Polacy lubią sięgać po napoje wysokoprocentowe. W 2019 r. na mocne trunki wydaliśmy o ponad 2 mld zł więcej niż w roku poprzednim – wynika z badań firmy Nielsen. Choć nie jesteśmy w europejskiej czołówce, to kwota wzbudza niepokój. Piją wszyscy: lekarze, mundurowi, górnicy, sprzedawcy… Mieszkańcy Zagłębia Miedziowego też zaglądają do kieliszka.
-Mocno ograniczam picie alkoholu. Nigdy nie wiadomo, kiedy zostanę wezwany na akcję – mówi strażak z powiatu głogowskiego. Podobne słowa słyszymy od polkowickiego policjanta. – Pracujemy w weekendy. Musimy uważać, kiedy sięgamy po mocniejsze napoje – wyznaje. Preferują wódkę i piwo. Rzadziej kupują whisky. Choć też się zdarza. Górnicy i hutnicy też ludzie – lubią wypić. Wystarczy się przejść po głogowskich lokalach, aby się o tym przekonać. Choć teraz z powodu epidemii Koronowirusa zmuszeni są spożywać alkohol w domowym zaciszu. – Jak mam wolne, to otworzę sobie piwo. Czasami człowiek musi się napić. Nie lubię siedzieć w weekend w domu. Wolę wybrać się z bliskimi na miasto. Jednak teraz wyjścia trzeba ograniczyć, bo lokale będą przez jakiś czas pozamykane – żali się jeden z górników. W ubiegłym roku na napoje wysokoprocentowe Polacy przeznaczyli ponad 36,6 mld zł – wynika z badań firmy Nielsen, do których dotarła Gazeta Wyborcza. Kwota robi wrażenie. Jest większa niż w latach ubiegłych. Na sytuację z niepokojem patrzą lekarze. Nadmierne spożywanie mocnych trunków może doprowadzić, m.in. do poważnych chorób wątroby i trzustki.
Jest źle, a będzie gorzej?
Największym powodzeniem cieszy się piwo, którego sprzedaż w 2019 r. wzrosła o 3 proc., do kwoty 17,4 mld zł. Z raportu „Alkohol w Polsce, kontekst społeczny, rynkowy i legislacyjny”, opracowanego przez organizację Pracodawcy RP wynika, że ten trunek odpowiada za ponad połowę wypijanego przez Polaków alkoholu. Na dalszych miejscach znalazły się napoje spirytusowe (36 proc.) i wina (8-9 proc.).W porównaniu do innych krajów europejskich plasujemy się w końcówce drugiej dziesiątki. Przeraża fakt, że konsumpcja alkoholu w Polsce rośnie. Dużą popularnością zaczęły cieszyć się małpki oraz piwa bezalkoholowe. Ten fakt wielu nie dziwi. Piwa „zero” są w podobnej cenie, co słodzony napój. Problem jest w przypadku „małpek”. Psycholodzy podkreślają, że spożywanie wódki w butelkach 100 lub 200 ml może szybciej doprowadzić do choroby alkoholowej. Szacuje się, że mieszkańcy Ziemi spożywają prawie ok. 36 mld litrów czystego alkoholu rocznie. W 2017 r. dorosły człowiek wypijał 6,5 l alkoholu. Na jeden dzień wychodzi ok. 360 ml piwa. Jak wynika z międzynarodowego raportu naukowców, opublikowanego w magazynie „Lancet”, do 2030 r. ilość spożywanego alkoholu w ciągu roku przez jedną osobę może wzrosnąć nawet do 7,6 l. Oczywiście na sytuację duży wpływ ma zwiększająca się populacja ludzi na świecie. Od 1990 r. do 2017 r. ilość wypijanego alkoholu na świecie diametralnie wzrosła – z 21 mld litrów do 35,7 mld litrów.
Pijemy, bo życie nas zmusza
Środa, 11 marca godz. 7.13. Do jednego ze sklepów monopolowych na os. Kopernik w Głogowie wchodzi mężczyzna w wieku ok. 48 lat. Wygląda na pracownika budowlanego. Ma na sobie niebieski kombinezon. Nawet nie patrzy na koszyki ustawione przy wejściu. Szybko przechodzi przez aleję z półkami, na których znajdują się produkty spożywcze. Po drodze bierze dwie jasne bułki, paczkę kabanosów i małą colę. Podchodzi do lady i wykłada towar. Kasjer skanuje produkty i pyta: „Podać coś jeszcze”? Mężczyzna odpowiada, że „małą wódkę cytrynową”. Sprzedawca od razu wie, o którą chodzi. Mężczyzna pakuje rzeczy do torby, którą zabrał z domu ze sobą – beżowa, bawełniana. Wychodzi. – Sytuacja, jak co dzień – rzuca sprzedawca. Czekamy ponad pół godziny. Do sklepu wchodzi kolejny mężczyzna w podobnym wieku. Ubrany w granatowe jeansy i czarną kurtkę, odpiętą do połowy. Pod spodem widać, że ma koszulę flanelową w czerwono-czarną kratę. Kupuje dwa piwa i papierosy. Wychodzi. Jedno piwo ma schowane w kieszeni w kurtce, drugie pije przed sklepem. Jak mówią mieszkańcy Zagłębia Miedziowego: piją, bo takie są czasy. Najważniejsze powody spożywania dużych ilości alkoholu, które wymienili nasi rozmówcy to: stres związany z pracą, kłopoty rodzinne. – Dwa lata temu zmarła mi żona. Od tamtego czasu piję – wyznaje pan Franciszek (64 l.), mieszkaniec Głogowa. Niektórzy wprost mówili, że sięgają po alkohol, ponieważ lubią jego smak i działanie.
W Głogowie padł rekord
W ubiegłym roku w Głogowie alkohol można było kupić w 123 punktach detalicznych i 55 gastronomicznych. W 2019 r. w mieście padł rekord, jeśli chodzi o spożycie alkoholu. Marta Dytwińska-Gawrońska, rzecznik Prezydenta Głogowa przekazała nam dane dotyczące kwoty wydanej łącznie przez mieszkańców na napoje wysokoprocentowe. Na mocne trunki przeznaczyli prawie 68 mln zł. Największym powodzeniem cieszyło się piwo, na które głogowianie wydali 30,7 mln zł. Na drugim miejscu znalazły się mocne trunki – 25,6 mln zł. Alkohole od 4,5 do 18 proc. przyniosły firmom zysk rzędu 5,3 mln zł. Sporo pieniędzy mieszkańcy zostawili również w lokalach gastronomicznych. Sprzedaż piwa przyniosły dochody wynoszące 3,88 mln zł. Za wina i pozostałe alkohole do 18 proc. mieszkańcy zapłacili 448,5 tys. zł, a za najmocniejsze trunki – 1,9 mln zł. Przypomnijmy, że w 2018 roku na trunki wyskokowe wydano 64,4 mln zł. W porównaniu do 2017 r. i tak był wzrost o prawie 5 mln zł.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS