fot. Marco Alpozzi/LaPresse
Jai Hindley to pierwszy w historii Australijczyk, który wygrał Giro d’Italia. 26-latek świętuje dziś w Weronie sukces życia, pierwszy wygrany Grand Tour dla ekipy Bora-hansgrohe i historyczny sukces dla australijskiego kolarstwa. Kim jest nowy właściciel maglia rosa? Przyglądamy się drodze Jaia Hindleya na kolarski szczyt.
Jai Hindley sprawia wrażenie człowieka wyluzowanego i szczerego. Na konferencjach prasowych nie ucieka od odpowiedzi na pytania, nawet jeśli dziennikarze próbują w jedno wcisnąć kilka. Australijczyk bez oporów mówił o swoich problemach, kalkulacjach i przemyśleniach, a po zdobyciu maglia rosa chciał nawet odpowiadać na pytania dziennikarzy po tym, jak organizatorzy zakończyli konferencję prasową.
Hindley europejskich obserwatorów nie razi ciężkim australijskim akcentem, mówi wyraźnie, czasami wplatając slangowe wyrażenie, które tylko raz w zakłopotanie wprawiło większość zgromadzonych w Italii dziennikarzy.
Oczywiście, na 100%. Nie przyjechałem tu, aby zakładać buty stonodze
– rzucił w dniu przerwy w odpowiedzi na pytanie o to, czy chce wygrać Giro.
Chodziło mu rzecz jasna o to, że nie przyjechał na Giro, aby tracić czas na wysiłki, które nie dadzą mu zwycięstwa. W maju 2020 roku po raz drugi w ostatnich 18 miesiącach stanął przed szansą wygrania jednego z dwóch największych wyścigów w kolarstwie i tym razem nie pozwolił, aby przeszła mu koło nosa.
Jai Hindley w czołówce Giro jechał od początku, okazał się najlepszy na 9. etapie, a koszulkę lidera wywalczył atakiem na 20. etapie, na stromym podjeździe na Marmoladę, dystansując Richarda Carapaza. Na ostatnim odcinku, czasówce w Weronie, pojechał bez ryzyka, ale bardzo mocno, bez problemów pieczętując udaną kampanię na włoskich drogach.
Jestem dumny z bycia Australijczykiem, cieszę się, że zabiorę tę koszulkę do domu. To piękne uczucie. Miałem w głowie wspomnienie z 2020 roku i nie zamierzałem pozwolić, żeby ta sytuacja się powtórzyła. Wygrana to coś wspaniałego
– mówił wzruszony w Weronie.
Kim jest Jai Hindley?
26-letni Jai Hindley to kolarz z Perth, miasta na zachodnim wybrzeżu Australii. W niemieckiej ekipie Bora-hansgrohe ściga się od 2022 roku, wcześniej reprezentował ekipę Sunweb/DSM, a jako orlik młodzieżówkę Mitchelton-Scott.
Hindley, jak wielu rodaków z antypodów, zaczynał ściganie na torze. Trenował go jego tata, Gordon, który sam ścigał się na antypodach w latach 60. i 70., i który pełnił funkcję trenera lokalnego klubu w Midland, na przedmieściach Perth.
60 kilogramów i predyspozycja do jazdy po górach nie zatrzymały go na welodromach ani w rugby, w które grał przez rok, porzucając na jakiś czas rower. Do kolarstwa wrócił, nocami oglądał skróty Tour de Fance i Giro d’Italia, śledził wyczyny Robbiego McEwena i Stuarta O’Grady’ego.
Od wczesnego wieku wiedziałem, że chcę być zawodowym kolarzem. O tym marzyłem. Teraz mam różową koszulkę przed ostatnim etapem, drugi raz w karierze. To budzi w człowieku dużo emocji. To coś wyjątkowego
– mówił wzruszony na konferencji prasowej po zdobyciu maglia rosa.
Hindley to ciekawy przypadek w zawodowym peletonie. Jako junior miał wyniki w wyścigach w Australii i Oceanii, a po przeskoku do Europy w 2016 roku od razu zajął 5. miejsce w Tour de l’Avenir i 2. w An Post Ras.
Rok później talent potwierdził 3. miejscem w młodzieżowym Giro d’Italia, 4. lokatą w Rhone-Alpes Isere Tour, 10. miejscem w Tour de l’Avenir, ale również 2. miejscem w Herald Sun Tour i wygranymi w Toscana Terra di Ciclismo Eroica i Tour of Fuzhou.
Po przejściu na najwyższy sportowy poziom, w latach 2018-2020, nie było o nim słychać.
W barwach ekipy Sunweb jego jedynym zauważalnym wynikiem była druga lokata w Tour de Pologne (2019). Potem wszystko zmieniło Giro d’Italia w pandemicznym 2020 roku.
Udowodnić, że to nie przypadek
Jai Hindley na trasie październikowego Giro d’Italia wyrósł na jednego z najlepszych górali. Jako jedyny rywalizował z Tao Geogheganem Hartem, wygrał górski etap i do finałowej czasówki przystąpił z takim samym czasem, co rywal z Wielkiej Brytanii. Wyścig przegrał o 39 sekund, ale o ile porażka bolała, o tyle pokazanie się na tak wysokim poziomie nakręcało go jeszcze bardziej.
Hindley na wszystkich konferencjach prasowych podczas tegorocznego Giro koncentrował się na drodze, jaką przebył od tamtego wyścigu. Po drugim miejscu we włoskim Grand Tourze oczekiwania były wysokie, ale w 2021 roku żadne wyścig nie poszedł po myśli Australijczyka.
Opowieść Hindleya to świetny przykład, jak sprofesjonalizowane jest współczesne kolarstwo i jakie znaczenie mają nawet najmniejsze problemy zdrowotne zawodników, od których na każdym etapie – treningu i wyścigu – do osiągnięcia topowego wyniku wymagane jest niemal idealne przygotowanie.
Po drugim miejscu w Giro czułem się bardzo zmotywowany, aby pokazać, że mogę się regularnie ścigać na takim poziomie. W 2021 roku byłem chory podczas Paryż-Nicea i Volta a Catalunya, z tego drugiego musiałem się wycofać
– wspominał.
Pojechałem na wysokość, przygotowania szły dobrze. Na Tour of the Alps forma się zgadzała, ale na przedostatnim etapie upadłem i opuściłem wyścig ze szwami w kolanie. Tydzień przed Giro byłem na antybiotykach, podczas wyścigu rozchorowałem się po czterech dniach. Po etapie na szutrach miałem naprawdę bardzo dziwny przypadek otarcia od siodełka. Ta kontuzja zmusiła mnie do odstawienia roweru na miesiąc. Potem szykowałem się do Vuelta a Espana, ale nie zostałem wybrany do składu.
Hindley nawet w maglia rosa chciał podkreślić, że jego sportowe wyczyny nie są dziełem przypadku.
Ludzie mówili, że sezon 2020 był jednorazowym wyskokiem. Cały czas pozostawałem zmotywowany, próbowałem, ale po prostu nie wyszło. W tym roku z pomocą mojego otoczenia wróciłem na ten poziom. To była trudna ścieżka, ale jestem szczęśliwy, że nią tu dotarłem. Nie wiedziałem, czy znów założę tę koszulkę. Ale zdobyłem ją. Dziękuję wszystkim, którzy umożliwili mi powrót na Giro po tak trudnym ubiegłym sezonie
– podsumował.
Historyczny wymiar zwycięstwa
Jai Hindley to po Cadelu Evansie drugi Australijczyk, który wygrał wyścig trzytygodniowy. 26-latek to również jeden z nielicznych zawodników z antypodów, którym udało się wywalczyć miejsce w pierwszej trójce Grand Tourów.
Na podium największych etapówek świata dotychczas stawali Cadel Evans (Vuelta 2009; Giro 2013; Tour 2007, 2008 i 2011), Richie Porte (Tour 2020) i Jack Haig (Vuelta 2021). Hindley zwycięstwo w Giro dokłada do drugiego miejsca w tym wyścigu w 2020 roku i wyrasta na najlepszego australijskiego grandtourowca.
Co czeka go w kolejnych latach i miesiącach? Grand Toury na pewno pozostaną jego celem, ale po drodze Hindley będzie starał się ugruntować swoją pozycję w krótszych etapówkach, w których, jak dotąd, jego najlepszym wynikiem jest podium Tour de Pologne i 5. miejsce w Tirreno-Adriatico.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS