W naszym życiu społecznym i politycznym tyle niewiadomych, tyle czarnych łabędzi krąży wokół, że stawianie jakichkolwiek politycznych prognoz w tym okresie przypomina bardziej wróżenie z fusów. Przecież jeszcze niedawno większość analiz przewidywała powyborczy rok spokoju – a zdarzył nam się rok najtrudniejszy chyba od strasznego 2010.
Z tym większą ostrożnością należy podchodzić do rzekomych analiz ludzi obecnej opozycji, którzy nie tylko życzą sobie kresu rządów Zjednoczonej Prawicy po kolejnych wyborach, co się przecież może zdarzyć (na tym polega demokracja), ale także głoszą tezę o tej klęski nieuchronności.
Specjalistą od takich przepowiedni jest pan Roman Giertych, który od lat produkuje je taśmowo, podejrzewam iż w jakiejś duchowej koniunkcji z panem Tomaszem Lisem. Świadczy o tym wspólny obu panom zerowy poziom refleksji po niespełnieniu się wszystkich poprzednich przepowiedni. Cóż, to cecha dziś niestety powszechna w publicystyce, także po prawej stronie. Pragnienie zdobycia „lajka” silniejsze jest niż wszystko.
Co zatem znajdziemy w najnowszej z nich?
Mecenas swój wpis zatytułował znana już nam frazą „Początek końca PiS”.
Kaczyński znalazł się w pułapce. Postawił całą kartę na zwycięstwo Trumpa i przegrał.To stawianie polegało na takim kursie spraw w Polsce, który musiał wywołać konflikt z UE (szczególnie wprowadzanie dyktatury poprzez przejmowanie wymiaru sprawiedliwości), a z drugiej strony poprzez serwilistyczne zabiegi o poparcie ze strony Trumpa i Republikanów. Te zabiegi o tyle były skuteczne, że rzeczywiście to poparcie otrzymywał. Zniesienie wiz i spektakularne wizyty Dudy u Trumpa i Trumpa u Dudy znacząco przyczyniły się do wygrania przez PiS wyborów w cyklu lat 2018-2020
— ocenia mecenas.
Dalej mamy wywody o niemożności przejęcia sądownictwa, które pomińmy, bo są absurdalne, jako iż nikt nie chce tego robić. Ciekawy jest ten fragment:
Każdy rok oznacza bowiem kilkaset tysięcy młodych wyborców więcej, którzy w swej masie nienawidzą PiS i oznacza również odchodzenie starszych pokoleń, które raczej sprzyjały PiS (odchodzenie to przyspiesza ponuro nieudolna polityka dotycząca epidemii). W rezultacie za dwa lata nie ma takiej matematycznej możliwości, aby PiS mógł wybory wygrać.
Ile w tym prawdy? Niewiele, bardzo niewiele. Warto patrzeć na ten i podobne teksty nie jako na analizy, ale próby narzucenia narracji, a także zastraszenia ludzi Zjednoczonej Prawicy – bo takie wątki też tam się znajdują.
CZYTAJ WIĘCEJ: Giertych przepowiada „początek końca PiS-u” i zdradza plany Tuska: Na horyzoncie widać, że z nową siłą zabiera się za politykę w Polsce
Spójrzmy na fakty.
Nieprawdziwa jest teza, że wchodzące w dorosłość młode pokolenia przeważają szalę, rozstrzygają iż obóz Zjednoczonej Prawicy musi przegrać. To twierdzenie tak naiwne, że aż przykro polemizować. Ale trzeba. Otóż są to roczniki z niżu demograficznego, ich waga jest mniejsza niż kiedyś. W zachodnich demokracjach dawno już zauważono iż kryzys demograficzny zwiększa znaczenie wyborców starszych. Poza tym zderzenie z dorosłym życiem zmienia często spojrzenie na wiele spraw. Ekstremizm pani Lempart, przytulony przez opozycję, może mieć efekt odwrotny. No i najważniejsze: pewnie w otoczeniu pana Giertycha wszyscy młodzi nienawidzą PiS, ale to za mało, by przełożyć taką tezę na całą populację.
Nieprawdziwa jest teza, że personalna bliskość z urzędującym prezydentem Stanów Zjednoczonych daje zwycięstwo wyborcze w Polsce, a ideologiczna z nim rozbieżność je odbiera. Gdyby tak było, Ewa Kopacz wygrałaby wybory w roku 2015. To jest czynnik ułatwiający bądź zawężający pole manewru, ale nic więcej.
Nieprawdziwa jest teza, że – jak twierdzi mecenas Giertych – majaczące podobne na horyzoncie ponowne mocne wejście Donalda Tuska do polskiej polityki oznacza kłopoty dla PiS. Jest odwrotnie – to by szanse PiS zwiększyło. Jaka jest moc negatywna tego polityka zobaczyliśmy przy okazji ostatnich wyborów europejskich, gdzie grał za patrona Koalicji Europejskiej, ale i w niedawnych wyborach prezydenckich gdzie i Rafał Trzaskowski uznał, że musi byłego premiera wysłać na emeryturę.
Nieprawdziwa jest teza, której Giertych nie postawił ale inni to czynią, że można przyszły rozkład sił w parlamencie PiS wyczytać z obecnych sondaży. Pod względem nastrojów społecznych, wskutek zmęczenia epidemią, jesteśmy na dnie i jeśli weźmiemy to pod uwagę, to poparcie dla obozu rządzącego jest na solidnym poziomie.
Nieprawdziwa jest teza, przyjmowana przez ludzi opozycji za pewnik, że Zjednoczona Prawica będzie leżała do góry brzuchem i czekała biernie na rozwój wydarzeń. Za niedocenianie umiejętności premiera Jarosława Kaczyńskiego, zdolności tego polityka do korekty kursu (ślepi są, że pewnych zmian już zachodzących nie widzą) i mobilizacji swoich ludzi opozycja zapłaciła kilkoma porażkami z rzędu. Widać mają ochotę na kolejną.
Nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte, tak jak nie było żadnego szklanego sufitu poparcia dla PiS. Jak Andrzej Duda mógł wygrać wybory prezydenckie, przy maksymalnej mobilizacji opozycji, przy wymianie jej kandydata, w skrajnie niekorzystnych warunkach. A przecież – nie miał podobno szans.
Wszystko zdecyduje się w momencie, gdy minie czas epidemii. Wtedy Polacy ocenią, jak Polska sobie z tym wielkim kryzysem poradziła, wtedy rozejrzą się za pomysłem na przyszłość. Z tego co słychać, premier Mateusz Morawiecki już nad takim planem „Nowego Ładu” pracuje.
A opozycja? Pewnie czyta na serio wywody pana Giertycha, wierzy w prognozy uzależnionego od Twittera i skoków emocjonalnych pana Lisa i wyśpiewuje osiem gwiazdek.
Zobaczymy, czy to na pewno dobra strategia.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS