A A+ A++

Na pewno nie chodziło Baumanowi o poglądy teologiczne Bergoglia, ale o jego konsekwentną obronę praw uchodźców i zdecydowany opór wobec populistycznych haseł polityków zbijających swój kapitał na wzbudzaniu lęku, a nawet nienawiści wobec swoich politycznych oponentów. Składową częścią populistycznego arsenału jest homofobia i antysemityzm. Zarówno na Węgrzech, jak i na Słowacji, szczególnie wybrzmiało potępienie antysemityzmu. Od chwili objęcia sterów kościoła katolickiego w marcu 2013 roku, Jorge Bergoglio nieustannie zderza się z różnego autoramentu populizmami. Przykłady można mnożyć, poczynając od otwartego konfliktu z byłym prezydentem Donaldem Trumpem, który chciał budować mur na granicy z Meksykiem czy z włoskim politykiem prawicowym Matteo Salvinim, który wsławił się nienawistną retoryką wobec uchodźców i publiczną krytyką papieża za jego otwarcie na uchodźców właśnie.

Oczywiście papież Franciszek nie jest politykiem tylko przywódcą religijnym i swoje sympatie polityczne wyraża w sposób pośredni, zwłaszcza jeśli chodzi o sytuację polityczną w kraju odwiedzanego z przesłaniem religijnym. Niemniej jednak dzieje się to na tyle czytelnie, że można się pokusić o sformułowanie ogólnej tezy, że prawicowi populiści raczej nie mogą liczyć na jego wsparcie w swojej polityce. Dobrą ilustracją tej tezy jest zakończona właśnie trzydniowa wizyta argentyńskiego papieża na Węgrzech i Słowacji.

Mówiąc ściślej, Franciszek jedynie zjawił się na kilka godzin w Budapeszcie by pospiesznie wylecieć do Bratysławy. Skąd ten pośpiech, skoro to właśnie zakończony w Budapeszcie Kongres Eucharystycznym był pretekstem do tej podróży. Jedną z przyczyn była wcale nie ukrywana niechęć Franciszka do populistycznego Orbana. Owszem Viktor Orbán umieścił na Facebooku zdjęcie, w którym ściska dłoń papieża, a nawet dodał, że wezwał Franciszka, aby „nie pozwolił zginąć chrześcijaństwu na Węgrzech”.

Jednak Watykan był bardzo wstrzemięźliwy w komentarzach na temat spotkania z politykami prawicowymi Węgier. To wcale nie dziwi, gdyż trudno o większy kontrast między populistyczną i wrogą wobec uchodźców retoryką Orbana, które od lat kreuje się na obrońcę chrześcijańskich wartości, a pełnymi współczucia słowami Franciszka, który z troski o uchodźców uczynił prawdziwy program swego pontyfikatu.

Ten fakt jest tym bardziej uderzający, że przemówienie do władz Słowacji Franciszek rozpoczął od ciepłych podziękowań za zaproszenie liberalnej prezydent Słowacji: „Wyrażam wdzięczność pani prezydent Zuzannie Čaputovej za słowa powitania, które skierowała do mnie, również w imieniu was i narodu. Pozdrawiam was wszystkich, wyrażając radość z pobytu na Słowacji”.

Być może w ocenie tej wizyty na Węgrzech i Słowacji równie istotne jest to, co Franciszek powiedział, jak i to czego nie powiedział. Jednak najbardziej wymowne jest to, z kim i gdzie się spotkał. Najczęściej powtarzanymi słowami słowami w czasie tych trzech dni były takie pojęcia jak otwartość, wolność, dialog, braterstwo, budowanie mostów, akceptacja różnorodności, jedność pomiędzy wyznawcami różnych wyznań i religii oraz przezwyciężanie uprzedzeń.

Wszystkie teksty wygłaszane przez Franciszka są dostępne, również w języku polskim na oficjalnej stronie Watykanu pod hasłem „Podróż Ojca Świętego do Budapesztu i na Słowację”, gdzie podany jest również szczegółowy plan ten podróży. Jednym z głównych punktów pobytu Franciszka w Budapeszcie była msza św. na zakończenie 52. Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego. W wygłoszonej homilii papież ostrzegał przed głoszeniem fałszywego mesjanizmu o ludzkich, a nie boskich korzeniach. Zapewne Orbanowi, który brał udział w tej mszy odprawionej na Placu Bohaterów, nie w smak były takie oto słowa papieża: „My również wolelibyśmy mieć potężnego mesjasza, a nie ukrzyżowanego sługę. Jakże odległym jest Bóg, który króluje na krzyżu od fałszywego boga, który chcielibyśmy by rządził siłą by uciszyć naszych nieprzyjaciół. Jakże odmiennym jest Chrystus, który objawia się jedynie ze swoją miłością, od wszystkich potężnych i zwyciężających mesjaszy adorowanych przez świat”.

Ale nie tylko prawicowi politycy musieli przełknąć niezbyt miłe im prawdy. Dla węgierskich biskupów, otwarcie wspierających homofobiczną i ksenofobiczną politykę Orbana, zapewne nie zabrzmiały miło takie oto słowa, które do nich skierował Franciszek na specjalnym spotkaniu: „Od was, biskupów, oczekuje się przede wszystkim tego: nie biurokratycznego zarządzania strukturami, niech to robią inni; nie szukania przywilejów i korzyści. Proszę, bądźcie sługami. Sługami, nie książętami”. Ale nie tylko mają być słuchającymi sługami, biskupi powinni też być „budowniczymi mostów i promotorami dialogu!”

Zupełnie odmienny charakter miało spotkanie Franciszka z przedstawicielami innych wyznań i wspólnoty żydowskiej. Tej drugiej złożył życzenia z okazji przypadających w tych dniach najważniejszych świąt żydowskich, Nowego Roku i Jom Kippur: „Uroczyste święta Rosz ha-Szana, i Jom Kipur, które przypadają właśnie w tym okresie i z okazji których składam wam najlepsze życzenia, są czasem łaski, by odnowić przywiązanie do tych duchowych zaproszeń. Bóg naszych ojców zawsze otwiera nowe drogi: podobnie, jak przemienił pustynię w drogę do Ziemi Obiecanej, tak też pragnie wyprowadzić nas z jałowych pustyń niechęci i obojętności ku upragnionej ojczyzny jedności”.

Również na tym spotkaniu przypomniał o niebezpieczeństwie antysemityzmu, który nie tak dawno był jedną z kart, którą populistyczny Fidesz Orbana wygrywał wybory. Oto jak to niebezpieczeństwo postrzega papież: „Musimy być czujni, musimy modlić się, aby to się nie powtórzyło. I musimy starać się o wspólne promowanie edukacji do braterstwa, aby nie zwyciężyły te ataki nienawiści, które chcą to braterstwo zniszczyć. Mam na myśli zagrożenie antysemityzmem, który czai się w Europie i innych miejscach. Jest to jest to lont, który należy przeciąć. A najlepszym sposobem rozbrojenia tej bomby jest pozytywna współpraca, promowanie braterstwa”. Trudno się dziwić, że argentyńskiemu papieżowi nie po drodze z węgierskim premierem i vice versa.

W pierwszej wersji swojej krótkiej podróży na Węgry Franciszek pominął spotkanie z Orbanem. Wskutek nacisków polityków i biskupów do tego spotkanie doszło. Być może dzisiaj to właśnie Orban żałuje, że o to spotkanie zabiegał. Trudno bowiem o równie odmiennych ludzi, jak dzisiejszy premier Węgier i dzisiejsza głowa kościoła katolickiego. Warto dodać, że spotkanie z premierem i prezydentem trwało pół godziny i zostało potraktowane przez Watykan z wyjątkową powściągliwością. W ogóle Franciszek sprawiał wrażenie, jakby spełniał przykry obowiązek spotkania zarówno z politykami, jak i z hierarchami węgierskimi, którzy wcale się nie dystansują od homofobicznej polityki swoich politycznych przywódców.

Tak naprawdę poczuje się w domu dopiero na Słowacji, gdzie zatrzymał się pełne trzy dni. Jednym z warunków pobytu na Słowacji było spotkanie z dyskryminowanymi w tym kraju wspólnotą Romów, na których krytyczne położenie zwrócił zapewne papieżowi uwagę pochodzący z Brna kardynał Czerny, który od lat zajmuje się grupami szczególnie upośledzonymi na świecie. Oczywiście, papież spotkał się też z biskupami, znalazł też czas na specjalnie spotkanie ze wspólnotą żydowską. Ci pierwsi, podobnie jak ich węgierscy koledzy, musieli wysłuchać sporo uwag na temat konieczności powrotu do służenia innym i wsłuchiwania się w ich głos: „Proszę, nie ulegajmy pokusie przepychu, światowej wielkości!”

Zapewne nie przez przypadek słowaccy biskupi usłyszeli i taką uwagę: „Wyzbądźmy się nadmiernej troski o siebie samych, o nasze struktury, o to, jak postrzega nas społeczeństwo. To nas w końcu doprowadzi do swoistej „teologii makijażu”: jak się najlepiej ucharakteryzować”. Wspólnota żydowska, przypomnijmy szczególnie doświadczona w czasie drugiej wojny światowej przez faszystowski rząd kierowany przez katolickiego księdza Tiso, usłyszała od Franciszka słowa, na które czekała od dziesięcioleci: „Tutaj imię Boga zostało zhańbione, ponieważ najgorszym bluźnierstwem, jakie można Jemu wyrządzić, jest wykorzystywanie Go do własnych celów, zamiast do szanowania i miłowania innych. Tutaj, w obliczu historii narodu żydowskiego, naznaczonej tą tragiczną i niewypowiedzianą zniewagą, przyznajemy ze wstydem: ileż to razy niewymawialne imię Najwyższego było używane do niewyobrażalnych, nieludzkich czynów! Jakże wielu prześladowców oświadczało: „Bóg jest z nami”, ale to oni nie byli z Bogiem”.

Podobnie jak w Budapeszcie, również w Bratysławie Franciszek potępił antysemityzm: „Jednoczymy się – powtarzam – w potępieniu wszelkiej przemocy, wszelkich form antysemityzmu i w dążeniu do tego, by nie bezczeszczono obrazu Boga w ludzkim stworzeniu”. I tu również trzeba powtórzyć pytanie czy to potępienie zostanie usłyszane przez słowackich katolików, dla których antysemityzm wcale nie jest czymś obcym.

No i jak się rzekło, najważniejsze było spotkanie z romską wspólnotą w Koszycach. Konkretnie Franciszek zatrzymał się w Luník IX – romskiej dzielnicy w Koszycach – uznawanej za najuboższą w Europie. Wizyta papieża Franciszka w Luník IX jest uznawana za najważniejszy przystanek pielgrzymki. Na osiedlu w ciasnych budynkach mieszka około 5-6 tys. Romów. Mieszkańcy mają utrudniony dostęp do podstawowych usług, w tym bieżącej wody, prądu czy edukacji.

W dniach poprzedzających przybycie papieża do kraju, słowaccy politycy publicznie spierali się o to, kto jest „winny” włączenia tego „obrzydzenia” do programu papieskiej wizyty. To oni właśnie usłyszeli od papieża Franciszka, że „byliście przedmiotem uprzedzeń i krzywdzących osądów, zniesławiających słów i gestów. Skutkiem takich zachowań wszyscy staliśmy się ubożsi, ubożsi o człowieczeństwo”. Te słowa były skierowane również do słowackich katolików, którzy wobec tej mniejszości etnicznej zachowują się szczególnie wrogo. To do nich również Franciszek mówił, że „przywrócenie godności oznacza przejście od uprzedzeń do dialogu, od zapatrzenia w siebie do integracji”.

Myślę, że po uważnej lekturze wygłoszonych w Budapeszcie i na Słowacji przemówień Franciszka, nasi politycy nie podejmą próby zaproszenia go do Polski. Trudno bowiem o większy kontrast między tym, co się dzisiaj dzieje w nominalnie katolickiej Polsce i w Watykanie argentyńskiego papieża. Być może już niedługo te różnice wybrzmią w pełni, gdy polscy biskupi zameldują się na dywaniku u papieża Franciszka.

Czytaj więcej: Uzyskiwał zaufanie kobiet, po czym przystępował do ataku. Raport komisji o nadużyciach u dominikanów

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUwolnić się i zmienić kurs. Kultura się odradza | Kultura na weekend. Odc. 78
Następny artykułKwiaty na balkon – sprawdź 10 najpiękniejszych gatunków