W świątecznych przygotowaniach Ksawery Gajek pomaga narzeczonej przy dekoracji pierników. Piłkarz ręczny Torus Wybrzeża Gdańsk to sportowiec wyjątkowo utalentowany artystycznie. Pasjonuje się graffiti, ozdabia buty na zamówienie, a w przyszłości chciałby wykonywać tatuaże, do czego odziedziczył smykałkę po ojcu. – Te święta będą inne niż poprzednie, bo będą pierwszymi, które spędzę w roli taty – mówi rozgrywający.
Rafał Sumowski: Czym są dla pana święta Bożego Narodzenia i jak spędzi je pan w tym roku?
Ksawery Gajek: Nie jestem wielkim fanem żadnych świąt, ale w tych wyjątkowy jest fakt, że spotykamy się całą rodziną przy jednym stole i wspólnie spędzamy czas. To jest najważniejsze, bo w ciągu roku praktycznie cała moja rodzina jest poza Polską. Te święta będą inne niż poprzednie, bo będą pierwszymi, które spędzę w roli taty.
Jak wspomina pan święta w rodzinnym domu?
Klasycznie, nie mamy chyba żadnych wyjątkowych tradycji w stosunku do innych regionów Polski. Jeździmy razem w góry, tak było jeszcze w ubiegłym roku, gdy ja i Maja spędzaliśmy święta z moją rodziną. W tym roku zostajemy w Ostrowie Wielkopolskim, skąd oboje pochodzimy, by spędzić ten czas z jej rodziną.
Czy ma pan jakąś ulubioną potrawę ze świątecznego stołu?
Makiełki, czyli kluski z makiem i bakaliami. Sam mogę zjeść całą miskę. Oczywiście później wszystko będę musiał spalić na treningach.
Niedawno razem z kolegami z Wybrzeża, odwiedziliście Centrum Intensywnej Rehabilitacji “Koniczynka” w Gdyni. Zrobiliście przedświąteczny prezent, a pan popisał się talentem malarskim.
To była bardzo fajna akcja. Placówka prowadzona przez Fundację Dobro Dobrem Wraca wymagała remontu i poprosili nas o pomoc. To ośrodek, w którym przebywają dzieci, więc Jacek Sulej zaproponował żebym wykorzystał swój zmysł artystyczny i namalował coś dla nich na ścianach. Uznałem to za fajny pomysł. Zrobiłem projekt i zaczęliśmy działać. Z pomocą kolegów przez dwa dni namalowaliśmy głównie sprayami różne postaci w stylu kreskówkowym.
Skąd ten zmysł artystyczny?
Zajmuję się trochę graffiti i rysowaniem. Z Mają, moją narzeczoną, która jest po szkole plastycznej, mamy firmę, w której zajmujemy się zdobieniem butów. Tematem graffiti zarazili mnie kuzyni, gdy byłem jeszcze w szkole podstawowej. Pokazali mi jak to się robi, a że mam zdolności po tacie, który tatuował i rysował, miałem do tego smykałkę. Kiedyś robiłem tego sporo, ale teraz nie ma na to czasu, bo oprócz treningów, sam jestem tatą – mój syn ma na imię Leonardo od Leonardo Da Vinci’ego. Wolny czas przeznaczam na prace na butach oraz uczenie się rysunku realistycznego.
Udziela się pan artystycznie przy świętach?
Ograniczam się do ozdabiania pierników. Maja jest bardzo “świąteczna” i mnie mobilizuje. Z czasem kiepsko, synek daje popalić, ale staram się.
Nie chodziła panu po głowie Akademia Sztuk Pięknych?
Nie, zawsze byłem samoukiem. Lubiłem rysować to, co wymyślam sam z głowy. Myślę natomiast nad tym, aby z czasem pójść w kierunku tatuowania. Do dziś mam po tacie kilka starych maszynek, którymi próbowałem coś rysować na sztucznej skórze.
Ma pan jakąś pracę artystyczną, która jest dla pana szczególna?
Namalowałem na ścianie słowa “Wyjdziesz za mnie?” i w ten sposób się oświadczyłem. Na pewno było to coś, co zapamiętam do końca życia. Chciałem zrobić dla Mai coś wyjątkowego, innego niż na przykład klasyczne oświadczyny na wyjeździe wakacyjnym.
Nie biegał pan nigdy malować po kolejkach?
W ramach młodzieńczego buntu zdarzało się pomalować jakąś ścianę, ale raczej nie chciałem nikomu podpaść i malowałem po opuszczonych budynkach. Zdarzyło się pójść z kolegami “na kolejki”, ale sam pociągów nigdy nie malowałem.
Pytam, bo w Trójmieście był swego czasu bardzo silny ośrodek graffiti.
Moi kuzyni są ze “starej szkoły” i dzięki nim dużo wiem o latach 90-tych i trójmiejskiej scenie. Była bardzo radykalna i ciekawa. Dla jednych graffiti to sztuka, dla innych wandalizm. Nigdy nie popierałem zwykłego bazgrania i marnowania farby, ale graffiti potrafi być naprawdę wspaniałe. Pierwszy przykład z brzegu to choćby prace Tuse, których w Trójmieście jest pełno. To wymaga naprawdę dużego talentu i wprawy.
Ksawery Gajek
Dane:
- ur.:
- 1997-06-07
- wzrost.:
- 196
- waga.:
- 96
Ocena z sezonu:
2.21 (178 ocen)
Średnie oceny w kolejnych meczach sezonu
więcej »
Podobnie jak ozdabianie butów, którym się pan zajmuje?
Na ten moment to bardziej działalność, którą prowadzę dla znajomych niż komercyjnie, ale myślimy o tym. Czasem ozdabiam kilka par butów w miesiącu, czasem w ogóle. Maja zajmuje się odzieżą, a ja renowacją butów i malowaniem na nich różnych rzeczy od postaci po zwykłe zmiany kolorów. Ludzie nie zdają sobie sprawy, ile butów można odratować. Tak w ogóle, interesuję się butami i to od tego się zaczęło.
Pierwsza wypłata w życiu poszła na wymarzone buty?
Tak, jeszcze gdy grałem w Ostrowie Wielkopolskim. Dostałem 800 zł i wydałem je na wymarzoną parę obuwia. Teraz mam około dwudziestu par. Dla niektórych to dużo, ale raczej nie nazwałbym się wielkim kolekcjonerem, bo są tacy, którzy mają po kilkaset par i większości nawet nie noszą. Ja we wszystkich chodzę. Z ciekawostek powiem, że są tacy, którzy kupują buty za kilkanaście tysięcy zł i… z czasem mogą na nich jeszcze zarobić, bo zyskują na wartości. To tak jak ze znaczkami pocztowymi czy autami. Zależy kogo na co stać i co chce zbierać. Graffiti, buty, tatuaże – to wszystko gdzieś się skleja u mnie w całość.
Gra pan w Wybrzeżu drugi sezon. Z Ostrowa do Gdańska trafił pan przez Niemcy. Jak do tego doszło?
W Ostrovii było ciśnienie na wynik. W juniorach rzucałem sporo bramek, ale w seniorach grałem głównie w obronie. Stwierdziłem, że coś można zmienić, ale nie miałem w planach odchodzić, czekałem na szansę. Okazało się, że zawodnik, po którym miałem zająć miejsce, nie zmieni klubu. Odezwał się do mnie trener z IV ligi niemieckiej Marcin Feliks. Jestem dosyć impulsywny i skoro mało grałem, skorzystałem. Zanim trafiłem tam, spadli do V ligi. Ostatecznie ten transfer to nie był dobry pomysł, bo trenowaliśmy tylko trzy razy w tygodniu. Poziom był niski, w całym sezonie przegraliśmy tylko jeden mecz i to jedną bramką na wyjeździe. Chciałem zmienić otoczenie i zadzwoniłem do mojego trenera z juniorów Rafała Stępniaka po poradę, bo zawsze mogłem z nim porozmawiać. Odezwał się do Marcina Lijewskiego, który też jest z Ostrowa i prowadził Wybrzeże. Przyjechałem na testy się pokazać i zostałem na kolejne.
Koniec roku nie był udany dla Torus Wybrzeża. Przegraliście trzy ostatnie mecze, zwolniono trenera Thomasa Orneborga. Czego panu życzyć na nowy rok i czego pan chciałby życzyć naszym czytelnikom na święta?
Zwłaszcza ta ostatnia porażka ze Stalą Mielec popsuła nam nastroje. Chcieliśmy skończyć ten rok inaczej. Zabrakło mocniejszej gry w obronie i skuteczności, bo zmarnowaliśmy sporo dobrych okazji na bramki. Nie poddamy się i będziemy robić wszystko, aby po nowym roku odwrócić kartę. Ja chciałbym życzyć każdemu, aby spędził święta w sympatycznym gronie, z osobami dla niego ważnymi. Ja proszę tylko o zdrowie, na resztę będę pracował sam.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS