29 lipca 2023 roku odbyła się jedenasta edycja zlotu miłośników pojazdów spod znaku Plejad. W tegorocznym evencie organizowanym jak zawsze przez Szkołę Jazdy Subaru, udział wzięło ponad 50 załóg. Po raz pierwszy na starcie pojawiła się także ekipa Interii Moto. O wrażeniach z tego fenomenalnego wydarzenia przeczytacie poniżej.
Szkoła Jazdy Subaru to licząca sobie już niemal 23 lata inicjatywa, której celem jest propagowanie bezpiecznej jazdy. Historia organizacji sięga przełomu 1999 i 2000 roku, kiedy to – jak głosi opowieść – w jednym z pierwszych w Polsce salonów Subaru, pojawiła się dwójka młodzieńców.
18-latkowe zafascynowani ówczesnymi rajdowymi wyczynami m.in. Krzysztofa Hołowczyca i Macieja Wisławskiego, postanowili zakupić dwa egzemplarze Imprezy GT – najmocniejszego wówczas modelu marki. Prezes salonu zaniepokojony faktem, czy aby na pewno umiejętności chłopców są odpowiednie względem nabywanych samochodów, zdecydował się namówić dwójkę znanych instruktorów jazdy, do przeprowadzenia im specjalnego szkolenia. Pomysł okazał się sukcesem i wkrótce skutkował powstaniem Szkoły Jazdy Subaru – pierwszej polskiej markowej szkoły doskonalenia techniki jazdy, której patronem został m.in. sam Krzysztof Hołowczyc.
Zobacz również: Jak wybrać najlepszą szkołę jazdy?
Od tego czasu firma rozszerzyła swoją ofertę i obecnie oprócz wielopoziomowych szkoleń doskonalenia techniki jazdy – także sportowej – oferuje również organizację wydarzeń związanych z marką Subaru. Wśród nich prym wiodą zloty miłośników pojazdów spod znaku Plejad, którym towarzyszą zawody organizowane m.in. na słynnym i wymagającym kieleckim torze. W tym roku miała miejsca już jedenasta edycja imprezy, w której zdecydowaliśmy się wziąć czynny udział.
Na starcie pojawiliśmy za kierownicą Subaru BRZ, udostępnionego przez Subaru Import Polska.
Trudno bowiem wyobrazić sobie lepsze warunki do przetestowania tak wyjątkowego modelu, jakim jest Subaru BRZ. Pojazd, który dzieli elementy konstrukcyjne z Toyotą GR86 dysponuje wysokoobrotowym, czterocylindrowym silnikiem typu bokser o pojemności 2,4-litra. Wspomniana jednostka zapewnia moc 234 KM i dysponuje maksymalnym momentem obrotowym 250 Nm. Dzięki tym wartościom, niewielkie coupe jest w stanie rozpędzić się od 0 do 100 km/h w czasie 6,3 s i poruszać się z maksymalną prędkością 226 km/h. Chociaż na papierze wartości te mogą nie wyglądać zbyt imponująco, nie to jest sednem tego modelu. Chodzi o czerpanie radości z pokonywania kolejnych zakrętów.
Przyznać trzeba, że już od samego początku nowość japońskiego producenta wzbudziła spore zainteresowanie wśród innych zawodników. Kierowcy ochoczo podchodzili i dopytywali o dane techniczne, zasiadali w środku i sprawdzali pozycję za kierownicą. Ich ciekawość budziła tym większe wrażenie, że pojazdy, którymi zjawili się na torze nierzadko dysponowały dużo większą mocą.
Na starcie zjawiło się bowiem ponad 50 świetnie przygotowanych i pieczołowicie zadbanych aut marki Subaru. Począwszy od całej gamy modeli Impreza, wśród których nie brakowało egzemplarzy poddanych rajdowym modyfikacjom, przez utrzymane w świetnym stanie klasyki, aż po typowo “cywilne” egzemplarze, takie jak chociażby Legacy Kombi. Niezależnie jednak od różnic w samych samochodach, kierowcy charakteryzowali się jedną wspólną cechą – gigantyczną miłością zarówno do marki, jak i do motorsportu.
Atmosferę wspólnej pasji dało się wyczuć już od momentu startu imprezy. Wydarzenie zostało rozpoczęte tradycyjnym wprowadzeniem, kiedy to Irek Dancewicz – instruktor techniki jazdy oraz trener sportowy z SJS Driving Academy – dokonał odprawy kierowców i poinformował o zasadach panujących na torze i w trakcie zawodów. Następnie poproszono zawodników o ustawienie się do wspólnego pamiątkowego zdjęcia, a po przejeździe zapoznawczym przyszła pora na jazdy treningowe.
Do każdego przejazdu kierowcy podchodzili pojedynczo, jak w typowych rajdach. Tegoroczna trasa toru w Kielcach była skonfigurowana w sposób umożliwiający szybkie przejazdy, ale jednocześnie uwzględniała wiele technicznych i ciasnych zakrętów. Rzecz jasna nie mogło zabraknąć także przejazdu słynnym odcinkiem leśnym, który niejednemu kierowcy potrafił dotychczas spędzić sen z powiek.
Nie zakłamując rzeczywistości przyznajemy się, że naszym pierwszym przejazdom sporo brakowało do doskonałości. Tor dosyć szybko okazał się bardziej śliski niż przypuszczaliśmy, a prawidłowa linia jazdy nie taka oczywista, jak sądziliśmy. Na szczęście Subaru BRZ to samochód wybaczający wiele błędów. Jego doskonale zestrojone zawieszenie i precyzyjny układ kierowniczy pozwala na szybkie doskonalenie umiejętności, a dzięki wsparciu świetnie przygotowanej kadry SJS, z okrążenia na okrążenie czuliśmy się pewniej i poprawialiśmy swoje wyniki.
Chociaż z każdym kolejnym okrążeniem byliśmy bardziej spoceni, rosła także nasza ekscytacja. Z każdego kolejnego kółka próbowaliśmy także wyciągać odpowiednie wnioski. Czy aby na pewno nie mogliśmy danego fragmentu przejechać szybciej? Może następnym razem spróbować zredukować na niższy bieg na nawrocie? Ale czy nie skończy się to uślizgiem, przez co stracimy cenne sekundy? W przerwach pomiędzy przejazdami, próbowaliśmy podglądać w akcji innych kierowców, których umiejętności niejednokrotnie wprowadzały nas w niemałe osłupienie. Zresztą nie tylko my szukaliśmy wskazówek u innych uczestników. Większość startujących w momencie krótkiego wytchnienia wychodziła ze swoich nagrzanych do czerwoności maszyn, by skonsultować swoją jazdę z innymi kierowcami lub sprawdzić ciśnienie w oponach.
To, czego nauczyliśmy się podczas przejazdów treningowych miało wkrótce przełożyć się na wyniki w oficjalnych zawodach. W ich trakcie każdy przejazd był mierzony przy pomocy profesjonalnego urządzenia pomiarowego, a osiągnięte czasy można było na bieżąco sprawdzać w swoim telefonie. Pomimo, że do udziału w rywalizacji staraliśmy się podejść z zimną krwią, w momencie gdy organizatorzy zapowiedzieli jej rozpoczęcie i poprosili, by auta ustawiły się zgodnie z numerami startowymi, poczuliśmy się niczym profesjonalni, zawodowi kierowcy rajdowi. Atmosfera sięgnęła zenitu.
Przed nami jeszcze dwa wyczynowe Subaru i ruszamy. Pasy dociśnięte, ręce blisko ciała, kask leży wygodnie, rękawice naciągnięte… Jest! Zielone światła, start. Pierwsze dwa wolne zakręty, potem szerszy łuk na trzecim biegu, szykana, czwarty bieg, mocne zahamowanie i nawrót. Redukować do dwójki? Zostać na trójce? Szybka decyzja i znowu seria dynamicznych, technicznych zakrętów, a zaraz potem szybki wyjazd na wspomnianą wcześniej pętlę leśną. Tu z umiarem, musimy pamiętać, że jedziemy autem prasowym, nie przesadzamy, chodzi przecież głównie o naukę i zabawę, a z doświadczonymi zawodnikami i tak przecież nie mamy najmniejszych szans. Lotna, oddech, uspokojenie i powrót na kolejne okrążenie. Uwierzcie nam – to trzeba przeżyć samemu.
Powyższe emocje towarzyszyły nam bez przerwy, także przy okazji kolejnych dwóch okrążeń czasowych. Przy podejściu do czwartego całym torem wstrząsnęła jednak druzgocąca informacja… zdarzył się wypadek.
Roman Urban – jeden z najbardziej utytułowanych i rozpoznawanych w środowisku Subaru kierowców, instruktor karate, muzyk, a przede wszystkim mąż, tata oraz wielki pasjonat motoryzacji, niespodziewanie zasłabł na mecie jednego ze swoich przejazdów. Niestety pomimo szybkiej reakcji ratowników, nie udało się go uratować. Zawody zostały przerwane. Organizator zdecydował się nie wyłaniać zwycięzców i nie wręczać nagród.
Jak wynika z napływających informacji, przyczyną tragicznej śmierci był zawał serca. Roman Urban odszedł pozostawiając żonę i dwójkę dzieci.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS