A A+ A++

To się nazywa prawo ulicy. Piłkarz Pjunika Erewań z Armenii tak się wkurzył na trenera drużyny, że spoliczkował go przy zespole. Co zrobił trener? Pojechał za nim na lotnisko i razem z członkiem zarządu Pjunika spuścili zawodnikowi manto.

Zarzewiem konfliktu między Antonem Kobiałko a Jegiszem Melikianem był mecz Pjunika z Araratem. Klub podjął decyzję, by rozwiązać kontrakt z Kobiałko. Ten miał wrócić do Rosji, ale przed wyjazdem przyjechał jeszcze do klubowej bazy. Zawodnik nalegał, by trener przeprosił go za swoją decyzję wobec jego kontraktu, ale Melikian – były reprezentant kraju – odmówił. W efekcie został spoliczkowany przez piłkarza, a sam zawodnik uciekł z obiektów klubowych na lotnisko.

Na tym jednak nie koniec. Melikian udał się w pościg za Kobiałko. Dogonił go na lotnisku i razem z zastępcą prezesa dopadł go przed wylotem, po czym… spuścili mu manto. Rosyjskie media piszą, że “Kobiałko został powalony, a następnie zadano mu liczne ciosy w głowę”. Na miejscu zjawiła się policja, ale zawodnik odmówił składania zeznań, wsiadł do samolotu i udał się do Rosji.

Jak rapował klasyk – twarda bania i zaciśnięte pięści.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNerwowy mecz. Radomiak pokazał charakter
Następny artykułPremier: Każda złotówka ze składki zdrowotnej trafi do NFZ