Podczas niedzielnego majowego spaceru pewien mieszkaniec Piły przechodził około likwidowanego oddziału Santander Bank Polska. I tam w stojącym na ulicy kontenerze znalazł… dokumenty z danymi klientów oddziału banku.
Jak informuje portal czarnkow.naszemiasto.pl dokumenty nie były w żaden sposób zabezpieczone przed, na przykład, zajrzeniem na kilka kartek i spisaniem danych któregoś z klientów, żeby potem na te dane wziąć chociażby chwilówkę albo podpisać niekorzystna umowę. W dodatku nie było to kilka pojedynczych sztuk, ale całe tomy akt.
Mężczyzna wrzucił informację o znalezisku razem ze zdjęciami na jedno z forów internetowych. I rozpętała się burza. Klienci banku byli oburzeni traktowaniem ich danych przez bank, a sam bank bardzo przeprosił wszystkich klientów. Ewa Krawczyk z biura prasowego Santander Bank Polska, że dokumenty zostały od razu po otrzymaniu informacji zabezpieczone, a bank wyjaśni, w jaki sposób doszło do tak rażącego naruszenia danych osobowych. Dokumenty były archiwalne i zgodnie z procedurami powinny zostać zniszczone, jednak tak się nie stało. Dlaczego? To właśnie Santander będzie wyjaśniał.
Bo zgodnie z prawem i praktyką banku dokumenty przeznaczone do zniszczenia powinny czekać w zaplombowanych kontenerach na odbiór przez wyspecjalizowaną firmę, która zawiezie je do zniszczenia. Tu jednak tak się nie stało. Teraz bankowi grozi kara wymierzona przez Urząd Ochrony danych Osobowych, a ta może być spora. Za złamanie przepisów RODO można ukarać firmę karą finansową nawet do 4 proc. wartości rocznego światowego dochodu – albo do 20 mln euro.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS