A A+ A++

Rynek samochodów elektrycznych kurczy się z miesiąca na miesiąc. W europejskich portach zalegają tysiące niesprzedanych aut bateryjnych, a producenci ograniczają produkcję w fabrykach. Analitycy nie mają wątpliwości – popyt spada, a po ograniczeniu dotacji, kierowców najzwyczajniej nie stać na zakup samochodów zasilanych prądem.

Jeszcze do niedawna analitycy, politycy i producenci przekonywali, że samochody elektryczne szybko zdominują rynek motoryzacyjny w Europie. Po początkowych zachętach i licznych dofinansowaniach, pojazdy bateryjne miały się upowszechniać, tanieć i stopniowo zastępować modele spalinowe. Potwierdzeniem takiej prognozy wydawały się być wyniki sprzedaży w bogatych krajach, takich jak Norwegia czy Szwecja. Chociaż w teorii wszystko brzmiało pięknie, dziś już wiadomo, że plany mocno rozjechały się z rzeczywistością, a słabnące statystyki sprzedaży są dowodem, że kierowcy w Europie wciąż nie są gotowi na elektrorewolucję.

Klienci odwracają się od samochodów elektrycznych

Sugeruje tak m.in. najnowszy raport sporządzony przez Bloomberga. Agencja przypomina, że tysiące niesprzedanych samochodów elektrycznych zalegają w europejskich portach, a producenci są zmuszeni do zmian swoich dotychczasowych strategii. Po początkowym boomie na modele bateryjne, klienci coraz chętniej wracają do starych i dobrze sprawdzonych pojazdów spalinowych. Zdaniem analityków, przyczyn odwrócenia się trendu jest kilka.

Jednym z nich jest zmniejszenie lub całkowite wycofanie się niektórych krajów europejskich z dopłat do pojazdów elektrycznych. Nie ma co ukrywać, że to właśnie dodatkowe finansowanie w dużej mierze odpowiadało za popyt na samochody bateryjne. Gdy dopłat zabrakło, wielu klientów powróciło do wciąż dużo tańszych samochodów spalinowych lub zdecydowało się wybrać modele hybrydowe. Najlepszym tego przykładem mogą być Niemcy, które po wycofaniu rządowych dotacji, zaliczyły spadek sprzedaży samochodów elektrycznych o niemal 55 proc.

Zmniejszenie zainteresowania autami na prąd, przy jednoczesnym wprowadzeniu agresywnej polityki sprzedażowej Tesli, zmusiły producentów do obniżania cen. To odbiło się na kondycji finansowej m.in. firm leasingowych, które w ofercie mają auta elektryczne. Nagła obniżka cen nowych aut oznacza również gwałtowny spadek wartości rezydualnej aut używanych. Nie bez znaczenia jest także fakt, że ubezpieczenia i koszty napraw samochodów elektrycznych są nierzadko sporo droższe niż w przypadku pojazdów spalinowych, a rozwój potrzebnej infrastruktury ładowania wciąż w wielu krajach pozostawia wiele do życzenia.

Jako potwierdzenie powyższego, Bloomberg przytacza słowa Naeema Badiuzzamana – Brytyjczyka, posiadacza elektrycznego Mercedesa EQB. Mężczyzna twierdzi, że po początkowym zadowoleniu z bezemisyjnego pojazdu, teraz zastanawia się nad jego sprzedażą. Niewielka liczba stacji ładowania oznacza dla niego regularne 45-minutowe oczekiwanie na doładowanie, a to jest konieczne nawet przy pokonywaniu średnich dystansów. Jak podkreśla Badiuzzaman, po zakończeniu dwuletniej umowy najmu, planuje on przesiąść się na samochód hybrydowy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOchroń ekran swojego telefonu z marką Forcell
Następny artykułAnomalia. Coś takiego się nie zdarza