Czy przed sprzedażą samochodu wyjmuje się z niego silnik, żeby uzyskać lepszą cenę? Do podobnej ekwilibrystyki doszło przy ostatniej odsłonie przymusowej restrukturyzacji banków Leszka Czarneckiego.
Leszek Czarnecki mógł odetchnąć z ulgą. Po ponad dwóch latach batalii, w której prokuratura próbowała przekonać sąd do aresztowania go w związku z aferą GetBack, 23 kwietnia linia oskarżycieli ostatecznie upadła. “Sąd uznał, że prokuratura nie uprawdopodobniła popełnienia przez niego przestępstwa” – cieszył się na platformie X Roman Giertych, którego kancelaria reprezentuje interesy bankiera. Ściślej, prokuratorzy próbowali przekonać sąd, że Czarnecki, jako właściciel dwóch banków, wiedział o tym, że pracujący dla niego menedżerowie handlowali funta kłaków niewartymi obligacjami spółki windykacyjnej GetBack (która skądinąd też kiedyś do Czarneckiego należała).
Lepsza koniunktura u byłego miliardera, obecnie multimilionera, nie trwała jedna długo. Dziesięć dni później zapukał do niego komornik i zajął prawie połowę należących do niego akcji firmy Getin Holding. To jeszcze nie oznacza, że Czarnecki stracił 40 mln zł – ów pakiet zajęty został na razie na wszelki wypadek. Komornik działał na zlecenie syndyka masy upadłości jednego z upadłych banków Leszka Czarneckiego, który domaga się od bankiera i powiązanych z nim podmiotów zwrotu prawie miliarda złotych. Syndyk upiera się, że Czarnecki bezprawnie przejął kontrolę nad należącymi do jego banków i wartymi krocie spółkami leasingowymi tworzącymi grupę VB Leasing. To jeden z największych do niedawna podmiotów leasingowych w Polsce, który został wchłonięty przez Podmiot Zarządzający Aktywami, instytucję kontrolowaną przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS