– Czy poradnia X (tu pada nazwa konkretnej poradni lekarza rodzinnego w Bielsku-Białej) nie powinna się już zacząć przygotowywać do szczepień przeciwko koronawirusowi? Jest tam przecież mało miejsca, mają wąskie korytarze, a po szczepieniu trzeba będzie chwilę poczekać. Może powinni ustawić już jakiś namiot przed poradnią? – pytam znajomego lekarza. Odpowiada wzruszeniem ramion: – Oni tam przecież nie będą szczepić, nie mają warunków.
Sprawdzam, czy mi się nie pomyliło. Ale nie, poradnia jest na liście punktów, które mają szczepić mieszkańców Bielska-Białej przeciwko koronawirusowi. W okolicy mieszka wiele starszych osób. Nie wyobrażam sobie, co będzie się działo, gdy do poradni oprócz „zwykłych” pacjentów zaczną przychodzić seniorzy na szczepienia.
Lekarze skarżą się, że problemów jest więcej.
– Nie ma żadnych szkoleń, a powinny się toczyć już od dwóch miesięcy, kiedy było wiadomo, że szczepionki pojawią się na rynku. Tak robili Niemcy i Brytyjczycy. Szczepili „na sucho”, ćwiczyli nabieranie z fiolki i opracowywali logistykę, żeby nie dać się niczym zaskoczyć – mówił w rozmowie z „Wyborczą” dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej. Szkolenia dla przychodni zaangażowanych w akcję szczepień zaczęły się dopiero teraz. Rząd co chwilę zmienia zdanie – a to dopisze do grupy zero rodziców wcześniaków, a to oznajmia, że podzieli pierwszą grupę na podgrupy. Nauczycieli, którzy się w niej znaleźli, zaszczepi później, a na razie w pierwszym kwartale zajmie się najstarszymi seniorami. Jednego dnia premier zapewnia, że szczepionka będzie dostępna absolutnie dla wszystkich, a następnego dnia na sejmowej komisji zdrowia ministrowie Michał Dworczyk i Adam Niedzielski informują, że jednak są problemy z tempem dostaw.
Ludzie chcą znać przybliżoną datę szczepienia
Zdezorientowani ludzie próbują się dowiedzieć czegoś w swoich poradniach, blokują linie telefoniczne. – Przez dwa dni próbowałam się dodzwonić po receptę, ciągle było zajęte! – mówi Agata, nauczycielka w Bielska-Białej. – Jestem przerażona tym, co może dziać się później. Mam nadciśnienie i kilka innych chorób, zażywam regularnie leki, muszę być pod opieką lekarzy specjalistów, więc potrzebuję skierowań – martwi się kobieta. Sama próbowała się dowiedzieć, kiedy mniej więcej zostanie zaszczepiona, ale w poradni nie byli w stanie nic jej powiedzieć.
– Mój mąż nie jest w grupie seniorów i nie ma żadnych współistniejących chorób. Studiował kierunek techniczny, jest dobry z matematyki, próbował sobie sam to policzyć, biorąc pod uwagę różne dane, i wyszło mu, że najwcześniej dostanie szczepionkę pod koniec roku. Załamał się, mamy syna za granicą, jeśli zostanie utrzymana kwarantanna, prędko się z nim nie spotka – mówi Agata.
Jedni epidemiolodzy szacują, że odporność po szczepionce utrzyma się co najmniej przez dwa lata. Inni, że tylko pół roku. A jeśli rację mają ci drudzy, to zanim ostatni w kolejce doczekają szczepionki, ci pierwsi już zaczną tracić odporność. Co wtedy? Najmłodsi, najaktywniejsi, pracujący, spotykający się z przyjaciółmi, podróżujący, a więc i najbardziej narażeni na możliwość zakażenia, nie doczekają się szczepienia i znowu znajdą się na końcu kolejki? Zadaliśmy to pytanie Ministerstwu Zdrowia, nie dostaliśmy odpowiedzi.
Szymon przekonał się, że państwo może być skuteczne
Szymon Kułakowski z Bielska-Białej pracował dla organizacji pozarządowych. Był dobrym duchem wszystkich manifestacji w obronie demokracji, wolnych sądów, Trybunału Konstytucyjnego, upominających się o prawa kobiet, pomoc dla uchodźców czy powietrze bez smogu. Uczył, jak zrobić baner na manifestację i bęben z pustego baniaka po wodzie.
Kilkanaście miesięcy temu Szymon wyjechał na Islandię. Pracuje w firmie ogrodniczej. – Sprawdziłeś już, kiedy się zaszczepisz? Wiadomo cokolwiek? – pytam Szymona. Mówi, że zaszczepi się w pierwszym możliwym terminie. – Mam zaufanie do rządu, po prostu spokojnie czekam na swoją kolejkę, bo nie czuję się zagrożony – odpowiada.
Na Islandii nie trzeba nigdzie dzwonić, żeby umówić się na szczepienie. Wszystko koordynuje system komputerowy, który wysyła informację, gdzie i kiedy dana osoba ma się stawić. Nie muszą się szczepić osoby, które przechorowały COVID-19. Przekaz rządu dotyczący ewentualnych skutków ubocznych szczepienia jest inny niż w Polsce. Nikt tam nie zapewnia, że skutków ubocznych nie ma.
– Nawet jeśli skorzystasz z nowych szczepionek, nie będziesz nigdy w stanie uchronić się zupełnie przed rzadkimi skutkami ubocznymi. Niektóre zostają zaobserwowane dopiero po dłuższym stosowaniu szczepionki – informuje rząd, zapewniając, że wszystko będzie podawane do publicznej informacji, by każdy mógł podjąć świadomą decyzję. Mimo to z sondaży wynika, że nie zamierza się szczepić tylko 6 proc. mieszkańców.
Szymona nie interesuje, jaka jest obecnie liczba zakażeń. Reżim sanitarny jest znacznie mniej dotkliwy niż w Polsce. Otwarte są np. restauracje, ale jeśli rząd coś zaleca, wszyscy się do tego stosują. – Mam poczucie, że wszystko jest pod kontrolą – mówi Szymon.
Dentysta nawet nie wie, kiedy się zaszczepi
Piotr mieszka na stałe w Bielsku-Białej, ale od kilku miesięcy przebywa na jednej z greckich wysp. Przed świętami Bożego Narodzenia przyleciał do Polski. Mówi, że jest przerażony tym, co zobaczył – ludzie bez maseczek, pchający się w sklepach, niedezynfekujący rąk. – W Grecji jeśli w sklepie ktoś nie ma zasłoniętych ust i nosa, od razu dostaje reprymendę. Bez dezynfekcji rąk w ogóle nie da się wejść do sklepu – mówi Piotr. Na początku listopada grecki rząd wprowadził twardy lockdown, wszystko zostało zamknięte – poza sklepami spożywczymi i aptekami. Przedsiębiorcy dostali rekompensaty. – Rząd uznał, że lepiej płacić niż ponosić ogromne koszty masowych zachorowań i śmierci ludzi – opowiada Piotr.
Bielszczanin mieszka na jachcie zacumowanym przy jednej z greckich wysp. Mówi, że wolno mu było opuścić łódkę tylko wtedy, gdy chciał się wybrać na zakupy, do lekarza czy na spacer, w dodatku mógł to zrobić tylko w godzinach od 6 do 21. Musiał najpierw wysłać SMS z numerem sprawy i czekać na odpowiedź. – Niedogodności jest wiele, ale korzyść ogromna, bo mam poczucie bezpieczeństwa i pewność, że rząd wie, co robi – mówi Piotr.
W Grecji w pierwszej kolejności, podobnie jak w Polsce, szczepieni są pracownicy służby zdrowia, potem osoby starsze. Jednak rząd zapowiada, że to nie są sztywne reguły, że będzie je modyfikował w zależności od sytuacji i potrzeb.
– Bardzo bym chciał zaszczepić się w Grecji, myślę, że pójdzie tam to znacznie szybciej niż w Polsce. Kilka dni temu byłem w Bielsku-Białej u dentysty. Wciąż nie wie, kiedy on i personel gabinetu zostaną zaszczepieni, nikt się do nich nie odezwał. Zgroza! – komentuje Piotr.
Jagoda sprawdza w środku nocy
Dania chciała wprowadzić przymus szczepień, ale po fali krytyki rząd wycofał się z tego pomysłu. Ludzie mają wolny wybór, ale nastrojów antyszczepionkowych się nie czuje. Szczepienia rozpoczęły się, jak w Polsce, 27 grudnia. Społeczeństwo podzielono na 12 grup. Najpierw szczepione są osoby w domach starców oraz w wieku ponad 65 lat korzystające z pomocy państwa w domu. – W Danii każdy, kto jest schorowany, po operacji, nie może sam o siebie zadbać, ma zapewnione codzienne wizyty pracowników gminnej pomocy zdrowotnej, którzy podają jedzenie, leki, pomagają w toalecie – mówi pani Aleksandra, która lata temu wyjechała z Bielska-Białej w okolice Kopenhagi.
Część osób jest szczepiona przez lekarzy rodzinnych, powstają także specjalne centra szczepień. Zapisać się można przez internet. – Gdy nadejdzie nasza kolej, dostaniemy wiadomość elektroniczną – mówi Aleksandra. Wszyscy spokojnie czekają.
30-letnia Jagoda z Bielska-Białej jest na skraju załamania nerwowego. Pracowała w branży gastronomicznej, straciła pracę, ale szef obiecał jej, że jak tylko restauracja zostanie otwarta, będzie czekało na nią miejsce.
Problem w tym, że nikt nie wie, kiedy restauracje znów zostaną otwarte. Za dwa miesiące, a może za pół roku? Dlatego Jagoda zastanawia się nad wyjazdem za granicę, ale boi się, że poszczególne kraje wprowadzą wymóg przejścia szczepień. – Budzę się w środku nocy i sprawdzam, czy jest informacja, kiedy zaczną szczepić młodych ludzi. Niektórzy mówią, że przy tym tempie, jakie jest teraz, to może być i za dwa lata. Koleżanka znalazła numer unijnej infolinii. Będziemy sprawdzać, czy nie uda się nam zaszczepić w jakimś innym kraju – mówi Jagoda.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS