A A+ A++

We wtorek 10 lutego obudziliśmy się w realiach mininego systemu.

Dziennikarz jest osobą przyjmującą pełnomocnictwo od społeczeństwa. Pełnomocnictwo to obejmuje umocowanie do rzetelnego i prawdziwego opisywania otaczającego świata. Udzielane jest zaś po to, aby każdy z nas mógł świadomie, na podstawie przekazanych mu informacji aktywnie uczestniczyć w kreowaniu rzeczywistości, dodajmy: rzeczywistości demokratycznego państwa. Adwokat umocowany jest zaś do tego, aby stać na straży sprawiedliwości i działając jak bufor bezpieczeństwa obywatela, oddzielać go od organów państwa. To zresztą nie koniec podobieństw tych z pozoru całkiem różnych zawodów.

Jeśli bowiem się przyjrzeć, okazuje się, że tak jak tajemnica adwokacka służy obywatelowi, tak tajemnica dziennikarska służy opinii publicznej, i tak jak adwokat zabezpiecza prawo obywatela do rzetelnego procesu, tak dziennikarz zabezpiecza prawo obywatela do dostępu do informacji. Zarówno adwokat, jak i dziennikarz władają słowem i to ono, o ile zostanie użyte właściwie, ma moc wpływania na otaczającą obywatela rzeczywistość – w pierwszym wypadku np. w realiach sądowego procesu, w drugim zaś poprzez to, jaki użytek z wiadomości dostarczonych przez media zrobią obywatele – jako wyborcy, a zarazem suweren.

Okoliczności, które doprowadziły do tego, że we wtorek 10 lutego obudziliśmy się w realiach minionego systemu, bo w telewizji dostępne były jedynie kanały publiczne i pozbawiono nas możliwości wyboru źródła wiedzy, nie są wadliwe z tej przyczyny, że państwo w ramach przysługujących mu prerogatyw chce nałożyć na określone podmioty podatek. Są one chybione wyłącznie dlatego, że pod przebraniem dobroczynności przedstawiciele władzy chcą zmienić reguły gry w czasie jej trwania.

Pomysł wprowadzenia nowej opłaty dla mediów to przedsięwzięcie nasiąknięte cynizmem. Nie jest ono, jednakże wymierzone w redakcje, które władza postrzega jako wobec niej krytyczne, lecz w obywateli. Pośrednio zmierza bowiem do ograniczenia ich możliwości czerpania informacji z wybranych przez siebie, a nie jedynie narzuconych przez system źródeł. Projekt ustawy celuje w prawo obywatelskie, jakim jest wolność słowa, a nie w dobro społeczne jakimi są zdrowie publiczne i kultura. Jeśli bowiem zważyć, że elementami wolności słowa są nie tylko – prawo do wyrażania poglądów, ale także – prawo do pozyskiwania i rozpowszechniania informacji okazuje się, że nałożenie na media dodatkowej opłaty (choćby nawet nazwać ją składką) prowadzi nie tylko do stworzenia dodatkowego podatku, ale nade wszystko – wymierzenia go w czasie obowiązujących już koncesji.

Nie kwestionując ani prawa organów państwa do nakładania na obywateli podatków, ani faktu, że zarówno w europejskich krajach, jak i państwach UE daniny o podobnym charakterze już funkcjonują lub są rozważane, stwierdzić należy jedno: wolność słowa to jedna z cegiełek, z których zbudowane są fundamenty demokratycznego państwa prawa. 

Nie twierdzę, że przymknięcie na nią oka przez ustawodawcę będzie równoznaczne z faktyczną zmianą ustroju na totalitarny, podobnie jak nie śmiem wywodzić, że bez swobod … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUE. W tym tygodniu ruszy program badań nad mutacjami koronawirusa
Następny artykułŚroda Popielcowa w pandemii. Specjalne wytyczne dotyczące posypywania głów popiołem