A A+ A++

Może trybunał Przyłębskiej posuwa się coraz dalej, bo plotka w Brukseli głosi, że Unia odpuści teraz polskiemu rządowi niepraworządność?

Sytuacja staje się coraz bardziej skomplikowana, choć wydawało się to niemożliwe. Ale głosowanie na temat mechanizmu warunkowości, mimo wszystko odbyło się w środę w Parlamencie Europejskim. Odbyło się w czasie wojny, nie zostało przełożone. To znak dla Polski oraz Węgier, że praworządność nadal jest ważna. Uważam to za bardzo dobry sygnał. Bez wątpienia jest silna presja związana z uwolnieniem środków z Krajowego Planu Odbudowy, ale i nasze rozmowy pokazują świadomość Brukseli, że Polska nie jest nawet w cieniu kompromisu dotyczącego sądownictwa. Nie postawiłabym więc tezy, że Unia całkowicie odpuści. Skłaniam się ku tezie, że będzie wzmożona działalność w celu osiągnięcia kompromisu.

Mówi się też o anulowaniu nałożonych na Polskę kar i szybkiej wypłacie wartego 250 mld zł KPO.

Nie widzę możliwości, żeby Unia odpuściła już naliczone kary za nieprzestrzeganie wyroku TSUE. Nie ma takiego prawnego mechanizmu. Taki precedens byłby bardzo złym sygnałem dla innych krajów. W sprawie środków z KPO mamy już pewną uznaniowość. Nie rządzi nami ani żaden mechanizm, ani postanowienia zabezpieczające europejskich sądów. To z jednej strony prawo, ale także w pewnym sensie polityka. Teraz te pieniądze na pewno są bardziej niż do tej pory w zasięgu ręki polskiego rządu, bo trwają działania humanitarne. Unia jest gotowa pójść dalej w ustępstwach, niż była przed agresją Rosji. Nie spodziewam się całkowitego odpuszczenia, ale i nie mam złudzeń, że kryzys humanitarny nic nie zmieni w polityce.

Czyli mechanizm warunkowości, na który taki liczyli obrońcy demokracji w Polsce, być może na zawsze zawiśnie w poczekalni?

Niekoniecznie. KPO dotyczy środków mających podnieść gospodarkę po pandemii. Działa na podstawie tzw. semestrów europejskich. Polsce wpisano warunek, że aby otrzymać środki, musi poprawić klimat dla inwestorów poprzez poprawę niezależności wymiaru sprawiedliwości. I tu Komisja Europejska ma dużą swobodę. Czy zdecyduje, że Polska musi wykonać wszystkie wyroki TSUE czy niektóre – to dla KE uznaniowe. Natomiast mechanizm warunkowości jest mechanizmem ogólnym, który jeszcze nie funkcjonuje. TSUE uznał już, że jest to mechanizm zgodny z prawem europejskim, więc pozostaje jego doprecyzowanie przez KE i wdrożenie. Jeśli będzie działał, będzie dotyczył wszystkich środków europejskich. W tym KPO, o ile te pieniądze nie zostaną wypłacone Polsce wcześniej.

Decyzja dotycząca środków z KPO będzie wcześniej niż szczegóły „mechanizmu pieniądze za praworządność”?

Mechanizm warunkowości jest nieprzetestowaną nowością. Wzbudza bardzo wiele dyskusji na temat szczegółów jego stosowania. Wątpliwe, żeby jego testowanie miało odbywać się w czasie kryzysu humanitarnego. Raczej jest to kwestia rozmowy na temat uwolnienia środków z KPO: czy, kiedy i na jakich warunkach.

Jakie to mogą być warunki?

Jest szereg wyroków do wykonania, można spodziewać się, że Komisja zadowoli się tylko niektórymi punktami. Na przykład zlikwidowaniem Izby Dyscyplinarnej, ale z pozostawieniem KRS i z pominięciem nakazu przywrócenia zawieszonych sędziów. Albo zażąda likwidacji Izby Dyscyplinarnej i powrotu zawieszonych sędziów, ale już nie zmiany systemu dyscyplinarnego, choć jest on represyjny dla sędziów. Polska jest zobowiązana przez europejskie trybunały do zmiany tego sytemu. Boję się, że KE będzie próbowała pójść drogą, którą będzie się błędnie nazywać „kompromisem”, podczas gdy będzie ona pogłębiać kryzys i wróci w przyszłości.

A jak ocenia pani ewentualne wstrzymanie mechanizmu „pieniądze za praworządność”?

Źle. Uważam, że pod żadnym pozorem nie wolno sprzedać praworządności, tym bardziej w obliczu wojny i wyzwań, które nas czekają. Demokracja musi być w takiej sytuacji silna i stabilna, a taką nie jest bez praworządności. Może się wydawać, że te środki są nam potrzebne szybko, bo mamy u granic i w Polsce miliony potrzebujących, ale musimy myśleć w perspektywie długiego biegu: przez lata to wszystko trzeba będzie przeprojektować, uporządkować, ustrukturyzować. Dlatego musimy żyć w kraju, w którym sądy są niezależne. Zajęcie się sytuacją, w której się znaleźliśmy, wymaga szeregu procesów, które muszą podlegać obiektywnej ocenie niezależnego sądu. Środki unijne jest kuszące: weźmy je, zapewnijmy ludziom bezpieczeństwo, mieszkanie i tak dalej. Ale w dłuższej perspektywie to się nam po prostu nie opłaca, bo na osłabieniu demokracji wszyscy stracimy.

Mógłbym być złośliwy i powiedzieć, z historycznego punktu widzenia, że na II wojnie światowej najbardziej skorzystała silna ręka, a nie demokratyczne kraje.

Staram się myśleć, że świat ewoluuje. I chciałabym takiego kształtowania ustrojów wszystkich państw i Unii Europejskiej, żeby polityka silnej ręki traciła, a żeby zyskiwały państwa demokracji u państwa praworządne. Historycznie ma pan oczywiście racje, silna ręka wygrywa, ale to do nas należy kształtowanie nowej rzeczywistości. Świadome państwa, takie o silnym społeczeństwie obywatelskim, powinny przechylać tę szalę na drugą stronę.

Przed 22 lutego pewnie mało kto miał wątpliwości co do tego, że Polska kieruje się w stronę putinizmu. Dziś nasz rząd zachowuje się niejednoznacznie – antyrosyjskość w przekazie, pomoc Ukrainie i wrzutki legislacyjne oraz takie jak dzisiejszy wyroki. W którą stronę idziemy?

Z punktu widzenia stanu sądownictwa, analogie do Rosji nie zniknęły, gdy rząd zaczął z otwartymi rękami witać uchodźców. To, że jako społeczeństwo zachowujemy się wspaniale i przyjmujemy z otwartymi ramionami miliony osób, nie zaciera wszystkiego, co się wydarzyło. Wypowiedzenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka przez Trybunał Przyłębskiej jest faktem, a dziś zostało to kolejny raz potwierdzone. Nie możemy teraz odpuścić z powodu kryzysu, żebyśmy się za kilka lat nie obudzili bez praw człowieka w naszym kraju, bo w obliczu wojny trzeba było zapewnić jedzenie i ciepłą wodę w kranie.

Straszy pani, mówi, że nie ma w Polsce kompromisu w sprawie sądownictwa, a przecież w Sejmie leżą trzy projekty dotyczące reformy sądów.

Cztery, bo oprócz trzech projektów z obozu rządzącego: prezydenta, PiS i Solidarnej Polski, jest też projekt Porozumienia dla praworządności – obywatelski popierany przez większą część opozycji. To jest jedyny projekt kompleksowy, wykonujący wyroki TSUE i ETPCz, który w pełni rozwiązuje wszystkie problemy i odkręca kurek ze środkami unijnymi. Pozostałe projekty zakładają zachowanie nowej Krajowej Rady Sądownictwa, która jest początkiem całego grzechu. Dopóki nie rozwiążemy problemu upolitycznienia KRS, nie można mówić o kompromisie.

Rząd powinien wziąć to w swoje ręce. Powiedzieć: załatwmy tę sprawę tak szybko, jak się da. Powinien położyć na stole nowy projekt, ale nie taki jak prezydencki, który nawet nie stoi koło kompromisu, tylko coś realnego. Powinien odblokować te środki naprawdę rozwiązując tę ważną sprawę. A tymczasem rząd gra na siebie: jesteśmy zbawcą narodu ukraińskiego, więc nam się teraz należy, może się jednak na tej tragedii coś uda ugrać.

Może ten rząd po prostu – jak to ma w zwyczaju – zachowuje się zgodnie z nastrojami społecznymi, ergo ze swoim interesem politycznym? Uchodźcy z Ukrainy zasługują na pomoc, a uchodźcy na białoruskiej granicy już nie. To nie wygląda na spójny system wartości.

– Niewygodnie jest to powiedzieć, bo żyjemy w poczuciu wielkiej wspólnoty wobec tego kryzysu, ale mamy w Polsce dwie kategorie uchodźców: lepszą i gorszą. Do lepszej należą Ukraińcy, a do gorszej cała reszta, przede wszystkim cudzoziemcy o innym kolorze skóry. Ustawa o uchodźcach, na którą czekamy, nazywana jest przez niektórych działaczy pozarządowych rasistowską, bo w ogóle nie dotyczy innych grup cudzoziemców niż obywatele Ukrainy. Dla pozostałych osób nie ma w niej kompleksowych rozwiązań. W ogóle mam nadzieję, że ten egzamin będziemy też zdawać w przyszłości, bo to, że przyjmujemy wszystkich, jest bardzo piękne, ale chciałabym, żeby się to utrzymało, żeby silna propaganda rosyjska nie osiągnęła sukcesów.

Sylwia Gregorczyk-Abram


Sylwia Gregorczyk-Abram

Fot.: Maciej Zienkiewicz / Maciej Zienkiewicz

Sylwia Gregorczyk-Abram jest prawniczką, aktywną działaczką inicjatywy #WolneSądy i jedną z czwórki pomysłodawców tej nieformalnej inicjatywy obywatelskiej.

Czytaj też: „Uderzył w nas kolejny globalny kryzys. Odgrywamy społeczne rytuały, bo dają nam poczucie, że jesteśmy zaradni”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWykonawca wznowił prace przy budowie ul. Marusarzówny
Następny artykułAgata Młynarska przyjęła Ukrainki do domu i… zrobiła się afera! Zdjęcie na Instagramie oburzyło ludzi!