A A+ A++

Tomasz Martyniuk w wyborze pływającego domu pomagał ostatnio niemieckiemu małżeństwu. Jeden dom już mają, ale częściej żyją w rozjazdach. Gdy tylko mają chwilę oddechu, lubią spędzać ją nad wodą. 50-latkowie wymarzyli sobie więc, że zainwestują w 30-40 metrów kwadratowych, ale nie gruntu, a wody jeziora Oderberger, gdzieś w połowie drogi między Berlinem a Gorzowem Wielkopolskim.

– W Niemczech tradycja życia na wodzie, przekształcania pływających barek na apartamenty jest bardzo żywa. Niemcy lgną do wody, co widać chociażby w intensywnie zagospodarowanych nabrzeżach rzek czy jezior – mówi Tomasz Martyniuk, makler nieruchomości.

Zawodowo od trzech lat zarządza i udostępnia wynajmującym houseboaty i wotele, czyli pływające domy i hotele. Albo przestrzeń biurową, bo sam biuro ma zacumowane na Sprewie, w samym centrum Berlina.

– Budynki na wodzie są bardzo popularne z uwagi na względnie niskie koszty dzierżawy. Powierzchnia wody, na której postawimy houseboat czy wotel, nie jest tak droga, jak taka sama powierzchnia gruntu – wyjaśnia. I dodaje, że coraz częściej prawidłowość tę dostrzegają miasta po wschodniej stronie Odry – w Polsce.

Wynajęcie „działki wodnej” to koszt jednakowy w całej Polsce, niezależnie od rzeki czy jeziora. Dwa lata temu stawkę uregulowało rządowe rozporządzenie i wynosi ona 5 zł za metr kwadratowy rocznie.

Wotel, czyli modułowy hotel na wodzie Mat. prasowe

Do tej pory odwracanie się w stronę rzek miast takich jak Poznań, Wrocław, Warszawa czy Kraków raczej kojarzyło się z rewitalizacją bulwarów, uruchamianiem kursów tramwajów wodnych po Odrze czy Wiśle, albo budowaniem osiedli „z widokiem na wodę”. Teraz cegiełkę dokładają architekci, którzy stawiają na wodzie domy i wotele.

– Rzeki przestają się już kojarzyć tylko jako szlaki żeglugowe, mieszkańcy chcą spędzać nad nimi czas. Nawet spędzenie kilku nocy w wotelu sprawia, że można poczuć niepowtarzalny klimat, jaki daje woda – uważa Martyniuk.

Budownictwo modułowe

Tego samego zdania jest Marcin Pacura i jego wspólnik Marcin Kukułka, właściciele krakowskiej firmy WOTEL, która konstruuje udostępniane lub sprzedawane przez Tomasza Martyniuka pływające budynki.

Jak zrodził się ten biznes? Wszystko zaczęło się od jednego domu na wodzie, który zbudowali kilka lat temu, jeszcze w Warszawie. Obaj doświadczenia w branży zdobywali, stawiając domy jednorodzinne. Postanowili, że spróbują czegoś, co na Zachodzie już świetnie się sprzedaje i co Polacy zaczynają coraz mocniej doceniać. Tak powstał ich pierwszy pływający budynek.

– Ten produkt nie spotkał się z dużym zainteresowaniem klientów – przyznaje dziś Marcin Pacura. – Zaczęliśmy się zastanawiać, gdzie popełniliśmy błędy i wówczas zrozumieliśmy, że owszem, Polacy może i lubią przebywać nad wodą, ale niekoniecznie chcą w ten sposób spędzić całe życie – dodaje jego wspólnik, Marcin Kukułka.

Pierwsze niepowodzenie nie było jednak końcem pracy nad biznesem na wodzie, ale jego nowym początkiem. Wspólnicy zmienili nieco obrany kurs, wrócili do Krakowa i tam zaczęli pracować nad całkiem nową technologią – budownictwem modułowym.

– Koncepcja zrodziła się, gdy szykowaliśmy się do budowy pierwszego pływającego obiektu. Wówczas doszliśmy do wniosku, że tworzenie budynku w miejscu docelowym, na wodzie, czyli bardzo niestabilnym podłożu, będzie bardzo uciążliwe. Dlatego postanowiliśmy, że nasze konstrukcje w 95 proc. mają powstawać w hali i prawie gotowe być przewożone w miejsce docelowe – wspomina Pacura.

Wszystko zaczyna się od projektu

By stało się to możliwe, konieczne było opracowanie całkiem nowej technologii budownictwa modułowego. Pacura i Kukułka na realizację swojego projektu pozyskali unijne dofinansowanie oraz wsparcie z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.

Wotel, czyli modułowy hotel na wodzieWotel, czyli modułowy hotel na wodzie Mat. prasowe

To, co na rynku ma wyróżniać krakowskich deweloperów to elementy, które pozwalają, by poskładane w całość moduły dało się zwodować w postaci domu (tzw. houseboat) lub hotelu (wotelu).

– Technologia musi być tak dopracowana, żeby moduły zgrały się ze sobą w miejscu ich posadowienia. To wymaga ścisłej współpracy całego naszego zespołu – mówią właściciele firmy WOTEL.

Wszystko zaczyna się od projektu, nad którym pracuje grupa inżynierów i architektów. Każda realizacja jest inna, bo w ramach grantu opracowywane są różne koncepcje, które w przyszłości pozwolą zacumować budynki na każdym rodzaju akwenu.

– Nasze houseboaty czy wotele mogą pływać po każdej rzece czy jeziorze. Zazwyczaj to nie warunki środowiskowe stoją temu na przeszkodzie, a na przykład miejscowe plany zagospodarowania – mówi Pacura.

Jak dodaje, obecnie realizują swój projekt w Krakowie, gdzie w pobliżu Wawelu zacumowały już pierwsze wotele, w Poznaniu, gdzie powstanie marina z bosmanatem oraz we Wrocławiu. – Każde z tych miast ma inne warunki do zacumowania, dzięki czemu możemy przetestować różne systemy – dodaje Kukułka.

– Na przykład w Krakowie nie mogliśmy zamocować woteli najbezpieczniejszym sposobem, czyli za pomocą dalb wbitych w dno, bo na to nie zgodzili się urzędnicy. To był test, dzięki któremu będziemy mogli podobne rozwiązanie wykorzystać gdzie indziej – podkreśla Pacura.

Klucz to zachowanie balansu

Kolejnym krokiem jest zaprojektowanie wyglądu budynku. Właściciele firmy WOTEL podkreślają, że nie chodzi tu wyłącznie o estetykę, bo w urządzeniu wnętrza ważne jest także zachowanie balansu.

– Ciężar mebli musi być przemyślany i już na etapie projektu staramy się je ustawić tak, by budynek był dostatecznie wypoziomowany – opowiada Kukułka.

Wotel, czyli modułowy hotel na wodzieWotel, czyli modułowy hotel na wodzie Mat. prasowe

Ograniczeń zbyt dużych nie ma, bo o stabilność obiektu dba sama platforma, która jest czymś w rodzaju stalowego pontonu. – Nie ma więc obaw, że gdy przesuniemy sofę w pokoju, budynek przechyli się na jedną stronę – uspokaja Kukułka. Dodaje przy tym, że już wkrótce klienci będą mogli samodzielnie tworzyć projekty, składając domy z modułów wirtualnie.

Gdy architekci zrobią swoje, efekt ich prac na warsztat biorą pracownicy hali produkcyjnej. Tam najpierw powstaje stalowa konstrukcja szkieletowa, która okładana jest płytami budowlanymi. Po kilku dniach – w zależności od metrażu – w „stoczni” powstaje gotowy do zwodowania budynek.

Jak podkreślają przedsiębiorcy, budynki na wodzie spełniają wszystkie cechy nowoczesnego i energooszczędnego budownictwa. Wyposażone są w pompy ciepła, oczyszczalnie ścieków czy systemy ostrzegające np. przed zalaniem. Same moduły nadają się natomiast do recyklingu. W jaki sposób? – Jeżeli po kilku, kilkunastu latach komuś znudzi się jego houseboat albo będzie chciał zamieszkać gdzie indziej, zejść na ląd, możemy zmienić funkcjonalność modułów. Zdemontować je, wziąć na halę i w całkiem nowym wydaniu zawieźć w miejsce, które klient sobie życzy – podkreśla Pacura.

Wotel, czyli modułowy hotel na wodzieWotel, czyli modułowy hotel na wodzie Mat. prasowe

Jak mówi Tomasz Martyniuk, mieszkanie w domu na wodzie nie różni się od spędzania czasu w domku o podobnych rozmiarach, stojącym na twardym gruncie. – Obiekty pływające są stabilne, więc nie mamy wrażenia kołysania się jak na łódce, ale bliskość wody sprawia, że można poczuć niepowtarzalny klimat. Zarówno rano, gdy dzień budzi się do życia, a nad wodą unosi lekka mgła, jak i wieczorami, gdy przywołują się wspomnienia wakacji spędzanych nad rzeką czy jeziorem – podkreśla Martyniuk.

A Pacura zapewnia, że pływające budynki odporne są także na skutki zmian klimatu. A te – jak możemy zaobserwować to już dziś – przynoszą duże wahania stanów wody. Po okresach suszy następują gwałtowne powodzie. – Bierzemy pod uwagę to, że czasami na rzekach czy jeziorach mamy do czynienia z dużymi wahaniami poziomu wody. Dlatego też testujemy różne systemy zacumowania, które zabezpieczą nasze obiekty w sytuacji, gdy pojawi się np. fala wezbraniowa. Z kolei przed zbyt niskim poziomem wody zabezpieczają platformy pływające, które mają taką konstrukcję, że mogą nawet osiąść na dnie – wyjaśnia Kukułka.

Lokata kapitału

Dziś największym powodzeniem pływające budynki krakowskiej firmy cieszą się wśród klientów zagranicznych, głównie z Wielkiej Brytanii.

– Nie chodzi o to, że przeciętnego Kowalskiego na pływający dom nie stać – zastrzega Pacura i porównuje inwestycję do zakupu kawalerki w Krakowie. Wraca przy tym do historii z Warszawy, gdy brakowało chętnych na zakup domu na wodzie. – Na wodzie jest życie i Polacy się do tego przekonują. Ale powoli i zamiast decyzji o zamieszkaniu w domu na rzece wybierają raczej kilkudniowy pobyt w wotelu – mówi Pacura.

Tomasz Martyniuk precyzuje, że w zależności od ułożenia modułów i powierzchni obiektu dom na wodzie z podstawowym wyposażeniem to koszt rzędu 60-70 tys. euro. – Właściciele często traktują je jako lokatę kapitału, bo gdy z nich nie korzystają, mogą im służyć jako apartamenty na wynajem krótkoterminowy – dodaje Martyniuk.

Dlatego – jak na razie – większym niż houseboaty zainteresowaniem, zwłaszcza klientów biznesowych, cieszą się wotele.

– Inwestując w obiekt na wodzie, hotele czy restauracje, mają szansę wyróżnić się na tle konkurencji. Coraz częściej jednak w pływających budynkach urządzane są miejsca pracy. Sami także pracujemy w biurze zacumowanym niedaleko Wawelu – zaznacza Kukułka.

– Jedynym odczuwalnym dla nas efektem pandemii jest przesunięcie oficjalnego otwarcia obiektów hotelowych na Wiśle. Hotel miał działać już jesienią, jednak wobec aktualnej sytuacji wystartuje wiosną 2021 – podkreślają właściciele firmy WOTEL.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMątwy 1666, czyli rzeź polsko-polska
Następny artykułW Niemczech po raz pierwszy OZE wyprzedzają paliwa kopalne w rocznej produkcji energii elektrycznej