A A+ A++

Wielkanoc to święto ruchome, kiedy więc przypadało wczesną wiosną, trudno było o obowiązkowe zielone gałązki symbolizujące życie. Wykorzystywano więc gałązki sosny czy borówki. Te ostatnie dziś są pod ochroną, dlatego zastępuje się je np. bukszpanem lub barwinkiem. – Na północno-zachodnim Mazowszu, czyli płockim, składnikami palm były: trzcina wodna, borówki, bazie wierzbowe, a także drobne bibułkowe kwiatki w jasnych kolorach: białym, błękitnym, bladoróżowym. Wszystko układano w bukiet, a rękojeść owijano spiralnie paskiem bibuły karbowanej z ponacinaną krawędzią – wylicza Szewczykowska.

Techniki uczyłam się od babci

Podobne składniki zawierała właśnie tzw. płocka palma. – Zwana była też “prawdziwą”, oczywiście w odróżnieniu od tych “suchych” i jakże kolorowych palemek wileńskich. Podobno moda na palemkę płocką przyszła z Radziwia; jego mieszkanki sprzedawały palmy na targu, wciąż można je spotkać przy ul. Królewieckiej, choć pewnie są to już córki lub wnuczki dawnych twórczyń. W skład palemki płockiej wchodziły gałązki wierzbowe, tzw. kotki, elementy wiecznie zielone – głównie w postaci bukszpanu, trzcina i ukwiecona gałązka z kwiatkami z bibuły – opowiada Magdalena Lica-Kaczan z Muzeum Mazowieckiego.

Pani Weronika, którą spotkaliśmy parę dni temu przy ul. Królewieckiej, miała ze sobą kilka palemek odpowiadających temu opisowi. Powiedziała nam, że techniki nauczyła się od babci: – Mieszkała na wsi w parafii Kępa Polska i jak inni robiła palemki z tego, co rosło w okolicy: trzciny, bazi, bukszpanu. Ja mieszkam w Płocku, ale co roku też tworzę palmy. Nie jest to skomplikowane, nawet mój mąż mi pomaga.

Palmę wkładało się za obraz lub przybijało w rogu izby

Ale jak już wspominaliśmy, w innych częściach regionu palemki się różniły. – Na wschodnim Mazowszu palma składała się z wierzbowych witek przybranych zielonymi gałązkami borówek, barwinku, widłaka, oleandra i kolorowych kwiatów z bibułki. W okolicach Wysokiego Mazowieckiego czy Zambrowa palmą była gałązka maliny, porzeczki lub wierzby ozdobiona wstążką.

Na Kurpiach po II wojnie światowej zaczęto wykonywać palmy długie, liczące półtora i więcej metrów. Ozdobione były wielobarwnymi kwiatami i wstążkami – tłumaczy Joanna Szewczykowska. Natomiast kolorowe palemki, które dziś najczęściej spotyka się w sklepach, to palmy wileńskie, wykonane z barwionego mchu i suchotników.

W sierpeckim skansenie palmy wielkanocne już od 42 lat wyrabia pani Jadwiga Meller. Tej sztuki nauczyła się jeszcze w dzieciństwie. – Teraz mieszkam w Sierpcu, ale pochodzę z mazowieckiej wsi Września. Dawniej na wsiach nikt nie kupował palemek, każda gospodyni sama wyrabiała taką przed Niedzielą Palmową. Robiła je moja mama, babcia, a ja podpatrzyłam to u nich – opowiada pani Jadwiga. – Dawniej po poświęceniu palm w kościele przynosiło się je do domu, gospodynie obrywały baźki i dawały je dzieciom do zjedzenia. Miało to chronić przed chorobami gardła przez cały rok. Pamiętam, że moja mama robiła tak samo – wspomina nasza rozmówczyni.

Mówi też, że poświęconą palmę wkładało się za obraz lub przybijało w rogu izby, żeby chroniła dom i jego mieszkańców. – U mnie w domu wkładało się ją za jętkę od dachu – dodaje Jadwiga Meller.

Gospodarze palemką wypędzali także zwierzęta na pierwszy wiosenny wypas, by te nie rozbiegały się i nie chorowały. Starych palm nie można było wyrzucać, tylko trzeba je było spalić.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzybka kolej rozjedzie Pojezierze Palowickie, zwane śląskimi Mazurami. “Zatrzymajmy ten obłęd”
Następny artykułOBWIESZCZENIE o kwalifikacji wojskowej