A A+ A++

Sędzia Sławomir Szymański w uzasadnieniu wyroku odniósł się szczegółowo do zgromadzonego materiału dowodowego, w szczególności do zeznań kluczowych świadków w tej sprawie. Chodzi o zeznania Jerzego U., który miał widzieć moment porwania Ziętary, oraz Macieja B., pseud. Baryła, poznańskiego gangstera, który według prokuratury miał być naocznym świadkiem podżegania do zabójstwa dziennikarza. Sędzia wskazał, że zeznania te były “niezwykle niespójne” i wewnętrznie sprzeczne.

Ponad 60-letni obecnie Mirosław R. i ponad 50-letni Dariusz L. byli w pierwszej połowie lat 90. pracownikami poznańskiego holdingu Elektromis, którego działalnością interesował się Ziętara. W toku postępowania śledczy ustalili, że oskarżeni działali wspólnie z inną, nieżyjącą już osobą. Oskarżeni nie przyznawali się do winy.

Sąd zakończył przewód sądowy w połowie września. Prokurator Tomasz Dorosz podkreślił w mowie końcowej, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy “jednoznacznie wskazuje, że oskarżeni dopuścili się zarzucanej im zbrodni”. Prokurator odniósł się bardzo szczegółowo do zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego.

Jacek Ziętara, brat dziennikarza, który w sprawie jest oskarżycielem posiłkowym, wniósł o uznanie oskarżonych winnymi.

Obrona wniosła o wydanie wyroku uniewinniającego wskazując, że prokuratura “nie wykazała ani zamiaru, ani motywu, ani zasadności zarzutów”. Przekazała także sądowi sporządzone pisemnie ostatnie słowo oskarżonego Dariusza L., w którym oskarżony podkreśla, że jest niewinny i prosi o uniewinnienie. Oskarżeni odpowiadali z wolnej stopy.

Proces Mirosława R. i Dariusza L. toczył się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu od stycznia 2019 r. Mirosław R. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. “Nie znałem Jarosława Ziętary, nigdy w życiu z nim nie rozmawiałem i nie widziałem go. Nie miałem żadnego powodu, żeby go porywać, nie brałem udziału w żadnym porwaniu. Nie mam wiedzy, czy w ogóle doszło do jakiegoś porwania. Nigdy nie dostałem od nikogo żadnego polecenia czy sugestii, by porwać dziennikarza” — mówił.

Mirosław R. mówił, że 1 września 1992 r., kiedy doszło do porwania dziennikarza, był “w zupełnie innym miejscu Poznania” i odprowadzał syna do szkoły na rozpoczęcie roku szkolnego.

Drugi z oskarżonych Dariusz L. również nie przyznał się do winy. “Z całą stanowczością chcę podkreślić, że nie mam z tą sprawą nic wspólnego. Nigdy nie widziałem pana Ziętary, ani pana Gawronika — poza jednym przypadkiem, kiedy zeznawałem na jego rozprawie, wtedy widziałem go po raz pierwszy”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJoseph Ladapo, naczelny lekarz stanu Floryda, powołuje się na niewiarygodną analizę dotyczącą szczepionki mRNA
Następny artykuł“Gonzo” sypie dawnych kolegów w procesie kiboli-skinów