Prezes Zagłębia Sosnowiec, Marcin Jaroszewski po awansie do Ekstraklasy, nauczony twardym zderzeniem z ligą radził kolejnym beniaminkom: nie dajcie się zwieść magii waszej pierwszoligowej drużyny. Fantastyczna gra na zapleczu jeszcze o niczym nie świadczy – przeskok jest naprawdę trudny, zwłaszcza, gdy poza umiejętnościami trzeba pokazać doświadczenie. W ŁKS-ie Zagłębia nie posłuchali i jesienią przegrali prawie wszystko, co było do przegrania. Raków najwyraźniej był bardziej skory do wysłuchiwania rad i dziś nie ma właściwie nic wspólnego z drużyną, która wygrała ubiegłoroczną I ligę.
Aż prosi się o bardzo sympatyczny żarcik, że nawet adres zmienili, bo częstochowski stadion, na którym fetowano awans do Ekstraklasy, dziś zastąpił ze względów licencyjnych kameralny obiekt w Bełchatowie. Na swoich stanowiskach pozostał prezes Wojciech Cygan oraz trener Marek Papszun, wszystkim oczywiście nadal steruje właściciel, Michał Świerczewski. I to właściwie tyle, jeśli chodzi o elementy stałe w krajobrazie pod Jasną Górą.
Za nami dwa okienka transferowe z Rakowem w szeregach rodzimej elity i dziś już właściwie można stwierdzić – z pierwszoligowej drużyny nie ostał się kamień na kamieniu.
Awans do Ekstraklasy Raków dopiął wyjątkowo wcześnie – 24 kwietnia na stadion w Częstochowie przyjechało Podbeskidzie Bielsko-Biała, gospodarze gładko wygrali 2:0 i wówczas już nawet kataklizm nie mógł ich pozbawić promocji do najwyższej klasy rozgrywkowej. Zdobywcy bramek? Marcin Listkowski, obecnie już z powrotem w Szczecinie, oraz Szymon Lewicki, oddany do GKS-u Tychy po zaledwie jednym występie w elicie.
Spójrzmy na cały skład z meczu przeciw „Góralom”:
Gliwa – Noiszewski, Kasperkiewicz, Petrasek – Malinowski, Schwarz, Sapała, Kun – Listkowski, Szczepański – Lewicki.
A teraz szybkie przejście na starcie z Piastem z ubiegłego weekendu:
Szumski – Mikołajewski, Petrasek, Jach – Tudor, Sapała, Schwarz, Bartl – Poletanović, Szczepański – Musiolik.
Czterech piłkarzy utrzymało swoją pozycję w drużynie, choć przyznajemy – zamiany Szumskiego z Gliwą czy Lewickiego z Musiolikiem to nie jest żadna rewolucja.
Z drugiej strony zaglądamy jeszcze raz w pierwszoligową kadrę. Maciej Domański, udział w 27 spotkaniach – już w Mielcu. Arkadiusz Kasperkiewicz, 35 meczów – głęboka ławka. Łukasz Góra, na murawie w 19 meczach, zmienił już nie tylko Raków na Głogów, ale jeszcze zespół Chrobrego na Stal Rzeszów. Zachara, Friday, Noiszewski, Wróblewski, Formella, Figiel, Mondek – każdy z nich zagrał między 5 a 15 spotkaniami, żadnego już w Rakowie nie ma. Potężne czyszczenie, którego skalę widać dopiero na bardziej „globalnych” liczbach. Z dwudziestu pięciu zawodników, którzy zagościli na boiskach I ligi i Pucharu Polski przynajmniej 5 razy, w Rakowie zostało już tylko trzynastu – a trzeba pamiętać, że przecież z tej trzynastki Niewulisa dopadła kontuzja, paru kolejnych mniej czy bardziej głęboka zsyłka na ławkę rezerwowych.
To zresztą widać po transferach do klubu. Wzmocnienia przeprowadzono właściwie na każdej pozycji. Jeśli w składzie pozostali pierwszoligowcy, to zazwyczaj z uwagi na to, że transfery nie do końca odpaliły. Nienaruszona została obsada bramki, no i oczywiście Tomas Petrasek, z którym prawdopodobnie i tak nikt nie miałby odwagi porozmawiać o ograniczeniu jego roli w zespole czy liczby rozegranych przez niego minut. Napad? Wiadomo, pierwsze skrzypce miał grać Felicio Brown Forbes, Musiolik skorzystał na jego kontuzji. Stoperzy? Posiłki w postaci Jacha, Szymonowicza (dziś Jagiellonia) i Azemovicia (już na aucie). Do kreowania doszli Nouvier i Luković (także odstrzelony), a gdy okazało się, że to nadal za mało – zimą wyciągnięto jeszcze Poletanovicia czy Tijanicia.
Raków rozpędził się do tego stopnia, że niektóre pozycje wzmacnia już po raz drugi – bo przecież w międzyczasie Lech skrócił wypożyczenie Skórasia, a Kolewa trzeba było oddać jako kompletne nieporozumienie.
Jedni z najaktywniejszych latem, jedni z najaktywniejszych zimą, co zresztą przynosi bardzo konkretne efekty punktowe – i tu raz jeszcze trzeba Raków zestawić z bardziej zachowawczym ŁKS-em, który jesienią wyjątkowo ostrożnie rozmontowywał swoją I-ligową kapelę, a rewolucję zrobił dopiero w ostatnich tygodniach. Ale czy to może dziwić? Przed I ligą w ubiegłym sezonie Raków zrobił trzynaście transferów, większość zresztą okazała się strzałem w dziesiątkę, bo w zaciągu znaleźli się m.in. Schwarz, Sapała, Kun, Bartl i Musiolik.
O ile więc w ŁKS-ie szansę w Ekstraklasie dostawali ludzie, którzy w Łodzi grali jeszcze w III lidze, Raków rewolucję robił właściwie co roku, jako stałe elementy pozostawiając jedynie Papszuna oraz unikalny styl gry. I nie da się ukryć – ta strategia przynosi niesamowite efekty, kto wie – może nawet w postaci górnej ósemki.
Fot.FotoPyK
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS