Adwokat Mateusz Chołodecki postrzega doręczenia elektroniczne jako nowy rodzaj działalności operatora pocztowego, a nie jako coś, co zastąpi tradycyjne listy i związaną z nimi logistykę. – E-doręczenia wpisują się w dotychczasową misję Poczty Polskiej jako łącznika obywateli z państwem. Te dwa obszary – listowy i elektroniczny – będą musiały jeszcze długo ze sobą współistnieć. Choć wolumeny listów spadają, nie zakończą się one w przeciągu najbliższej dekady – uważa Chołodecki.
Podkreśla, że doręczenia elektroniczne wymagają zupełnie innej infrastruktury teleinformatycznej. – Nie występuje w nich logistyczny element przekazania przesyłki (z wyjątkiem usługi hybrydowej). To niewątpliwie wyzwanie dla Poczty Polskiej, która musi prowadzić działalność w zupełnie nowej sferze biznesu – tłumaczy adwokat.
Większe koszty
Nowy kanał doręczeń zwiększy koszty funkcjonowania operatora wyznaczonego. – Spowoduje to bowiem konieczność istnienia dwóch równoległych systemów, zarówno logistycznego obsługującego listy jak i teleinfotematycznego obsługującego doręczenia elektroniczne – wyjaśnia Chołodecki.
Zaznacza, że cechą charakterystyczną rynku listownego jest konieczność funkcjonowania określonej infrastruktury, która generuje koszty stałe. – Inaczej rzecz ujmując czym niższy wolumen tym mniejszy zysk z tego rodzaju działalności. Optymalizacje kosztowe są oczywiście możliwe związane na przykład z ograniczeniem ilości sortowni, mniejszą ilością pracowników doręczających listy jednak taka zmiana wymagałaby dostosowania przypisów związanych ze świadczeniem usługi powszechnej – zastrzega adwokat.
Czytaj więcej
Tymczasem nowy zarząd Poczty przewiduje, że wpływy z obsługi listów będą w kolejnych latach malały nieznacznie i jeszcze w 2028 roku mają stanowić 41 proc. przychodów, łącznie przekraczających 7 mld zł. Resztę obrotu zapewnią obsługa rynku kurierskiego, handel detaliczny, usługi cyfrowe i logistyczne.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS