Wejście na Sesję rady Miasta tylko dla zaproszonych gości. Jeśli nie ma Ciebie na liście, a chcesz skorzystać ze swojego konstytucyjnego prawa uczestniczenia w Sesji Rady Miasta, musisz kupić bilet w kasie muzeum Biskupów Warmińskich, założyć maseczkę i po pomiarze temperatury zostajesz wpuszczony. Jest to prawdopodobnie pierwszy przypadek płatnych Sesji Rady Miasta w historii Polskiego samorządu.
Porządku przy wejściu do zamku i uiszczania płatności za wejście na niedzielną sesję pilnował zamkowy strażnik. Dość wybiórczo, bowiem niektóre osoby wpuszczał bez maseczki, biletu czy nawet pomiaru temperatury. Są równi i równiejsi. Redaktora tejże strony, Lidzbarczanina z urodzenia także nie wpuszczono tak od razu na sesję, nakazono kupić bilet, pomiar temperatury i maseczka. Co do maseczki i temperatury nie ma wątpliwości, to konieczność. Płacenia za wejście na sesję oczywiście odmówiłem, powołując się na jeszcze obowiązujące zapisy w ustawie zasadniczej. Poprosiłem o rozmowę z kierownikiem muzeum, panią Małgorzata Jackiewicz-Garniec. Podczas oczekiwania na przełożonego, do muzeum weszło małżeństwo w średnim wieku, taki dialog:
Strażnik – „a państwo?”
M – My na sesję.
S – Macie zaproszenie?
M – Nie, nie mamy.
S – To nie wejdziecie. Bilety trzeba kupić i temperaturkę zmierzyć.
Pani i Pan, poszli do kasy uiścić opłatę za wejście na sesję. Po 2 minutach przyszła pani Kierownik.
Strażnik – tu pan chce wejść niby na sesję.
Kierownik muzeum – zaproszenie pan ma?
Redaktor – Nie, nie mam. Aby wejść na sesję nie potrzeba zaproszeń, bowiem jest to moje konstytucyjne prawo.
Kierownik – to ze względu na „kowida”, ale pójdę zorientować się, bo to nie my organizujemy sesję (ale kasę za wejście na sesję pobieracie – przyp. Red.).
Po chwili pojawia się pracownik Urzędu Miasta i osobiście „zaprasza” mnie na sesję, robiąc po drodze uwagi, że stwarzam problemy.
Wygląda na to, że Przewodniczący Rady Miasta już tak „odjechał” z wazeliną, że zorganizował sesję tylko dla „swoich” – na zaproszenie. Być może, w swoim gronie mniej wstydliwym jest stare dobre poklepywanie się po ramieniu i mówienie, jak dobrze jest w mieście i jak się rozwija.
Sama sesja przebiegła w sposób schematyczny, była kalką tych z przed lat. Relacja nie jest potrzebna. Jednak osoba koniecznie chcąca poczuć ducha „święta samorządu” jakim jest sesja, może obejrzeć sesję np. z 2010r. i kolejne, kiedy miastu burmistrzował pan Wajs. Obecny Wiśniowski wyuczoną retoryką przekazu prawie doskonale naśladuje poprzednika. Różni ich tylko jedna literka w wymowie słowa Lidzbark Warmiński – Artur Wajs mówił poprawnie „Lidzbark”, Jacek Wiśniowski do dzisiaj mówi „Lidzbarg” tudzież „Lidzbargu”. Ta jedna literka bardzo boli podczas słuchania Burmistrza miasta, do wybaczenia panu sprzedającemu ziemniaki na rynku (z całym szacunkiem do tego pana).
Jednak prawdziwym szokiem okazało się uczestniczenie w sesji, Burmistrza Piwnicznej-Zdroju pana Chorużyka. Przyjechał na zaproszenie tutejszego Burmistrza „Lidzbarga” Warmińskiego. To przejaw skrajnej nieodpowiedzialności i lekceważenia zdrowia nas wszystkich. Jak można zapraszać osobę z tzw. „czerwonej strefy” zachorowalności na covid-19 do naszego miasta i powiatu szczycącego się praktycznie zerową zachorowalnością? Na samej sesji tylko 3 lub 4 osoby miały maseczki, pan z powiatu Nowosądeckiego (blisko 700 aktywnych chorych), Burmistrz Piwnicznej nie nosił jej nigdzie. Witał się z innymi, uczestniczył w spotkaniach itp. Gratulujemy Burmistrzowi Wiśniowskiemu rozsądku. W czasie sesji, po sprawdzeniu, że Piwniczna-Zdrój jest w „czerwonej strefie” autor tychże słów natychmiast opuścił Sesję. Transmisja wirusa podczas sesji gwarantowana, co widać na poniższych zdjęciach.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS