodnych dla holenderskiej marynarki wojennej. Był to ostatni akt długiego programu wyboru nowych okrętów podwodnych, które zastąpią jednostki typu Walrus. Zgodnie z umową pierwsze dwa okręty mają zostać dostarczone w ciągu dziesięciu lat. Cały kontrakt dotyczy czterech jednostek, a jego całkowity koszt jest szacowany na 5,6 miliarda euro.
– Zagrożenia wokół nas stają się coraz większe – powiedział Tuinman, tłumacząc konieczność zakupu nowych okrętów. – Dużo inwestujemy w naszą obronność i w nasz udział w NATO. Robimy tak, ponieważ uważamy, że wiarygodne odstraszanie jest najlepszą obroną. Zapobiegamy wojnie przygotowując się do niej.
Podpisanie kontraktu z Naval Group stało się możliwe po niedawnym podpisaniu międzyrządowego porozumienia dotyczącego praw do wykorzystania wszelkich informacji związanych z okrętami, zabezpieczenia informacji niejawnych, przekazania know-how i innych. Dzięki temu holenderska marynarka wojenna będzie mogła używać, naprawiać, modernizować czy w inny sposób ingerować w okręty podwodne bez konieczności uzyskiwania zgody Naval Group lub rządu w Paryżu.
We wrześniu podpisano również drugi kluczowy dokument dotyczący współpracy przemysłowej obu stron. Chociaż same okręty będą budowane w stoczni Naval Group w Cherbourgu, holenderskie przedsiębiorstwa dostarczą do nich komponenty o łącznej wartości około miliarda euro. Wśród wyposażenia zapewnianego przez firmy holenderskie znajdą się między innymi systemy hydrauliczne, klimatyzacja, pokrycie akustyczne, sonary, elementy kompozytowe i urządzenia do wytwarzania wody pitnej na pokładzie.
– Okręty podwodne są ważnym narzędziem wspierającym wojska specjalne i zbieranie danych wywiadowczych – dodał Tuinman. – To samo dotyczy możliwości ściśle bojowych. W razie konieczności, dzięki pociskom manewrującym, mogą zaatakować cele położone o setki kilometrów od wybrzeża.
Do czasu wprowadzenia do służby dwóch pierwszych nowych okrętów podwodnych w służbie pozostaną jednostki typu Walrus. Ministerstwo obrony poinformowało, że jest przygotowane na wydłużenie ich czasu służby do połowy przyszłej dekady. Plan zakłada pozostawienie w służbie czynnej dwóch okrętów i przeznaczenie pozostałych dwóch na części zamienne. Jest to związane ze spodziewana wyższą awaryjnością starych okrętów.
Okręty podwodne typu Blacksword Barracuda będą miały 82 metry długości, 8,2 metra średnicy i 3300 ton wyporności w zanurzeniu. Załoga składa się z trzydziestu pięciu oficerów i marynarzy. Na pokładzie jest miejsce dla dodatkowych dwudziestu czterech pasażerów, głównie z myślą o żołnierzach sił specjalnych. Okręty będą nosiły nazwy Orka, Zwaardvis (włócznik), Barracuda (barakuda) i Tijgerhaai (żarłacz tygrysi).
Uzbrojenie obejmuje torpedy F21, pociski przeciwokrętowe Exocet, pociski manewrujące, pociski przeciwlotnicze, miny FG29 oraz wabie Canto‑S. Okręt nie ma wyrzutni pionowych, pociski manewrujące są wystrzeliwane poziomo z wyrzutni torpedowych. Jest ich sześć – kaliber 533 milimetry, umieszczone na dziobie. Możliwość wystrzeliwania pocisków manewrujących była jednym z holenderskich wymogów, ale ich typ nadal nie został rozstrzygnięty. Do tego wyrzutnie torped będą wykorzystywane do dokowania bezzałogowych pojazdów podwodnych. Według nieoficjalnych informacji na okręcie ma się zmieścić zapas trzydziestu sztuk amunicji w różnych kombinacjach.
W związku z kwestią pocisków manewrujących należy doprecyzować lub sprostować kilka informacji pojawiających się w przeszłości na temat przyszłych holenderskich okrętów podwodnych. Na podstawie dostępnych wcześniej informacji podawaliśmy, że Holendrzy mogą mieć problem ze zintegrowaniem z okrętami podwodnymi pocisków manewrujących Tomahawk. Powodem miała być amerykańska niechęć do dzielenia się informacjami technicznymi związanymi z pociskami z Francuzami, co byłoby konieczne do ich integracji z okrętami.
Tymczasem jak powiedział były już sekretarz stanu do spraw obrony Christophe Van der Maat, Amerykanie do tej pory nie zajęli w tej sprawie żadnego stanowiska. A to dlatego, że aż do tej pory formalnie nie było wiadomo, jaki typ okrętów ostatecznie trafi do holenderskiej marynarki wojennej, w związku z czym Amerykanie odmawiali komentowania i konkretnych rozmów na temat integracji pocisków z tym czy innym okrętem. Van der Maat dodał, że Holendrzy nie dostali żadnych informacji mogących wskazywać na to, że integracja amerykańskich pocisków będzie łatwiejsza lub trudniejsza z politycznego punktu widzenia w zależności od wybranego producenta okrętów. Dopiero podpisanie kontraktu otwiera drogę do rozmów resortów obrony na temat możliwej integracji Tomahawków z Barracudą.
Holendrzy są nastawieni na Tomahawki, ponieważ chcieliby mieć jeden typ pocisków manewrujących i na okrętach podwodnych, i na fregatach. Dla tych ostatnich kupili już Tomahawki, które miały być przeznaczone również dla Orek. Drugim powodem są parametry samych pocisków, a zwłaszcza zasięg. O ile w przypadku Tomahawków wynosi on około 1600 kilometrów, o tyle MdCN ma zasięg około 1000 kilometrów. Francuski pocisk ma także lżejszą głowicę bojową. Z tego powodu w 2023 roku ministerstwo obrony stwierdziło, że Tomahawk jest jedynym pociskiem spełniającym holenderskie wymagania.
Drugą sprawą wyjaśnioną przez Van der Maata była sprawa finansowych niejasności, a konkretnie braku zgody ze strony Francji na przeprowadzenie przez Auditdienst Rijk – rządowy urząd audytorski – audytu finansowego stoczni. Audyt miał zapobiec ręcznemu sterowaniu cenami przez Francuzów i rządowemu wsparciu stoczni, co mogłoby umożliwić zaniżenie ceny i w ten sposób pokonanie konkurencji.
Van der Maat powiedział, że zgoda na przeprowadzenie audytu była jednym z warunków zawartych w zaproszeniu do składania ofert. W związku z tym, gdyby Francuzi się na audyt nie zgodzili, w ogóle nie zostaliby dopuszczeni do przetargu. Zgoda na przeprowadzenie kontroli finansowej została powtórzona również na późniejszym etapie we wstępnej umowie międzyrządowej będącej częścią podpisanego niedawno porozumienia między rządami obu krajów.
Wyklarowała się również kwestia napędu. Podstawę będą stanowiły cztery silniki wysokoprężne MTU 4000. Do tego dojdzie silnik elektryczny o mocy 4,5–5 megawatów. W tej chwili na rynku nie jest dostępna jednostka napędowa tego typu. Jej opracowaniem zajmie się najprawdopodobniej firma Jeumont Electric, która miała opracować również jeszcze większy, siedmiomegawatowy, silnik dla niedoszłych australijskich Barracud. Silnik prawdopodobnie będzie bazował na typie Magtronic. Inną opcją jest zastosowanie silnika Siemensa serii Permasyn, ale jest to rozwiązanie mniej prawdopodobne.
Holenderskie Orki nie będą wyposażone w napęd niezależny od powietrza atmosferycznego AIP (air-independent propulsion). Natomiast na pokładzie znajdą się akumulatory litowo-jonowe o większej gęstości energetycznej umożliwiające dłuższe przebywanie pod wodą. Dostawcą akumulatorów będzie francuska firma Saft. Ta sama spółka wspólnie z TKMS opracowała akumulatory litowo-jonowe planowane do zastosowania w okrętach podwodnych typu 212A.
Może się wydawać, że dziesięć lat na dostarczenie dwóch okrętów podwodnych to długo. Należy jednak wziąć pod uwagę, że podpisanie kontraktu nie oznacza, iż budowa rozpocznie się w ciągu kilku dni czy nawet tygodni lub miesięcy. Okręt zgodny z holenderskimi wymaganiami w tej chwili właściwie nie istnieje. Chociaż bazuje na projekcie australijskich Barracud (ich projektowanie w momencie anulowania programu również nie było ukończone), a te z kolej na atomowych Suffrenach, liczba zmian jest tak duża, że wymagać będzie jeszcze wielu prac projektowych ze strony Naval Group.
Ministerie van Defensie
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS