Jeżeli ktoś interesuje się polityką warto zapytać:
— po co Nitras zgłasza postulat „opiłowania katolików”?
— po co Tusk zapowiada, że trzeba cofnąć to co PiS rozdał albo jeszcze rozdaje?
— po co Grodzki zapowiada, że trzeba zamknąć około 870 szpitali?
— w jakim celu padają zapewnienia o przywilejach dla LGBT albo zapowiedzi zabierania sędziom możliwości wykonywania zawodu?
— w jakim celu padają prośby, aby UE zabierała Polsce przyznane fundusze?
Oczywistym jest przecież, że zdecydowana większość społeczeństwa (również wyborców PO) jest przeciwna takim zamiarom. Czyżby stratedzy „peowskiej” propagandy o tym zapomnieli i bezmyślnie strzelali z kapiszonów?
Sądzę, że nie zapomnieli. Oni dzisiaj – na dwa lata przed wyborami – chcą trafić do bardzo wąsko określonej grupy adresatów. Po pierwsze do swoich mocodawców w Berlinie, tych ze świata wielkich finansów i lewackich kręgów rządzących w instytucjach unijnej biurokracji. Od finansowego, medialnego, politycznego zaplecza tych ośrodków zależy nie tylko siła Platformy, ale dla części działaczy – po prostu dalsze funkcjonowanie w życiu publicznym.
Po drugie, adresatem tych prowokacji są osoby o poglądach skrajnych, fanatycy spod ośmiu gwiazdek. Ludzie gotowi do atakowania zwolenników PiS, a na pewno ludzi utożsamianych z Prawem i Sprawiedliwością: polityków, dziennikarzy, naukowców, artystów. Atakowania w różny sposób: słowny, w mediach, w Internecie, w przestrzeni publicznej. Kiedy przyjdzie sygnał, mają ruszyć na ulice i atakować wprost – fizycznie. Zachęt do takich zachowań ze strony liderów PO przybywa.
Dzisiaj prowadzenie takiej polityki grozi utratą zaufania, odpływem elektoratu i wydaje się zupełnie nielogiczne. Tyle, że Tusk zdaje sobie sprawę, że jeżeli Prawo i Sprawiedliwość będzie rządzić przez dwa lata, do wyborów, to umocni swoja pozycję. Wygra po raz kolejny i będzie dalej rządzić. Co dla niego i Platformy oznaczać będzie definitywny koniec.
Dlatego Tusk nie chce dyskutować, nie potrzebuje programu, chce doprowadzić do wrzenia, do stanu coraz silniej rozbudzanych emocji. Kiedy będą one na odpowiednio wysokim poziomie zostanie uruchomiona seria prowokacji, która wyprowadzi ludzi na ulice. I wcale nie będą musiały to być wielotysięczne demonstracje. Wystarczą zorganizowane grupy fanatyków, przekonane, że „teraz albo nigdy”, które swoim zachowaniem będą zmuszały policję do użycia siły. Po czym wzrośnie zapał do wszczynania jeszcze większych awantur, burd i zamieszek.
Od odporności i profesjonalizmu służb porządkowych będzie wówczas bardzo wiele zależało. Dlatego dzisiaj przy każdej okazji fanatycy prowokują, obrażają i próbują poniżyć policjantów, żołnierzy, czy Straż Graniczną.
Tusk w swoich oświadczeniach oskarżających (już) Prawo i Sprawiedliwość o fałszowanie przyszłych wyborów chce zmobilizować swoich wyznawców do tworzenia ruchu na rzecz ochrony wyborów.
Jest to kalka inicjatywy Klubów Gazety Polskiej. Tyle, że Tuskowi ci ludzie nie będą potrzebni w czasie wyborów, ale chce ich użyć, aby do wyborów nie dopuścić i władzę przejąć po bolszewicku, siłą.
Kilka takich prób już było, z okupacją Sejmu włącznie. Ostatnio próbowano to wykonać przy okazji ustawy medialnej. Nic z tego nie wyszło i stratedzy PO, zrozumieli, chyba że bez zorganizowanych grup gotowych do wszczynania poważnych ulicznych awantur Prawa I Sprawiedliwości nie pokonają. Groteskowe przepychanki na granicy z Białorusią również tego dowodzą.
Zorganizowany przez służby Trzaskowskiego w znacznym stopniu za niemieckie pieniądze Camp miał dowieść zagranicznym mocodawcom, że PO dysponuje kadrami, które są w stanie obalić rząd i przejąć władzę nawet bez czekania na wybory „bo wtedy będzie już za późno”. U zgromadzonych miał zbudować przekonanie, że walka z rządem Prawa i Sprawiedliwości to nie tylko obowiązek, ale nakaz i konieczność. I nie ma tu pola do dyskusji. Na zewnątrz obserwujący zgromadzenie mieli nabrać przekonanie, że „zaraz coś musi się wydarzyć”, skoro padają takie słowa i deklaracje.
Kortowski płot szczelnie i skutecznie oddzielił Camp od rzeczywistości i od życia. O wielu sprawach można było zapomnieć. Choćby o wielkich rosyjsko – białoruskich manewrach wojskowych, które za kilka dni ruszają przy granicy Polski i Litwy. A przecież Tuska i jego kolegów z PO z jednej strony i Łukaszenkę i Putina z drugiej strony łączy wspólne przekonanie, że rząd Prawa i Sprawiedliwości trzeba natychmiast z Warszawy usunąć.
Artykuł ukazał się na portalu Opinie Olsztyn
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS