Kilka lat temu Wilde Donalda Guerriera spotkała ogromna tragedia. Piłkarz znany polskim kibicom z występów w Wiśle Kraków stracił swoją małą córeczkę. Miah zmarła na skutek wirusa opryszczki, który zaatakował mózg. Stało się to, kiedy piłkarz grał w drużynie Karabachu.
Donald Guerrier opowiedział o swojej tragedii. “Nigdy nie byłem tak bezradny”
O wstrząsającym przeżyciu opowiedział w szczerym wywiadzie z TVP Sport. – To sytuacja, o której nie da się zapomnieć. Najgorsze z najgorszych wspomnień. Śmierć własnego dziecka to coś, na co nigdy nie jest się gotowym – przyznał. A potem opowiedział, jak wyglądał tragiczny dzień.
– Pamiętam, jakby wydarzyło się to wczoraj. Powoli szykowałem się do treningu, ale jeszcze zajmowałem się drugą córeczką, Coco. Bawiłem się z nią, a gdy zrobiła się senna, położyłem ją do łóżeczka. Obok była Miah-Manette. Pamiętam, że zwróciłem uwagę, że ma czkawkę. Poprosiłem żonę, Zuzę, która robiła mi śniadanie, żeby się nią zaopiekowała. Wszystko wróciło do normy, Miah też się położyła. Zjadłem śniadanie, wziąłem prysznic, i tuż przed wyjściem na trening powiedziałem żonie, żeby sprawdziła, co z małą. A Miah już nie żyła. Próbowałem ją resuscytować, próbowałem coś zrobić. I nic. Nigdy nie byłem tak bezradny – powiedział.
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl
– Nie wierzyłem w to przez kolejne dni. Byłem przekonany, że Miah śpi, że to długi sen. Tydzień później, miesiąc później dalej wmawiałem sobie, że to tylko sen. Tak bardzo nie chciałem w to wierzyć, że moje dziecko nie żyje. Zostałem w domu przez dwa dni. Ale czułem, że moja głowa eksploduje. Że potrzebuję piłki, żeby na chwilę nie myśleć o tym, co się stało. Porozmawialiśmy z żoną i stwierdziliśmy, że najlepsze dla nas będzie, jak wrócę do treningu. Czułem się otępiony, jakby w depresji. Chciałem wyskoczyć przez balkon i dołączyć do mojego dziecka. Przy życiu trzymała mnie tylko reszta rodziny, którą też musiałem się przecież opiekować – dodał piłkarz. Zdradził, że wielkim wsparciem dla niego okazał się Gurban Gurbanow, szkoleniowiec Karabachu. Trener zaoferował mu wszelką pomoc. Wystawił go nawet w meczu Ligi Mistrzów z Atletico Madryt (1:1, Guerrier zaliczył asystę). Jak przyznaje piłkarz, “Karabach go uratował”.
Wilde-Donald Guerrier występował w barwach Wisły Kraków przez trzy sezony – w latach 2013-16. Przez ten czas rozegrał przy Reymonta 75 meczów w ekstraklasie, w których strzelił 20 goli i dołożył do nich 6 asyst. Ten wynik plasuje go w czołówce najskuteczniejszych piłkarzy “Białej Gwiazdy”. Wątek Wisły pojawił się zresztą w rozmowie. Skrzydłowy przyznał nawet, że chciałby wrócić do drużyny, która w zeszłym sezonie spadła z ekstraklasy.
– Tyle mówiłem o Karabachu, a najlepszy czas w karierze spędziłem w Wiśle. To tam wszystko się zaczęło. Do Wisły mam szczególny sentyment. I chętnie pomógłbym jej wrócić do Ekstraklasy. Gdybym dostał ofertę, pewnie bym się zgodził. I to za nieduże pieniądze. Nikt się jeszcze nie odezwał, choć wiedzą, że teraz mieszkam w Krakowie. Choć niedługo, jak dobrze pójdzie, to może się znowu zmienić – powiedział Guerrier.
Później 32-letni Haitańczyk z Karabachem Agdam zdobył dwa mistrzostwa Azerbejdżanu, a także występował w barwach tego klubu w Lidze Mistrzów oraz Lidze Europy. Ostatni rok spędził w Wieczystej Kraków.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS