A A+ A++

Nie każdy zdobył się jednak na to, by w obliczu tragedii Ukrainy, zmienić swoją postawę. Lub chociaż stanąć w cieniu i pokornie pochylić głowę wobec przeżywanej przez uchodźców traumy. I wobec – przypomnijmy – dramatów kobiet i dzieci.

Jakby tego było mało, to niektórzy pod pozorem „pomocy”, zajmują się promowaniem swojej ideologicznej agendy i de facto szkodzą Ukraińcom. Czołowym przykładem jest tutaj Kaja Godek, która nie zamierza rezygnować ze swojej antyaborcyjnej krucjaty.

„Aborcja zagrożeniem dla pokoju”

Na stronie jej fundacji „Życia i rodzina” pojawiły się wzory ulotek ze zdjęciami rozczłonkowanych płodów, opatrzone dużymi czerwonymi napisami w języku polskim i ukraińskim, które informują, że „aborcja zabija”. Można się z nich też dowiedzieć, że „aborcja jest największym zagrożeniem dla pokoju”.

Fundacja Godek zachęca, by ulotki rozdawać uchodźczyniom. Celem jest „ratowanie przed śmiercią nienarodzonych ukraińskich dzieci”. Akcja ma być odpowiedzią na działania Aborcyjnego Dream Teamu, który zadeklarował, że pomoże potrzebującym aborcji Ukrainkom.

Kaja Godek chce więc utrudnić i odwieść uchodźczynie od zabiegu, który w ich kraju jest legalny do 12 tygodnia ciąży. I który być może część z nich miała już zaplanowany, jednak wojna pokrzyżowała te plany. Nie trudno też sobie zresztą wyobrazić, że nawet osoby w planowanej ciąży mogą w obecnej sytuacji nie być gotowe na dziecko.

Wojna to też ogromna przemoc. Dochodzi do gwałtów, wykorzystania. Tymczasem wedle fundacji Kai Godek chęć usunięcia płodu, który powstał w wyniku przestępstwa, dalej jest najgorszym czynem, jaki można sobie wyobrazić. Jak się zdaje, gorszym nawet od zmuszania straumatyzowanych uchodźczyń do patrzenia na zdjęcia rozerwanych płodów.

Jednocześnie działacze organizacji antyaborcyjnych łącza się, by odmawiać „różańce za odnowę moralną”. Aż chciałoby się zapytać, czy modlą się też za swoją moralność?

Posłuchaj podcastu: Onuce i pożyteczni idioci. Jak Rosja sieje w Polsce zamęt dzięki prawicy

Limity dla ukraińskich dzieci

Temat aborcji poruszył też małopolską kurator oświaty Barbara Nowak. Napisała na Twitterze: „Feministki oferują kobietom uciekającym przed traumą okrucieństw wojny, kolejne doświadczenie śmierci – aborcję. Oferowanie matkom ratującym życie swoich dzieci kolejnej śmierci jest świadectwem odczłowieczenia feministycznych posłańców śmierci”.

O ile Nowak z lekkością krytykuje innych, o tyle sama nie pokusiła się o złożenie samokrytyki. Tymczasem jej działania wobec napływu ukraińskich dzieci pozostawiają wiele do życzenia.

Do tej pory do krakowskich szkół i przedszkoli trafiło kilkaset młodych uchodźców. Kurator przestrzegała jednak dyrektorów przed ich przyjmowaniem, powołując się na obowiązujące limity. Przepisy rządowe zakładają bowiem, że w edukacji wczesnoszkolnej, czyli klasy od pierwszej do trzeciej, nie mogą mieć więcej niż 25 uczniów.

Z kolei w klasach licealnych – co jest już ustaleniem krakowskiego samorządu – limit miał wynosić 28 uczniów. Chciano go zwiększyć do 37, jednak kuratorium było przeciwne.

To postawiło zarządy placówek w trudnej sytuacji: pomagać i liczyć się z karami lub inspekcjami ze strony kuratorium czy też pozostawić potrzebujące dzieci, bez możliwości nauki? A one, w wielu przypadkach nieznające języka polskiego, i tak będą miały problem odnaleźć się w nowej rzeczywistości. W całym kraju do szkół zapisanych jest ich już ponad 65 tysięcy.

Przeczytaj także: Ukraińcy idą na front. „Mnie to wk… że przychodzi ruski gówniarz i mówi, że będzie panować”

Optymizm ministra

Minister Przemysław Czarnek, jak sam mówi, stara się pozostawać w obliczu tego wyzwania optymistą. Jest przekonany, że po zakończeniu wojny dzieci „wrócą do siebie”.

Działaniem, które podjął minister jest zniesienie limitów, o które tak zaciekle walczy kurator Nowak. To ruch konieczny, jednak niewystarczający, bo bez szerzej zakrojonych rozwiązań rodzi kolejne problemy. W polskim systemie edukacji jest za mało nauczycieli. Trudno sobie wyobrazić, jak wybrakowane kadry mają ad hoc poradzić sobie z dodatkowymi uczniami.

Według prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomira Broniarza zmiany wprowadzone przez ministerstwo to działania pozorowane. Odpowiedzialność za sytuację i tak spadnie na ramiona pedagogów i samorządów.

Konkurs o Wołyniu

Jednocześnie Czarnek nie zrezygnował z honorowego patronatu nad konkursem budzącym – mówiąc delikatnie – spore wątpliwości opinii publicznej.

Mowa o konkursie „Wołyń – pamięć pokoleń”, którego współorganizatorami są europosłanka Beata Kempa, wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik oraz Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów.

Celem konkursu ma być „upowszechnienie zagadnień związanych z ludobójstwem dokonanym na Polakach oraz obywatelach II RP innych narodowości na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej przez ukraińskich nacjonalistów w latach II wojny światowej i bezpośrednio po niej oraz pamięci o nim z perspektywy współczesnej młodzieży”.

Został on ogłoszony jeszcze przed agresją Rosji na Ukrainę. Organizatorzy nie zdecydowali się go jednak wycofać – jedynie przedłużyli termin oddawania prac konkursowych do końca marca. Mogą wziąć w nim udział uczniowie z województwa śląskiego i dolnośląskiego.

Czy organizatorom nie przyszło do głowy, jak poczują się dzieci z Ukrainy, które pojawią się w polskich szkołach i będą patrzeć, jak ich nowi koledzy piszą wypracowania o „ukraińskich zbrodniach”?

Martyrologia ponad człowiekiem

Do współczucia wobec dzieci odwoływał się Komitet Nauk Historycznych PAN, apelując o odwołanie konkursu.

Jak zauważył jego przewodniczący prof. Tomasz Schramm wśród uchodźców „są uczniowie dołączający – często po traumatycznych przeżyciach – do zespołów klasowych w polskich szkołach. Wracanie w tym momencie do pamięci o krzywdach z przeszłości nie ułatwi ani ukraińskim, ani polskim uczniom zmierzenia się z nowymi wyzwaniami”.

Apele i fala sprzeciwu wobec konkursu nie wpłynęły jednak na decyzję o jego odwołaniu. Według prawicy rezygnacja z konkursu świadczyłaby o „wymazywaniu polskiej historii”. Nie pierwszy raz w historii rządów Prawa i Sprawiedliwości martyrologia jest stawiana ponad dobrem ludzi.

Mimo że wymienione zachowania i pomysły mogą pogorszyć sytuację ukraińskich uchodźców, czy nawet budować wobec nich społeczną niechęć, żadna z wymienionych osób zdaje się nie mieć nad ten temat refleksji.

I nie przeszkadza im to w pisaniu poruszających postów na Twitterze o wsparciu dla osób z Ukrainy. Swoje deklarowane współczucie ubierają w kwieciste słowa. A mogliby po prostu postąpić tak, jak prosi Kazka, popularna ukraińska artystka w swojej piosence: „менше слів – більше діла” (z ukr.: „mniej słów, więcej czynów”).

Czytaj też: „Kaczyński to międzynarodowy analfabeta. Zamiast pomóc Ukrainie, przysłużył się rosyjskiej propagandzie”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWrócił do Kijowa, żeby bronić ojczyzny
Następny artykułLech Wałęsa w Bydgoszczy. Poczet Dębów Honorowych wzbogacił się o dwa okazy