Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem, bo zjazd udało się dokończyć dopiero za drugim razem. W pierwszej próbie Serrasolses na zboczu ośnieżonego chilijskiego wulkanu Villarrica uderzył w nierówność i wypadł z kajaka. – Starałem się omijać nierówności, ale w pewnym momencie kajak zaczął wymykać się spod kontroli i wpadłem prosto na kawałek lodu, który przy dużej prędkości [Serrasolses podczas zjazdu momentami osiągał nawet 100 km/h] wystrzelił mnie w powietrze: przeleciałem ponad 10 metrów. A że śnieg był dość twardy, to trochę się poobijałem – relacjonował Hiszpan w rozmowie z Red Bullem, który sponsorował jego wyczyn.
“Następnym razem chyba spróbuję potrójnego”
Szybko się jednak pozbierał i za drugim razem już pokonał całą trasę. I to nie byle jaką, bo wyczynu dokonał na 25-kilometrowym zjeździe. – Zawsze chciałem to zrobić. Czyli zjechać kajakiem po śniegu i połączyć cztery żywioły: ziemię, powietrze, wodę i ogień – mówił. W tym przypadku śnieg i wulkan, ale też las i wodospad, bo po pokonaniu ośnieżonej trasy Serrasolses jeszcze wjechał w las i omijając drzewa, zakończył swój zjazd w wodzie, spływając w kierunku wodospadu, gdzie jako pierwszy człowiek na świecie wykonał podwójnego kickflipa (akrobacja polegająca na obrocie o 360 stopni).
– Choć to część na śniegu była najtrudniejsza, to ten podwójny kickflip też wymagał ode mnie dużo wysiłku. Wielu już próbowało, ale jeszcze nikomu się nie udało. Jeśli tutaj nie wylądujesz prawidłowo, uderzenie w plecy jest naprawdę mocne. W zasadzie to jest trudne, nawet jeśli uda ci się dobrze wylądować. Tym razem udało się jednak za pierwszym razem, więc następnym razem chyba spróbuję potrójnego – śmiał się Serrasolses, którego cały wyczyn został z rozmachem sfilmowany przez ekipę Red Bulla.
.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS