A A+ A++

Dzisiaj do Polski przyleciał pierwszy z dwóch kupionych przez nasz kraj samo­lotów wczesnego ostrzegania Saab 340 AEW. Maszyna dotarła do nas z nie­wiel­kim opóź­nieniem; pierwotnie zapo­wia­dano, że jej przekazanie odbędzie się w obecności szwedzkiego ministra obrony Påla Jonsona w ramach jego spotkania z Władysławem Kosi­niakiem‑Kamy­szem.

– Polską i Szwecję łączą bliskie relacje, szczególnie w obszarze bezpieczeństwa i obronności, ich podstawą jest wspól­ny pogląd na zagrożenia, przed którymi wspólnie stoimy w naszym regionie – mówił Pål Jonson.

Drugi egzemplarz ma przylecieć „za kilka miesięcy”. Umowę na zakup dwóch samo­lotów podpisano w lipcu 2023 roku. Chociaż specjaliści od dawna wskazywali na konieczność posiadania maszyn tej klasy przez nasze Siły Powietrzne, ich pozyskanie nie znajdowało się w planie modernizacji technicznej sił zbrojnych.

Transakcja jest reakcją ad hoc na wydarzenia związane z upadkiem w rejonie Bydgoszczy rosyjskiego pocisku manewrującego Ch-55. Pocisk wleciał w naszą przestrzeń powietrzną w połowie grudnia 2022 roku, ale opinia publiczna dowiedziała się o tym dopiero w kwietniu 2023 roku po znalezieniu szczątków pocisku przez spacerowicza.

Niezależnie od okoliczności dobrze, że takie samoloty zostały kupione, ponieważ oferują Siłom Powietrznym możliwości, których do tej pory nie miały. W naj­lep­szym wypadku można było liczyć na rotacyjną obecność na polskim niebie samolotów E-3 należących do NATO.

Samoloty wczesnego ostrzegania i kontroli przestrzeni powietrznej (AEW&C) odgrywają kluczową rolę w systemie obronnym państwa – dają zaawan­so­wane zdolności do moni­to­ro­wa­nia przestrzeni powietrznej oraz wczesnego wykry­wania i iden­ty­fi­kacji zagrożeń: samolotów, dronów czy właśnie pocisków manewr­ujących. Ich przewagą nad radarami na stano­wiskach naziem­nych jest większy horyzont radarowy, w znacznie mniejszym stopniu ograni­czony krzywizną Ziemi czy przeszko­dami tere­no­wymi. W zależności od konkret­nego systemu mogą one wykrywać cele powietrze wielkości myśliwca z odleg­łości kilkuset kilo­metrów. Ponadto, również w zależności od systemu, mogą kierować działa­niami myśliwców napro­wadzając je na cele, prowadzić rozpoz­nanie obiektów lądowych i morskich czy prowadzić rozpoz­nanie elektroniczne.

Na tle konkurencji Saaby 340 AEW są dosyć prostymi maszynami, prze­zna­czo­nymi głównie do wczesnego ostrzegania. Wynika to z przyjętej przez Szwedów koncepcji z lat osiemdziesiątych zeszłego wieku, wedle której samolot wczesnego ostrzegania miał być jedynie elementem sieci dozoru radio­lo­ka­cyj­nego, tyle że mobilnym i o bardzo dużym zasięgu. Prace nad systemem, którego kluczowym elementem był radar PS-890 Erieye, rozpoczęły się w 1985 roku, a pierwszy radar przekazano do prób państwowych w 1996 roku.

Nosicielem został samolot Saab 340, w szwedzkich siłach powietrznych noszący oznaczenie TP 100. Szwedzi planowali zamówienie sześciu Saabów 340 AEW. Koniec zimnej wojny i obniżenie napięcia między­naro­dowego zweryfikował te plany i choć faktycznie zamówiono sześć samolotów, tylko cztery wyposażono w radiolokator Erieye. Pozostałe dwa dostar­czono w wersji trans­portowej, ale w konfiguracji umożliwiającej w razie potrzeby zainstalowanie radarów. W 1995 roku oznaczenie samolotów wczes­nego ostrzegania zmieniono na S 100B Argus dla odróżnienia od trans­portowych TP 100.

W związku z obniżeniem napięcia międzynarodowego na początku wieku z tych sześciu egzemplarzy Szwedzi pozo­stawili sobie dwa, które po modernizacji noszą oznaczenie S 100D lub ASC 890. Pozostałe cztery samoloty trafiły do Tajlandii (dostawy w latach 2010–2012) i Zjednoczonych Emiratów Arabskich (dostawa w 2015 roku). Każde państwo otrzymało po jednym używanym S 100B i jednym transportowym TP 100, na których zamontowano radary.

Samoloty kupione przez Polskę to ma­szy­ny poemirackie. Z naszego punktu wi­dze­nia jest to korzystne, ponieważ są to egzemplarze młodsze i o mniejszym nalocie w porównaniu z samolotami szwedzkich sil powietrznych. W ZEA latały stosunkowo niewiele (kupiono je de facto na próbę, aby zweryfikować sensowność szwedzkiego rozwiązania), a już w 2020 roku poszły w odstawkę.

Zagadkę stanowi wyposażenie tych samolotów. O ile dwa egzemplarze służce w szwedzkich siłach powietrznych zostały swego czasu zmodernizowane i do­sto­so­wane do współpracy z NATO-wskimi systemami łączności, o tyle nie wiadomo, czy maszyny wykorzystywane przez Emiraty również są kompatybilne z NATO albo czy zostały do takiej współpracy przystosowane przed dos­tar­cze­niem Polsce. Jest za to prawdopodobne, że na pokładzie samolotu znajduje się przy­naj­mniej jedno stanowisko dla kontrolera na­pro­wa­dza­nia. To ważna zmiana w stosunku do oryginalnych S 100B, będących jedynie latającym radarem, z którego sygnał był trans­mi­towany na naziemne stanowisko dowodzenia.

Bez zmian pozostał natomiast kluczowy sensor samolotu – stacja radiolokacyjna Ericsson PS-890 Erieye. Jest to radar boczny z aktywnym skanowaniem elek­tro­nicznym pracujący w paśmie S na częstotliwości 3 gigaherców zbudowany ze 192 indywidualnych modułów nadaw­czo-odbior­czych. Ważąca 900 kilo­gramów antena jest zabudowana wewnątrz po­dłuż­nej obudowy o długości 9 metrów, montowanej na wspornikach na grzbiecie kadłuba nosiciela.

Radar skanuje przestrzeń powietrzną tylko z jednej strony, w zakresie 150°–160°. Obserwacja poza tymi sektorami, czyli w zakresie 20°–30° od dziobu i ogona, jest ograniczona; o ile umożliwia wykrywanie samolotów, o tyle ich stałe śledzenie nie jest możliwe. Główną zaletą anteny z aktywnym skano­waniem elek­tro­nicznym jest możliwość bardzo częstego, wręcz stałego, skano­wania wy­bra­nego sektora przy jedno­czesnym dozorze pozos­tałych sektorów oraz możliwość równo­czesnego skano­wania wy­bra­nego sektora w różnych trybach pracy radaru.

Na standardowej wysokości operacyjnej 6 tysięcy metrów zasięg maksymalny radaru wynosi około 450 kilometrów. Cele morskie mogą być wykrywane z odległości 320 kilometrów, cele wielkości myśliwca – z 370 kilometrów, a cele wielkości pocisków manewrujących – z 200 kilometrów. Jeden samolot może dozorować obszar o powierzchni 500 tysięcy kilo­metrów kwadra­towych. Ponad­to radar ma możliwość wykrywania śmigłowców pozosta­jących w zawisie. PS-890 Erieye może śledzić do 1000 celów powietrznych i 500 celów morskich równocześnie. Z radarem jest zinteg­rowany interro­gator systemu swój–obcy o zasięgu 450 kilometrów.

Na co dzień Saaby będą stacjonowały w 44. Bazie Lotnictwa Morskiego w Sie­mi­ro­wicach, ale mają należeć do Sił Po­wietrznych. Co ciekawe, chociaż będą to pierwsze polskie samoloty wczesnego ostrzegania, w Siłach Zbrojnych RP służą lotnicy mający doświadczenie na stano­wisku kontrolera napro­wadzania. Kilku­nastu lotników pełniło te funkcje w nale­żących do NATO samolotach E-3 Sentry, na których między innymi realizowali misje nad Libią czy Afga­ni­stanem. Nie powinno więc być problemu ze skom­ple­to­wa­niem załóg dla Saabów i umie­jęt­nością wykorzystania ich po­tencjału.

Ministerstwo Obrony Narodowej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDoda poznała wyrok sądu. Znany adwokat tłumaczy jej obecną sytuację. “Możliwości są trzy”
Następny artykułCzłonkowie Spółdzielni Mieszkaniowej w Brzesku nie poddają się w sporze z Zarządem