A A+ A++

W polskiej historiografii i dysputach politycznych w czasie drugiej wojny światowej i bezpośrednio po niej istniały dwa główne stanowiska w sprawie tego, z kim Polacy powinni współpracować, aby zapewnić niepodległy byt ojczyźnie. Pierwsze w zasadzie było kontynuacją postrzegania sojuszy sprzed największego dotychczas konfliktu zbrojnego na świecie. Obóz londyński i polski rząd na uchodźstwie gloryfikował rolę aliantów zachodnich, najpierw Francji, a potem Wielkiej Brytanii, w wyzwalaniu ziem polskich i decydowaniu przyszłym kształcie państwa polskiego. Drugi – którego podstawą była Polska Partia Robotnicza – prymat dawał Moskwie i Stalinowi. W Polsce ludowej cenzura nie dopuszczała żadnych odstępstw od jedynej słusznej koncepcji uznania Związku Sowieckiego za wyzwoliciela i ostoję. Nie było mowy o dopuszczeniu trzeciej drogi, której zwolennicy – będący w znacznej mniejszości – chcieli sojuszu z Trzecią Rzeszą jako drogi do zachowania suwerenności kraju.

Podejście takie prezentował Władysław Studnicki, który siebie samego określał jako „czołowego polskiego germanofila”. Biografia autorstwa Piotra Zychowicza pokazuje losy politycznego proroka i jednego z czołowych polskich geopolityków od czasów, gdy jeszcze był socjalistą aż po śmieć w Londynie, na emigracji poza ojczyzną, o której wolność walczył przez całe swoje życie, wyrzekając się dóbr prywatnych. Historia Studnickiego mającego sprecyzowane poglądy polityczne rozpoczyna się wraz z wybuchem Wielkiej Wojny i podniesienia sprawy polskiej niepodległości na arenie międzynarodowej. Wówczas obrał linię zbliżenia z Niemcami i był jej wierny do końca życia.

Z jego inicjatywy 21 lipca 1916 roku w ówczesnym Królestwie Polskim powstał Klub Państwowców Polskich głoszący program odbudowy niepodległego państwa polskiego w oparciu o Drugą Rzeszę pod auspicjami cesarza Wilhelma II. W pewnej mierze zgadzał się z Piłsudskim, choć należał do tak zwanych aktywistów i, utrzymując kontakty z generalnym gubernatorem warszawskim Hansem Hartwigem von Beselerem, zabiegał o utworzenie Polskiej Siły Zbrojnej. Akt 5 listopada wydany przez dwóch cesarzy uważał za wielkie zwycięstwo i zwrot w tworzeniu państwa polskiego. Proces tworzenia Polnische Wehrmacht ujawnił już pierwsze problemy i jest powodem rozejścia się dróg Piłsudskiego i Studnickiego. Kryzys przysięgowy z kwietnia 1917 roku jest pierwszą większą porażką geopolityczną polskiego germanofila.

Siłą napędową Studnickiego jest jego Moskalofobia. Nie akceptuje Rosji bolszewickiej, ale tak zwaną białą Rosję uznaje za największe zagrożenie dla Drugiej Rzeczypospolitej. Postuluje przesunięcie granic terytorium aż do Prypeci, a przerwanie pogoni za uciekającymi bolszewikami po wygranej kampanii w 1920 roku nazywa wielkim błędem. Traktat ryski z marca 1921 roku określa zdradą i upatruje w nim źródła przyszłych problemów. W dwudziestoleciu międzywojennym przekonywał polityków, że należy zrobić wszystko, aby oprzeć się Sowietom. Dlatego też chciał sojuszu z Trzecią Rzeszą. Dojście Hitlera do władzy traktował jako szansę dla zbudowania bloku państw Europy Środkowej pod przewodnictwem Niemiec na bazie idei interesu gospodarczego oraz poszanowania narodowych kultur i odrębności.

Z wielkim entuzjazmem powitał zawarcie Deklaracji polsko-niemieckiej o niestosowaniu przemocy z 26 stycznia 1934 roku. Oś Berlin-Warszawa określił jako najlepsze wyjście w ówczesnej sytuacji geopolitycznej, a Hitlera uważał początkowo za męża stanu, choć później swoje poglądy mocno zweryfikował. Sojusz z Francją i brytyjskie deklaracje traktował z przymrużeniem oka, twierdząc że w krytycznych momentach nie będą one w stanie udzielić pomocy broniącej się Polsce, gdyby ta musiała walczyć z Niemcami. Próbował ratować sytuację po wolcie ministra spraw zagranicznych Józefa Becka i jego przemówieniu z 5 maja 1939 roku. Był zwolennikiem wyrażenia zgody na niemieckie żądania w sprawie Wolnego Miasta Gdańska, eksterytorialnego korytarza do Prus Wschodnich i dołączenia do wojsk niemieckich idących na Moskwę. Walka ramię w ramię z Wehrmachtem przeciwko Sowietom – według niego – była zgodna z polską racją stanu. Jako przykład podawał, że w swojej historii Rzeczpospolita znacznie częściej walczyła z Rosją niż z Niemcami.

Z jego pamiętników – na których bazuje Zychowicz – wyłania się obraz człowieka o sprecyzowanych poglądach, zdecydowanego, porywczego, ale przede wszystkim osoby, dla której dobro ojczyzny jest dobrem najwyższym. Angażowanie się w niedochodową działalność polityczną sprawiało, że rodzina Studnickich cierpiała biedę. W przededniu drugiej wojny światowej odbywa nawet podróż do Berlina, chcąc sam przekonać przywódców nazistowskich Niemiec, że zawarcie Paktu Ribbentrop-Mołotow jest złym posunięciem i nie jest zgodne z niemiecką racją stanu. Musi jednak pogodzić się z porażką.

W publikacjach wykazuje się niemałym proroctwem i przewiduje klęskę w kampanii wrześniowej 1939 roku w wojnie z Niemcami, sowiecki cios w plecy i bierną postawę aliantów, którą można porównać ze zdradą. Po wybuchu drugiej wojny światowej żądał od Hitlera, aby porzucił zbrodniczą politykę okupacyjną w Polsce. Wykazywał się godną podziwu odwagą, pojawiając się na Szucha i żądając natychmiastowego kontaktu z niemieckim urzędnikami. Wielokrotne interwencje na rzecz aresztowanych rodaków – przetrzymywanych na Pawiaku lub w różnych obozach koncentracyjnych – są warte podkreślenia. Studnicki był przy tym bity i poniżany. Nie wyparł się jednak swoich poglądach, nadal upatrując możliwości porozumienia się z Trzecią Rzeszą. Gotowy był nawet stanąć na czele kolaboracyjnego rządu, aby ratować Polaków przed terrorem. Chciał dotrzeć do najważniejszych przywódców niemieckich, w tym Hitlera, Himmlera czy Ribbentropa. Posłuch znalazł wśród urzędników niemieckiego ministerstwa sprawa zagranicznych, które znało jeszcze ideały starej Rzeszy, i niektórych oficerów Wehrmachtu. Pisał również memoriały na temat zbrodniczej działań SS i Gestapo na ziemiach Polskich i w efekcie trafił na Pawiak.

Piotr Zychowicz – „Germanofil”. Rebis 2020. Stron: 640. ISBN: 978-83-8188-103-6.

Mimo rosnącej skali niemieckich zbrodni wojennych w Polsce nie poddał się i nadal przekonywał, że porozumienie z Niemcami jest możliwe, ale po ustąpieniu Hitlera i odsunięciu od władzy nazistowskich zbrodniarzy. Przymierze z Czwartą Rzeszą miało być sposobem na uniknięcie największego zagrożenia, które miało przyjść ze Wschodu. Studnicki nie popierał działań Armii Krajowej. Sprzeciwiał się zamachom, sabotażom i akcji „Burza”. Twierdził, że działania te przyczyniały się do śmierci wielu młodych ludzi, którzy mogliby stanowić o sile intelektualnej narodu po wojnie. Na tych działaniach korzystali Sowieci, a prezentem dla Stalina było powstanie warszawskie, którego skutkiem było zniszczenie polskiej stolicy.

Wraz ze zbliżaniem się frontu Studnicki musi uciekać, gdyż dostanie się do sowieckiej niewoli bez cienia wątpliwości skończyłoby się dla polityka o takich poglądach tragicznie. Czekałaby go kula w potylicę. Uciekł najpierw do Budapesztu, potem do Rzymu, swoją tułaczkę kończąc w Londynie, gdzie przebywał aż do śmierci. Nic dziwnego, że po wojnie w kraju opanowanym przez komunistów Studnicki był „wrogiem ludu” i „faszystą”. Nie miał miejsca wśród bohaterów tej wojny, a na emigracji męczył się, nie mogąc sobie znaleźć miejsca.

Na koniec Zychowicz zaznacza, że nie zamierza ukrywać antysemityzmu Studnickiego. Wyprowadza jednak Czytelnika z błędu, gdyż polski germanofil nie był typem podobnym do nazisty. Miał swoje poglądy i bliżej było mu do syjonistów, zwolenników budowy państwa żydowskiego w Palestynie. Proponował emigrację Żydów z Polski, która miałaby jednak humanitarny wymiar, po uprzednich negocjacjach z organizacjami syjonistycznymi i za odpowiednim odszkodowaniem. Pragnął jednak zatrzymać bardziej światłe umysły, które budowałyby potencjał Drugiej Rzeczypospolitej.

Z Zychowiczem można się nie zgadzać, można po prostu go nie lubić, ale warto przeczytać. Książki, które pisze sprzeciwiają się głównemu nurtowi, który ukuto w polskiej historiografii po drugiej wojnie światowej aż do dzisiaj. Odrzucano wszelkich twórców koncepcji zawarcia sojuszu z Niemcami, określając ich jako zbrodniarzy wojennych (tak jakby Sowieci nimi nie byli). Zychowicz w swoich koncepcjach nawiązuje do idei Józefa Mackiewicza, Władysława Studnickiego, Stanisława Cata-Mackiewicza oraz Adolfa Bocheńskiego, publicystów, którzy hołdowali kierunkowi niemieckiemu i antyrosyjskiemu.

Do strony redakcyjnej książki nie można mieć zastrzeżeń, drobne literówki, które się pojawiają nie utrudniają odbioru całości. Znalazły się w niej dwa wkłady zdjęciowe, które zawierają fotografie Studnickiego oraz inne z epoki. Dużą zaletą jest wykorzystanie materiałów źródłowych, w tym wspomnień Studnickiego i jego syna, Konrada, a także szeregu innych osób, które Studnickiego znały. Niemniej jednak Czytelnik może poznać Studnickiego również tej strony, która mówi o jego porywczości, ale także realizmie politycznym. Polski germanofil bez ogródek określa swój stosunek do marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, Kazimierza Sosnkowskiego, Józefa Piłsudskiego czy Władysława Sikorskiego.

Książkę Piotra Zychowicza należy polecić wszystkim otwartym umysłom, które nie tkwią w okowach skostniałego myślenia o tym, że to Francja i Wielka Brytania były gwarantami przetrwania państwa polskiego w czasie nieuchronnie zbliżającego się konfliktu światowego. Historia na pewno nie jest od gdybania, ale z pewnością czas poświęcony przeczytaniu „Germanofila” nie będzie czasem zmarnowanym. Czy czasem Studnicki nie miał racji? A błąd – kolejny z serii – nie został popełniony przez rząd w Warszawie?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTragiczny wypadek na ul. Krężnickiej. 18-letni kierowca citroena śmiertelnie potrącił pieszego
Następny artykułŻeglce. Pożar samochodu w wigilijny wieczór