A A+ A++

Gdy zaczynałem “przerzucać” się z komputera osobistego na konsolę PlayStation 4 (Xboksa One posiadałem, ale mam z nim bardzo złe wspomnienia, co spowodowało, iż nie spędzałem z nim zbyt dużo czasu), jedną z funkcji, która bardzo mnie zainteresowała, były trofea, których nie uświadczymy ani na Steamie, Originie, Uplayu, czy nawet Xboksie, bo tam tę rolę przejmują osiągnięcia.

Platyny, platyny, platyny…

Za zdobycie wszystkich pucharków otrzymujemy platynę, którą potem możemy udekorować swoją wirtualną półeczkę. Pierwszym tytułem, który odpaliłem na systemie PS4 było Horizon Zero Dawn, ale z tego całego podekscytowania robiącą ogromne wrażenie oprawą wizualną czy DualShockiem 4 (będącym dla mnie ogromną nowością), nie zanalizowałem opisów trofeów. 

Tak też przygodę Aloy – w formie pucharków – poznałem w 78%. Pozostałe procenty dotyczyły oczywiście znajdziek, ale wiedząc, że czeka na mnie jeszcze kilkanaście mocnych eksów od Sony, których nie było dane mi poznać na komputerze osobistym, nie miałem czasu ślęczeć na kanapie z telefonem w dłoni i przeglądać materiałów zdradzających, gdzie dane sekrety są ulokowane. Dopiero w przypadku kolejnych produkcji, którymi były m.in. Marvel’s Spider-Man oraz The Order: 1886, platynę udało się zdobyć.

Jednak dzisiejszy tekst nie będzie skupiał się na zbieraniu trofeów – a przynajmniej nie jedynie. Dzisiaj postanowiłem poruszyć temat systemu wynagradzającego wbijanie osiągnięć, bo ten kuleje nie tylko na sprzętach Sony, ale również na Xboksie i największej platformie zrzeszającej graczy PC – Steamie. Niektórzy z Was zapewne powiedzą: “hola hola kolego, ale przecież Sony wynagradza wymaksowanie gry” – pragnę już na wstępie napisać, że podarowanie nam platyny nie jest – według mnie – wystarczającą nagrodą, na którą zasługujemy.

Ubisoft Connect wyróżniają punkty Uplay

Na warsztat wezmę Ubisoft Connect (dawniej znane jako Uplay), czyli aplikację, na której znajdziemy i przypiszemy wszystkie tytuły Ubisoftu – począwszy od Asasynów, przez Far Cry’e, a skończywszy na Watch Dogsach. Platforma nie może poszczycić się żadnymi funkcjami społecznościowymi, bowiem oprócz biblioteki, oferuje jedynie sklep i stronę, na której znajdują się wszystkie wiadomości stricte związane z produkcjami Francuzów.

Nie mam im za złe braku forum czy możliwości recenzowania gier – ja nigdy z takowych opcji nie korzystałem, bo wymieniać się opiniami nt. poszczególnych pozycji wolę na specjalnych, moderowanych stronkach skupiających się na grach wideo, a nie w miejscu, gdzie wartościowe wpisy zaraz są przygniatane pytaniami typu: “czy odpalę ten tytuł na tym PC?”.

Przesiadywać na Ubisoft Connect lubię nie dlatego, iż jestem fanem gier Ubis… Wróć. Fanem ich niektórych marek (z naciskiem na Assassin’s Creed i Far Cry), ale dlatego, że oferują oni coś, o czym myślał kilka lat temu Origin. System punktów, które zbieramy zdobywając osiągnięcia i zabierając się za przygotowane przez deweloperów wyzwania. Tutaj zwie się to punktami Uplay – nie byłoby w nich nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że możemy wymienić je na naprawdę ciekawe rzeczy.

Nie potrafię zliczyć, ile punktów Uplay już wydałem – myślę, że z parę tysięcy już będzie, co jest dosyć sporym wynikiem. Ale skoro jest na co, i można zrobić to całkowicie za darmo, dlaczego nie? Na ruszt wrzucę np. Assassin’s Creed Valhalla, dzięki któremu odblokowałem zestaw tatuaży dla Eivora, dodatkową misję “Droga Berserka” (w przypadku Assassin’s Creed: Origins otrzymywaliśmy aktywność polegającą na eksploracji piramid), skórkę dla wierzchowca, czy nawet spartański łuk mogący pochwalić się wysokimi statystykami.

Co więcej, punkty Uplay możemy przeznaczyć także na dodatkową zniżkę na zakupy w sklepie Ubisoftu. Jeśli mnie pamięć nie myli, to w poprzednim roku – jedynie za 100 punktów – mogliśmy nabyć rabat w wysokości 20% na daną produkcję. Świetna sprawa, ponieważ na taką zniżkę można zarobić spędzając w – przykładowo – Valhalli godzinę, wykonując przy tym dodatkowe wyzwania. Mnie jednak nigdy nie zdarzyło się, abym w wirtualnym portfelu nie posiadał minimum tysiąca punktów, ale jest to spowodowane zapewne tym, że osiągnięcia tytułów od “Ubi” są dla mnie bardzo przyjazne.

Origin i Steam śpią

Łącząc rabaty pojawiające się na specjalnych wyprzedażach i dodatkowe elementy, które możemy odblokować w grze, punkty Uplay to w moim odczuciu bardzo interesująca rzecz, której brakuje nie tylko Originowi, ale również i Steamowi (o Epic Games Store nawet nie wspominam, bo oni dopiero wdrażają podstawowe elementy do swojej platformy). Ten pierwszy coś w tym temacie, tak jak wspomniałem wyżej, działał, ponieważ doskonale pamiętam wdrażanie do życia punktów Origin.

Można było je zbierać także zdobywając osiągnięcia np. w trylogii Mass Effect. Potem można było kupować za nie m.in. dodatkowe stroje towarzyszy lub rozszerzenia do Mass Effect 2, ale system był tak zaprojektowany, że dopiero po paru latach wymienilibyśmy je na jakiś dodatek – oczywiście jeśli nie chcieliśmy ich dokupywać. Koniec końców Electronic Arts postanowiło zrezygnować z tejże funkcji. A szkoda, bo zamiast tego mogli ją ciekawie rozbudować i w latach popularności Origina przyciągnąć do aplikacji jeszcze więcej graczy.

A co z PlayStation i Xbox?

Zakończmy temat komputerów osobistych i przejdźmy do konsol PlayStation oraz Xbox. Tak jak już wspominałem na samym wstępie tekstu, “niebiescy” wynagradzają nasz trud w postaci podarowania na wirtualną półkę kolejnej platyny – ale nie zawsze tylko niej, ponieważ Japończycy nieczęsto wysyłają do wybranych odbiorców awatary mające ich wyróżnić na tle innych. 

Taki obrót spraw pokazuje czarno na białym, że da się zaoferować w tym temacie coś więcej. Dlaczego więc dla każdej większej gry Sony nie przygotuje specjalnego, pięknie prezentującego się awatara/motywu, a w przypadku tytułu ekskluzywnego – nawet i dodatkowego zadania, które otrzymalibyśmy po zdobyciu wszystkich trofeów. To będzie kosztować tyle co nic, a wywołałoby u wielu zainteresowanych uśmiech na twarzy. 

Xbox mógłby wynagradzać trud posiadaczy PC’tów, XONE i XSX|S tak samo – warto jednak zaznaczyć, że w ich przypadku wymagałoby to zdecydowanie więcej pracy, bowiem ich punktów zwykły użytkownik nie może przeznaczyć na nic. Właśnie ukończyłem – według mnie – bardzo udane The Medium i dopiero przy przeglądaniu najnowszych opinii posiadaczy produktu zauważyłem, że aplikacja Xboksa pozwala przejrzeć osiągnięcia i podejrzeć ilość punktów zdobytych w czasie rozgrywki. 

A co Wy sądzicie na temat wynagradzania osób maksujących gry? Wydawcy nie powinni ruszać tych funkcji na swoich platformach, czy też zaoferować trochę więcej nagród? Dajcie znać w sekcji komentarzy!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAgnieszka potrzebuje pomocy finansowej w leczeniu
Następny artykułKoronawirus – Raport Dnia. Piątek, 29 stycznia