A A+ A++

– Decyzja o jego odejściu naprawdę zapadła – mówią nasi rozmówcy z partii. – Ale prezes czeka, aż się trochę to szaleństwo wokół niego uspokoi.

Jednak, jak mówią politycy PiS, partia doskonale sobie zdaje sprawę, że Mejza to „polityczny szantażysta” i podejrzewają, że kiedy tylko wyleci za burtę, przestanie wspierać w głosowaniach partię rządzącą. Dlatego póki PiS ma głos Mejzy postanowiło załatwić też sprawę TVN, bo przegranie tego głosowania w Sejmie byłoby dla partii bardzo trudne wizerunkowo. Pewnie trudniejsze nawet, niż sprawa Mejzy.

To jednak nie koniec, bo wojna PiS z niezależnymi od rządu mediami nie ma końca.

Dzień bez polityki

Na dobre zaczęło się pięć lat temu. 16 grudnia 2016 roku dziennikarze wszystkich redakcji z inicjatywy polskiego Press Clubu zapowiedzieli dzień bez polityki. Zaczęło się od tego, że PiS postanowiło usunąć z Sejmu korespondentów parlamentarnych. Skończyło – trzytygodniową opozycyjną okupacją sali plenarnej.

– Z informacji, które do mnie docierają, wynika, że dziennikarze nie zostaną wyrzuceni z Sejmu, ale za to wzrośnie komfort ich pracy – mówiła ówczesna rzeczniczka klubu PiS Beata Mazurek udając, że decyzja leży po stronie administracyjnych władz Sejmu, a nie partii. Dla dziennikarzy przygotowywano salę poza gmachem parlamentu, tak by – co już padało w nieoficjalnych rozmowach – nie plątali się po korytarzu, bo trudno przed nimi uciec. Oficjalnie politycy PiS mówili wprost: dziennikarze mają nieznośny zwyczaj zadawania pytań.

– Proszę nie zadawać tego rodzaju pytań, bo one są prowokujące i trochę nie na miejscu. Zrobimy szkolenia dla dziennikarzy, żeby wiedzieli, jak zadawać pytania – odpowiedział w Sejmie ówczesny minister środowiska Jan Szyszko na pytanie o Puszczę Białowieską. Wtórował mu pytany o Stadninę w Janowie Krzysztof Jurgiel, który twierdził, że pytania dziennikarzom „ktoś podsuwa”. Inni politycy PiS z pełnym oburzeniem przekonywali, że nie może być tak, że dziennikarz pyta wciąż o to samo i polityk musi odpowiedzieć.

W Sejmie mówiono wówczas, że cały problem zaczął się od tego, że Jarosław Kaczyński zdenerwował się, bo dziennikarze zaczepili go w jakiejś sprawie.

Po proteście mediów i okupacji Sejmu przez opozycję, PiS wycofało się z pomysłu wyrzucenia dziennikarzy z Parlamentu. Ale to był dopiero początek.

Dekoncentracja

Nie udało się siłą – PiS postanowiło sposobem. W mediach pojawiło się odmieniane na wszystkie sposoby słowo „dekoncentracja”. Dekoncentrację w 2017 r. zapowiedział sam Jarosław Kaczyński, a wiceminister kultury Jarosław Sellin przygotował założenia do ustawy.

– To było sygnalizowane już od wielu lat, że Polska popełniła przez ostatnie ćwierć wieku poważne błędy jeśli chodzi o dopuszczenie do tak dużej koncentracji właścicielskiej, zwłaszcza kapitału zagranicznego w mediach prasowych – reklamował swój projekt Jarosław Sellin. Przykładem koncentracji były głównie media regionalne i lokalne. – Poważne państwa Unii Europejskiej na to sobie nie pozwalają. Mają szczegółowe regulacje prawne, które do tego nie dopuszczają – tłumaczył wiceminister kultury. Zapowiadał jednocześnie, że projekt będzie wczesną jesienią. Już zimą okazało się, że go nie będzie i na razie poleży w szufladzie.

Warto jednak zwrócić uwagę, że PiS już cztery lata temu uznało, że dekoncentrację trzeba rozpocząć od mediów lokalnych. Stąd doprowadzenie do kupienia Polska Press przez Orlen i Daniela Obajtka. W wielu miejscach obywatele mają dostęp tylko do TVP i lokalnych gazet. Przejęcie Telewizji Publicznej przy pomocy Jacka Kurskiego poszło sprawnie, a sprawę lokalnej prasy załatwiło przejęcie jej przez Obajtka i Dorotę Kanię.

Ustawa o fake newsach

To był indywidualny pomysł obecnego europosła Dominika Tarczyńskiego. Trochę już zapomniany „bulterier PiS” przygotowywał swoje rozwiązania, które miały walczyć z „zalewem fake newsów”. Poseł PiS chciał, żeby o skierowaniu do sądu sprawy fałszywej informacji decydowała rada złożona z polityków, dziennikarzy czy prokuratorów. Sąd w przyspieszonym, podobnym do wyborczego, trybie decydowałby czy informacja była prawdziwa czy nie. Za kłamstwo groziłyby wielomilionowe kary.

Poseł twierdził, że ma poparcie samego Jarosława Kaczyńskiego. Ustawa była zapowiadana przez prawie dwa lata. Okazało się, że posłowi tylko wydawało się, że ma poparcie. Politycy PiS śmiali się na sejmowych korytarzach, że trzeba by w przepisach dać gwiazdkę i drobnym drukiem dopisać „nie dotyczy TVP”, bo inaczej narodowy nadawca się nie wypłaci. Ustawa przepadła, ale pomysł na takie rozwiązanie wcale nie. Teraz zaczyna o nim mówić Solidarna Polska. Chociaż partia Zbigniewa Ziobro skupia się bardziej na działaniu social mediów i fake newsach rozpowszechnianych w internecie.

Podatek od reklam

Następny był podatek od cyfrowych gigantów. Prawo i Sprawiedliwość, otwierając kolejna kampanię wyborczą ogłosiło, że „opodatkuje cyfrowych gigantów i uzyska wpływy w wysokości miliarda”. To miało między innymi sfinansować część obietnic wyborczych z 2019 roku. Podatek miał wejść w życie 1 stycznia 2020 roku. Ale już 3 września przebywający z wizytą w Polsce ówczesny wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Mike Pence wygłosił dość zaskakujące podziękowania dla polskiego rządu, który miał się z pomysłu podatku wycofać.

I o ile wycofał się z koncepcji opodatkowania naprawdę wielkich globalnych firm jak Facebook czy Google, to nie zrezygnował z próby uderzenia podatkiem w polskie media. Podatek od reklam wrócił na początku tego roku. Ministerstwo Kultury przedstawiło projekt w którym dodatkowa opłata – w całej koncepcji rząd unika używania słowa podatek jest to albo składka albo danina – byłaby przekazywana na Narodowy Fundusz Zdrowia i fundusz ratowana zabytków a pochodziłaby z opłat za reklamy konwencjonalne i internetowe. Ustawa została napisana tak, że uderzała w największe tytuły prasowe jak „Gazeta Wyborcza” czy „Rzeczpospolita”, ale na przykład w niewielkim stopniu w „Gazetę Polską”. Ucierpiałyby Polsat i TVN, ale już nie TVP, która może zawsze liczyć na wsparcie rządu.

„Rzecznik Praw Obywatelskich z najwyższym zaniepokojeniem przyjmuje ogłoszoną przez rząd inicjatywę, której celem jest wprowadzenie nowego podatku od przychodów uzyskiwanych przez media z reklamy. Może to wpłynąć w sposób istotny na ograniczenie wolności mediów i wolności słowa, a tym samym ograniczenie prawa obywateli do informacji. Rzecznik w pełni solidaryzuje się z akcją protestacyjną „Media bez wyboru”, w której uczestniczy wielu wydawców i dziennikarzy” – pisał o podatku Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.

Rząd z podatku się wycofał po akcji Media bez wyboru. Przyszedł czas na rozwiązania praktyczne, a nie ustawowe.

Kupno Polska Press

Jak czegoś nie da się podporządkować – trzeba to kupić. W kwietniu Orlen kupił Polska Press. PiS uznało, że najprościej będzie kupić media za pieniądze obywateli, czyli spółek Skarbu Państwa. Orlen wyłożył na lokalną prasę 210 milionów złotych. Mimo wcześniejszych zapowiedzi, że w dziennikach regionalnych nic się nie zmieni, Daniel Obajtek natychmiast wprowadził swoje porządki. Jak głosiła plotka z Nowogrodzkiej prezes Orlenu naprawdę wierzył przez chwilę, że wystarczy kupić Polska Press, a wszystko jakoś się ułoży. Ale Nowogrodzka szybko wybiła to prezesowi Orlenu z głowy. Redaktor naczelną została Dorota Kania znana ze swojego umiłowania PiS. Redaktorami dzienników regionalnych zostawali kolejni dziennikarze, których polityczne sympatie nie budzą wątpliwości. Dziennikarze od lat tworzący lokalne media zaczęli po prostu odchodzić albo byli wyrzucani z pracy.

Kupno Polska Press było tak łatwe, że w PiS skrystalizował się pomysł, że tak właśnie trzeba sprawę mediów w końcu załatwić. Po prostu je kupić. Oczywiście te, których właściciele nie będą chcieli porozumieć się z władzą.

Tylko jak kupić coś czego nikt nie chce sprzedać? Wystarczy wprowadzić prawo, które właścicieli do sprzedaży zmusi.

Lex TVN

I tu pojawił się poseł Marek Suski ze swoją ustawą. Wyskoczył trochę jak Filip z konopii. Wyglądało na to, że w PiS wielu polityków w ogóle nie rozumie, o co Suskiemu z tym TVN chodzi. Ale przecież Marek Suski to najstarsza i najwierniejsza gwardia prezesa i nie robi nigdy niczego bez jego zgody. Lex TVN to właśnie próba zmuszenia amerykańskiego właściciela do sprzedaży telewizji w Polsce. Po TVN przyjdzie kolej na RMF FM czy Radio Zet, którego przejęcie przez Agorę zablokował UOKiK. Zresztą plotki o tym, że Orlen rozpatruje także kupno stacji radiowej pojawiły się już w połowie roku. Podobnie było w przypadku „Rzeczpospolitej”. Zresztą poseł Suski w ogóle nie ukrywał celu swojej ustawy.

– Jeśli się uda tę ustawę przeprowadzić i jakaś część tych udziałów zostanie być może wykupiona też przez polskich biznesmenów i będziemy mieli jakiś tam wpływ na to, co dzieje się w tej telewizji, to na pewno nie będzie tak jak z Polska Press, że można to było odkupić. Ale rzeczywiście kolejne kroki w tym kierunku będą robione – mówił na spotkaniu z Klubem „Gazety Polskiej”. Kilka dni temu powtórzył, że nie ma w Polsce silnych mediów popierających rząd. A jak nie ma, to musza się pojawić.

Żeby zrozumieć dlaczego Prawo i Sprawiedliwość chce mieć media o dużym zasięgu, z wiernymi widzami, wystarczy obejrzeć piątkowe wydanie „Wiadomości” w TVP. URE ogłasza podwyżki cen prądu i gazu. Czy widz największego programu informacyjnego telewizji publicznej miał szansę o tym usłyszeć? Nie. Było za to o tym, ile rząd przeznaczył w budżecie na programy społeczne, o złym Adamie Michniku, a jako wisienka na torcie wystąpił Jacek Kurski zapowiadający Sylwestra Marzeń.

Ale najlepszym przykładem tego po co PiS są media działające zgodnie z linią partii jest sprawa pana Sebastiana i jego Seicento. Wypadek kolumny wiozącej premier Beatę Szydło sprzed ponad 5 lat od razu został skomentowany przez programy TVP zgodnie z narracją narzuconą przez rząd. Wiadomości przerysowały nawet linie na drodze tak aby widzowie zobaczyli, że była tam przerywana a nie podwójna ciągła. W materiale też bardzo wyraźnie było słychać sygnały dźwiękowe, które – jak „Gazecie Wyborczej” opowiedział jeden z funkcjonariuszy – były wyłączone. O czym „Wiadomości” również nie poinformowały swoich widzów.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWigilia u Przedszkolaków
Następny artykułJacek Zengteler, Yareal: Musimy zmierzyć się z wyzwaniami, których przed pandemią nie było