Graficzne zestawienie zarobków mieszkańców poszczególnych rejonów Warszawy powstało w ramach prac nad uaktualnieniem studium zagospodarowania miasta. W tym tygodniu pakiet danych stanowiących punkt wyjścia do prac nad tym dokumentem prezentowała Marlena Happach, naczelna architektka miasta.
Statystycznie mieszkańcy Warszawy są najbogatsi w Polsce. Według obliczeń firmy GfK Polonia w 2018 roku osiągnęli łącznie dochód (netto) wynoszący sto miliardów złotych. W przeliczeniu na jednego mieszkańca daje to 56,7 tys. zł.
Jednak poszczególne rejony Warszawy bardzo różnią się pod względem dochodów swoich mieszkańców. Na mapie prezentowanej przez Marlenę Happach wyraźnie widać, że północne są zamieszkane przez warszawiaków mniej zamożnych (do 51 tys. zł dochodu rocznie) niż te południowe. Generalnie mieszkańcy prawobrzeżnej Warszawy zarabiają gorzej niż ci po lewej stronie Wisły. Na mapie widać też rdzeń utworzony w centrum miasta przez obszary, których mieszkańcy statystycznie mają powyżej 62 tys. zł dochodu rocznie. Ani jednego takiego rejonu nie ma w prawobrzeżnej Warszawie.
Taki rozkład dochodów mieszkańców to konsekwencja kilku czynników. Po pierwsze, ludzie, którzy mają niższe dochody, wybierają tańsze mieszkania. To te na obrzeżach stolicy. Najtańsze są na północy, w Białołęce. Po drugie, ludzie, którzy nie muszą kierować się ceną mieszkania, szukają ich blisko miejsc pracy. A najwięcej biur jest w centrum i na Służewcu.
Ci, którzy szukają najtańszych mieszkań, często dopiero zaczynają karierę zawodową albo zamieniają je na większe, bo powiększa się im rodzina. Widać wyraźną korelację rejonów, w których mieszkańcy mają statystycznie najniższe dochody, z tymi, gdzie największy jest odsetek mieszkańców w wieku do 17. roku życia.
Biura muszą też być na prawym brzegu Wisły
– Warszawa nie jest jednolita, część lewobrzeżna jest zdecydowanie bogatsza – mówi Janusz Jeżak z Instytutu Ekonomiki Przestrzeni. – Studium miasta nie ma przełożenia na gospodarkę, ale różnymi narzędziami można spowodować trochę bardziej równomierne rozłożenie różnych funkcji.
Na przykład sprawić, żeby do biur nie trzeba było jeździć na Służewiec albo na Wolę. Na praskim brzegu Wisły prawie ich nie ma. Ich inwestorzy na ogół szukają terenów dobrze skomunikowanych. Taki potencjał mają na przykład tereny FSO przy Jagiellońskiej. Na zlecenie ratusza powstała już wstępna koncepcja jego przekształcenia.
Koncepcja przekształceń terenów FSO, którą opracowali urbaniści z pracowni Dawos na zlecenie stołecznego ratusza. Fot. UM Warszawa/Dawos / UM Warszawa/Dawos
Na miejscu starych hal mogłyby powstać kwartały domów dla 25 tys. ludzi oraz szpaler biurowców, osłaniających strefę mieszkalną od zgiełku Jagiellońskiej. Koncepcja została przyjęta z mieszanymi uczuciami, aktywiści miejscy nalegali, by zmniejszyć proporcję mieszkań, a zamiast nich na terenach FSO wytyczyć miejsce na wielkie obiekty wystawienniczo-targowe.
Zmiana funkcji wielkich, prawie pustych albo zupełnie pustych terenów niemal w środku Warszawy może być sposobem na ograniczenie rozlewania się zabudowy na dalekie peryferia. Z punktu widzenia samorządu lepiej jest, jeżeli miasto jest zwarte – nie trzeba wtedy kłaść kilometrów wodociągów, budować nowych ulic.
Ilu mieszkańców naprawdę ma Warszawa?
A zabudowy mieszkaniowej w Warszawie będzie przybywać. Stolica jest jedynym dużym miastem w Polsce, które nie musi brać pod uwagę spadku liczby mieszkańców. W znacznej mierze dzięki ludziom, którzy się tu przeprowadzają z innych miejscowości. Jest jak gigantyczny magnes – to najzamożniejsze miasto w Polsce i najważniejszy ośrodek administracyjno-naukowy. Studium zagospodarowania miasta to uwzględnia. – Kluczowa jest prognoza demograficzna: dla ilu osób projektujemy to miasto – podkreśla Monika Konrad z Miejskiej Pracowni Planowania Przestrzennego.
Pewnym wyzwaniem jest już ustalenie stanu faktycznego. Według oficjalnych danych w Warszawie w 2020 r. zameldowanych było 1 mln 790 tys. ludzi. – To liczba niedoszacowana. Na nasze zlecenie przeprowadzono badanie telefonów komórkowych. Analizowano ich aktywność i logowania, ile ich przebywa w mieście i jak się poruszają, czy pozostają w Warszawie przez całą dobę – wyjaśnia Marlena Happach. – Na tej podstawie jako aktualną liczbę mieszkańców przyjęliśmy 1 mln 970 tys. Do tego 230 tys. ludzi codziennie przyjeżdża tu do pracy, ale tu nie mieszka.
To tak, jakby codziennie do Warszawy przyjeżdżał Radom.
Studium projektowane jest przy założeniu, że do roku 2050 liczba ludności Warszawy wzrośnie do 2 mln 250 tys. To oznacza, że trzeba zaplanować miejsce dla ćwierć miliona ludzi tak, by nie przeciążyć infrastruktury i nie zrujnować budżetu miasta nowymi inwestycjami.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS