A A+ A++

Kwiecień 8, 2020

Fb-Button

W zbliżających się dniach Wielkiego Tygodnia, jak co roku, wielu mieszkańców Przeworska z pewnością z utęsknieniem będzie wyczekiwać unikalnych dźwięków bębnów, nieodzownie kojarzonych z obchodami Świąt Wielkanocnych. Niestety tego roku, na ulicach naszego miasta nie pojawią się dobosze. Podyktowane to jest niezwykle trudną sytuacją epidemiczną, w której obecnie się znajdujemy. Konieczne jest podejmowanie wszelkich kroków dla zachowania bezpieczeństwa.

Fakt, że po raz pierwszy od wielu lat przeworszczanie nie usłyszą w Wielki Czwartek bębnów nie świadczy bynajmniej o braku pielęgnowania tradycji. Większość mieszkańców zna przekaz jaki niesie ze sobą ten wspaniały, unikalny zwyczaj. W tych trudnych chwilach panującej społecznej izolacji, zachęcamy wszystkich do ustnego przekazywania najmłodszym w domach wyjaśnień tej tradycji autorstwa regionalistów, historyków i etnografów związanych z Przeworskiem. 

Jedno z wyjaśnień pochodzenia tego zwyczaju jest następujące: w r. 1624 Tatarzy napadli na Przeworsk. Zaatakowali miasto od strony wschodniej – przypuścili szturm na warownię – klasztor oo. bernardynów. Kiedy doszło do spotkania tatarskiego dowódcy – agi z gwardianem – przełożonym klasztoru, okazało się że są oni kolegami ze szkół zagranicznych. Ugoszczony w refektarzu, wysłuchał próśb kolegi gwardiana aby powstrzymać szturm i wymyślił fortel. Szturmu z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek nie będzie, bo dowódca uda chorobę. Tymczasem mieszkańcy miasta mieli wziąć drewniane naczynia (cebrzyki, baryłki, niecki) i bijąc w nie, czyniąc wrzask – ruszyć od strony Mleczki na klasztor. Tatarzy pod wodzą niedoświadczonego dowódcy potraktują hałas jako odgłos potężnej odsieczy, która przybywa na pomoc i zawrócą. W nocy, zmobilizowano chłopów z Mokrzanki, Studzianu, Grzęski. Ruszyli z naczyniami, z hukiem i hałasem. Zastępca chorego dowódcy przeraził się i zarządził zwinięcie obozu i odwrót. Rano miasto było wolne. Na pamiątkę odniesionego zwycięstwa usypano kopiec tatarski. Zaś od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Niedzieli na ulicach Przeworska słychać bębnienie. (P. Stepkiewicz, Wspomnienia – Tatarzy idą, Przeworsk 1977, MP-OP-104; A. Karczmarzewski, Podania i legendy z terenu Małopolski południowo-wschodniej, Rzeszów 1981, s. 16; J. Benbenek, Eksponaty muzealne o dziejach Przeworska, Przeworsk 1983 r., s. 37).

Inna legenda wyjaśnia ten zwyczaj następująco. Turcy w środku Wielkiego Tygodnia napadli na Przeworsk, akurat w okresie kiedy kobiety zajmowały się praniem nad Mleczką. Na wieść o zbliżających się Turkach, kobiety zaczęły uderzać kijankami, warzechami, chochlami w tary, baniaki, cebrzyki i garnki – czyniąc hałas i alarm, nawołując brać cechową i zdolnych do obrony miasta na mury. (A. Szozda, Skąd się wziął przeworski zwyczaj bicia w bęben, “Życie przemyskie”, nr 15 (l 163), s.l, 10). Jeszcze jedna legenda wiąże tradycję bębnienia z cechem kominiarzy. W r. 1624 Tatarzy pojawili się na przedmieściach Przeworska. Podpalili Ujezną, Rozbórz, Mirocin, Maćkówkę i Zalesie. Pierwszy zauważył zagrożenie starszy cechu kominiarskiego – Niedziocha. Zrozumiawszy, że wróg wkrótce spali miasto, z lamusa dzwonnicy kościelnej wydobył kociołek miedziany obciągnięty skórą (tzw. taraban, tołumbas), wybiegł na rynek i zaczął bębnić – alarmować obywateli, nawołując do obrony miasta. Musiał posłużyć się tarabanem, bo od Wielkiego Czwartku zamilkły dzwony kościelny. Zebrali się szybko miejscy rzemieślnicy: tkacze, zduni, kowale, szewcy i krawcy – stanęli na murach warownych. Kuśnierze – na baszcie kościoła farnego, na bramie łańcuckiej – płóciennicy, na baszcie klasztoru bernardynów – cech sukienników, na baszcie czabanskiej – kowale, na bramie jarosławskiej – szewcy, na kańczudzkiej – rajcy miejscy i rzeźnicy. Pospólstwo zajęło odcinek pomiędzy kościołem farnym a bramą łańcucką. Żydzi bronić mieli basztę naprzeciw synagogi. Dzięki zwartej obronie, miasto zostało obronione. Na pamiątkę tej sprawnej obrony, mężczyźni z kominiarskiego rodu Niedziochów w Wielki Czwartek na rynku przeworskim uderzali w pamiątkowy taraban. Zmarły ok. 1955 r. Julian Niedziocha przekazał bęben członkom Ochotniczej Straży Pożarnej. Z czasem miedziany kociołek został zastąpiony trzema nowoczesnymi bębnami: dużym i dwoma małymi. (M. Opałek, Z historii Przeworska, Przeworsk 1960, MP-OP-139, s. 42-46; S. Lew, W dorzeczu Mleczki, Rzeszów 2004, s. 58-59).

Według objaśnień Józefa Benbenka, bębnienie jest pamiątką alarmu w związku z niebezpieczeństwem napadu nieprzyjaciela na miasto. Obroną miasta zajmowali się sami mieszczanie, członkowie cechów, zrzeszeni w kilku regimentach. Alarmowanie przy pomocy bębnów miało charakter ściśle wewnętrzny. Odgłos bębnów tłumiły mury. W ten właśnie sposób zwoływano na ćwiczenia z obrony i w przypadku rzeczywistego napadu, zobowiązanych do obrony i zajęcia wyznaczonych miejsc na murach, basztach, w bramach, mieszkańców Przeworska. (Tradycje w Przeworsku i okolicy MP-DA-791 /l).
Katarzyna Ignas, Małgorzata Wołoszyn

Dziękujemy, że czytasz mojprzeworsk.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrzebudowa wiaduktu na Dąbrowskiego jeszcze w tym roku [ZDJĘCIA]
Następny artykułWielkanocny kosz stanął na dębickim Rynku