Piłkarze Legii Warszawa w niedzielne popołudnie kolejny raz zawiedli na całej linii i skompromitowali się przed własnymi kibicami. Po fatalnej grze przegrali u siebie ze Stalą Mielec 1:3 i wciąż zajmują przedostatnie miejsce w tabeli. Dla Legii Warszawa była to szósta z rzędu porażka w ekstraklasie. Nic zatem dziwnego, że po meczu kibice głośno gwizdali na swoich piłkarzy. Tak fatalna seria porażek w ekstraklasie ostatni raz przytrafiła się Legii aż 71 lat temu! – w 1950 roku.
“To, co się wtedy wyrabia na boisku, to szkoda słów”
Wielu ekspertów zastanawia się jak wydobyć Legię Warszawa z jednego z najpotężniejszych kryzysów w historii klubu.
– W Legii widać w każdym meczu, gdzie są mankamenty. Statystyki również mówią o pewnych rzeczach. Legia po dwunastu kolejkach ma 90 rzutów rożnych i nie zdobyła gola, a to o czymś to świadczy. Zdobyła zaledwie dwanaście bramek – powiedział Leszek Ojrzyński, który wraz z Piotrem Majchrzakiem, dziennikarzem sport.pl był gościem poniedziałkowej Sekcji Piłkarskiej.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
– Wszędzie widzę rezerwy w Legii, ale największe są w fazie przechodzenia z ataku do obrony. To, co się wtedy wyrabia na boisku, to szkoda słów. Można to przede wszystkim przeanalizować w straconych bramkach przez warszawian. Niektórzy zawodnicy nie dorośli do tej sytuacji, w której się znajdują, bo widać gołym okiem, że po stracie piłki, nawet nie ruszają się, a inni jak robią ruch, to na 60 procent. Tak nie może być – dodaje Ojrzyński.
Zwrócił też uwagę na sferę mentalną piłkarzy Legii. – Widzę tutaj bardzo duże rezerwy. Można naprawdę nawet się śmiać, jak zawodnicy po prostu stoją na boisku. Legia podchodzi do pressingu na 60 procent, a jak się to robi, to naprawdę trzeba się przyłożyć. Momentami Stal Mielec wyglądała tak, jak powinna Legia Warszawa. Jak ktoś nie atakuje po stracie, nie przerywa akcji, nie ma ochoty grać w obronie, to potem rywal cię kontratakuje – przyznaje Ojrzyński.
Dominik Wardzichowski, prowadzący Sekcję Piłkarską spytał również 49-letniego szkoleniowca, czy dostał już telefon od prezesa Dariusza Mioduskiego. – Legia nie dzwoniła, jeszcze nie – odpowiedział. Gdyby otrzymał telefon, to co by powiedział? – Jestem zainteresowany, bo mam blisko. Mam bowiem dom 400 metrów od nowej bazy Legii. Praktycznie nie musiałbym dojeżdżać, chyba że rowerem.
Wypowiedź trenera Legii nie spodobała się władzom. Niepokojące słowa
– Potrzeba szeregu działań podjętych przez klub, zarząd, by Legia wyszła z dołka – mówił Marek Gołębiewski po porażce ze Stalą Mielec. W poniedziałek wypytaliśmy przy Łazienkowskiej, czego konkretnie oczekuje trener. A to, co usłyszeliśmy, dopełnia obraz bałaganu u mistrzów Polski – pisał Dawid Szymczak, dziennikarz sport.pl.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS