Jakie mechanizmy spowodowały zwrot w polskiej polityce wschodniej w roku 2008? Jak wyglądał proces decyzyjny ws. umów gazowych podpisanych przez Waldemara Pawlaka? Dlaczego polski rząd zrezygnował z amerykańskiej tarczy antyrakietowej? Jak urzędnicy Donalda Tuska negocjowali z Moskwą wypchnięcie Lecha Kaczyńskiego z rocznicowych uroczystości w Katyniu i jak akceptowali przejęcie przez Rosjan śledztwa ws. katastrofy w Smoleńsku? Kto chciał wpuszczać oligarchów Putina do kluczowych sektorów polskiej gospodarki? Mam nadzieję, że już niebawem będziemy szczegółowo analizować te kwestie. To się po prostu należy Polakom przed najważniejszymi podobno wyborami od 1989 roku. A strach, jaki na myśl o tym scenariuszu ogarnia środowisko Platformy, jest najlepszym dowodem, że trzeba się tego zadania podjąć.
Ja chcę ludzi przekonywać nie roztrząsaniem przeszłości, tylko tym, co mam do zaproponowania teraz
— mówi w „Newsweeku” Donald Tusk. To naturalne, bo jest co u niego roztrząsać. Rzetelny wybór, przed jakim staniemy jesienią, będzie polegał na porównaniu rządów Donalda Tuska i ekipy PiS. Zwłaszcza w tym najwrażliwszym obszarze – naszego bezpieczeństwa i działań wobec Rosji.
Nic dziwnego, że szef PO się tego boi i chce uciec w przyszłość, jak Kwaśniewski w 2005 r. Ale to nie będzie takie łatwe, bo dziś wszystko wskazuje, że przeszłość będzie roztrząsana. I to ta dla Tuska najtrudniejsza.
Andrzej Duda podpisał ustawę powołującą specjalną komisję mającą zająć się badaniem rosyjskich wpływów na polską politykę.
CZYTAJ WIĘCEJ: Prezydent podpisał ustawę o komisji ds. rosyjskich wpływów i skierował ją do TK! „Taka komisja powinna też powstać na poziomie europejskim”
To najsłuszniejsza decyzja, jaka mogła podjąć głowa państwa.
Parlament Europejski bada te kwestie na swoim forum, Francuzi wzywają byłego premiera Fillona do tłumaczenia się ze związków z Rosjanami, a my mielibyśmy zapomnieć o prorosyjskiej polityce człowieka, który dziś chce ponownie dorwać się do władzy? W imię czego? Dlaczego mielibyśmy się godzić na cenzurę pamięci?
I jak to jest, że Tusk mógł sobie chcieć komisji do badania rzekomo prorosyjskiej polityki PiS, a PiS nie może nawet myśleć o patrzeniu pod tym kątem na rządy Tuska? Jedno i drugie będzie przedmiotem prac nowej komisji.
Zaznaczmy, że w tej sprawie nie chodzi o żadne werdykty przedwyborcze utrącające Tuskowi możliwość kandydowania. Ciężko wymagać, by po kilku tygodniach prac takie ciało przeanalizowało kilka lat polskiej polityki wschodniej i wydało jakieś wiążące decyzje administracyjne. Podobnie trudno sobie wyobrazić próbę zablokowania startu Tuska ze względów, powiedzmy, społecznych. Ale już sam proces wyświetlania kulisów wschodniej polityki RP jest obowiązkiem wobec wyborców.
Nigdy wcześniej ta kwestia nie była tak fundamentalnie ważna. Jeśli mamy wybrać władzę na kolejne cztery lata rosyjskiej agresji (niezależnie od wydarzeń na Ukrainie Rosja będzie bowiem agresywna – na różne sposoby – wobec nas i naszych sojuszników), to musimy wiedzieć, jak w relacjach z Moskwą postępowali ludzie, którzy niedawno już rządzili. Pomagali czy przeszkadzali Kremlowi rosnąć w siłę i destabilizować sytuację w Polsce oraz innych krajach? Paśli Putina, czy robili wszystko, by nie rósł w siłę? Odważnie pilnowali polskiej racji stanu, czy spełniali życzenia Rosji? Czy nagłówki „Nasz człowiek w Warszawie” w rosyjskiej prasie miały uzasadnienie?
To będzie wielki test dla Donalda Tuska.
Będę postępował tak, żeby żałowali, że zdecydowali się na tę komisję. To mogę zagwarantować
— zapowiada dziś przewodniczący Platformy. Będzie więc ujadanie, wyzwiska, obstrukcja i kłamstwa. Do tego były premier przyzwyczaił. Do tłumaczenia się przed opinią publiczną i stawania w prawdzie – mniej. Zobaczymy więc, kto i czego ostatecznie będzie żałował.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS