O czwartym miejscu mówi się, że jest najgorsze dla sportowca. W przypadku polskich koszykarzy można jednak uznać, że niedosyt z powodu braku medalu jest bardzo mały. Gdyby ktoś przed EuroBasketem powiedział im, że pozostaną w stawce grających do końca turnieju i dotrą do półfinału, to zapewne wzięliby ten wielki sukces, i wielką przygodę w ciemno. Dla Biało-Czerwonych sukcesem miał być przecież już sam awans z fazy grupowej w Pradze do fazy pucharowej w Berlinie. Osiągnęli dużo więcej, najwięcej w polskim baskecie od kilkudziesięciu lat.
ZOBACZ TAKŻE: Plebiscyt PS i Polsatu: Sylwetka Wojciecha Nowickiego
Bez wątpienia nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie postawa Mateusza Ponitki, który indywidualnie też zresztą może odczuwać mały niedosycik. Trochę niespodziewanie nie został wybrany do najlepszej piątki czempionatu. Choć wyników głosowania nie podano, to można przypuszczać, że znalazł się wśród zawodników sklasyfikowanych tuż za czołowym kwintetem. Być może to wszystko podziała jako motywacja przed kolejnymi mistrzostwami w 2025 roku, których współgospodarzem będzie przecież Polska.
To jednak przyszłość, a skoro mowa o plebiscycie podsumowującym kończący się właśnie rok, to należy się bardziej skupić na przeszłości. Ten rok był dla Ponitki trudny i pełen wyzwań w dużej mierze pozaboiskowych. Na jego początku problemy zdrowotne spowodowały pilną operację nosa. Wojna na Ukrainie zastała go w rosyjskim Petersburgu. Gdy wreszcie udało mu się rozwiązać kontrakt z Zenitem to wcale nie zrobiło się łatwo. Bez pracy w klubie był przez kilka miesięcy. W czerwcu na mecze eliminacji mistrzostw świata przyjechał jako bezrobotny, a przed EuroBasket – na wszelki wypadek – podpisał umowę z włoskim zespołem z Reggio Emilia.
Mistrzostwa Europy zmieniły bardzo dużo. Na EuroBaskecie nie zawiódł jako kapitan i lider drużyny, a zapamiętany zostanie głównie przez swój niebywały występ w ćwierćfinale. W wygranym meczu z mającą w składzie gwiazdę NBA Lukę Dončicia i broniącą tytułu mistrzowskiego Słowenią miał swoje pierwsze (tak, to prawda) w karierze triple-double w postaci 26 punktów, 16 zbiórek i 10 asyst.
Jeśli jego występ przeciwko Chinom w Pekinie podczas mistrzostw świata w 2019 roku (wtedy w plebiscycie zajął 10. miejsce) był godny zapamiętania to ten z Berlina jest właściwie legendarny. I z punktu widzenia historii reprezentacji Polski, i z punktu widzenia historii EuroBasketu. To było dopiero trzecie triple-double w tym turnieju, a pierwsze w fazie pucharowej w meczu o takim ciężarze gatunkowym.
– Jeszcze niedawno wielu kibiców chciało, żebym zrzekł się kapitańskiej opaski i żebym zrezygnował z reprezentacji, nie znając mojej sytuacji. Jest to słodkie uczucie i bardzo się cieszę, że tak się wydarzyło – powiedział wtedy Ponitka odnosząc się do krytyki jego osoby, która pojawiła się w trakcie długiego rozwiązywania kontraktu z klubem z Rosji.
Postawa na najważniejszym turnieju Starego Kontynentu nie przeszła oczywiście niezauważona. Po turnieju Ponitka mógł przebierać w ofertach z Euroligi, w której pozostaje jedynym polskim koszykarzem. Ostatecznie do Włoch nawet nie poleciał i w Reggio Emilia w ogóle się nie pojawił. Przeniósł się do słynnego Panathinaikosu Ateny, gdzie szybko stał się jednym z czołowych graczy.
Przegląd Sportowy
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS