Od wielu lat wiadomo, że Polska jest domem żużla. Dyscyplina, która nie jest zbyt popularna na świecie, w naszym kraju może liczyć na ogromne zainteresowanie publiczności, a także sponsorów. A za tym idą zawsze pieniądze. Jak się okazuje, nawet rekordowe.
Żużlowcy zdetronizowali piłkarzy. Największe zarobki w Polsce
Na wysokie kontrakty mogą liczyć nie tylko największe gwiazdy PGE Ekstraligi, ale także zawodnicy prezentujący średni poziom. Minimalne kontrakty, które otrzymają zawodnicy w nowym sezonie, sięgają około 500 tysięcy złotych. I to bez dodatku w postaci 5 tysięcy złotych za punkt przy założeniu, że zawodnik będzie w stanie zdobyć w sezonie od 120 do 150 punktów. Łatwo policzyć, że żużlowiec na takich warunkach może zarobić nawet 1,1-1,25 mln złotych rocznie.
Posiadających takie umowy zawodników jest jednak niewielu. Kluby oferują żużlowcom coraz więcej, przez co zarobkami zaczęli konkurować nawet z piłkarzami PKO Ekstraklasy. Z informacjami portalu salarysport.com wynika, że tylko trzech piłkarzy mogło liczyć na zarobek nieco ponad dwa miliony złotych rocznie. Chodziło tutaj o zawodników Legii Warszawa: Artura Jędrzejczyka, Bartosza Kapustki i Filipa Mladenovicia). W najpopularniejszej lidze sportowej w kraju znajdziemy jednak tylko nieco ponad 10 zawodników, którzy mogą zarobić w rok więcej niż 1,7 mln złotych.
Inaczej robi się w żużlu. Szacuje się, że większość zawodników z ekstraligi w przyszłym sezonie ma szanse na zarobki rzędu przynajmniej, 1,8 mln złotych. W najlepszych polskich klubach, które ścigają się w play-offach zarobki rzędu 0,6-1 mln złotych za podpisanie kontraktu i 6-10 tysięcy złotych za każdy zdobyty punkt, to właściwie normach.
Zawodnicy, którzy zdobywają minimum 10 punktów na spotkanie przy 20 rozgrywanych meczach, mogą liczyć właśnie na 1,8 mln. Ci najlepsi, przy optymistycznym wariancie mogą zarobić nawet do 3 mln. Nawet jeśli któryś z piłkarzy ekstraklasy zarobi więcej od żużlowca, to musi zagrać w około 40 meczach rocznie. To zdecydowanie mniej niż zawodnicy z PGE Ekstraligi. Sportowcy z żużla dodatkowo mogą jeszcze “dorabiać” w zagranicznych ligach, czego do tych rocznych kwot nie wliczamy. Łatwo zatem zauważyć, że piłkarze nie zarabiają już najwięcej w naszym kraju. Zostali zdetronizowani przez żużlowców.
Ostatnio światem polskiego żużla wstrząsnęła informacja o transferze Bartosza Zmarzlika, który opuści Stal Gorzów i przeniesie się do Motoru Lublin. Za tym kryje się też rekordowa kwota. Oferta z Lublina ma opiewać bowiem na kosmiczną kwotę 6 milionów złotych.
– To największy transfer w polskim żużlu od czasów zamiany przez Tomasza Golloba Bydgoszczy na Tarnów. Zresztą tamtemu transferowi towarzyszyły podobne okoliczności: Tarnów chwilę wcześniej wszedł do Ekstraligi, w stosunku do Bydgoszczy był małym klubem. Lublin też niedawno był małym klubem, ale przez te kilka lat urósł tak, że jest w stanie zatrudnić najlepszego żużlowca na świecie – mówi w rozmowie z Kacprem Sosnowski ze Sport.pl komentator żużla Michał Korościel.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS