„Sekretne horyzonty” to tytuł filmu dokumentalnego, w którym wystąpiła młodzież z Morąga, Sant-Brieuc we Francji i Detmold w Niemczech. Młodzi odwiedzali obozy jenieckie i cmentarze wojenne. Mimo to powstał film pełen życia i nadziei.
— Niektórzy widzowie byli rozczarowani, że nie przestawia pełnej historii stalagu IB w Olsztynku — mówi Małgorzata Czaplarska, szefowa Centrum Polsko-Francuskiego w Olsztynie, które było liderem projektu. — Ale cel filmu jest inny — dodaje. — Ma pokazać, czym mogą mogą być projekty takie jak ten realizowane dzięki programowi Erasmus Plus. Ich tematem nie musi być historia. Może być to ekologia albo sztuka. Przede wszystkim chodzi o spotkanie i współpracę młodych ludzi, poszerzenie ich horyzontów i motywację do dalszych działań.
Autorem pomysłu, aby w projekcie zająć się stalagami, jest Jean Jacques Philip, przewodniczący Stowarzyszenia Cotes d’Armor-Warmia i Mazury. Jego ojciec był więźniem Stalagu IB w Olsztynku (szacuje się, że w czasie II wojny światowej Niemcy przetrzymywali tu 650 tys. jeńców; 60 tys. z nich zmarło), jednak bardzo niewiele o tym mówił. W efekcie jego syn niewiele wiedział o historii obozu i pomagał w realizacji projektu. Chciał, żeby młodzi ludzie z trzech europejskich krajów, spadkobiercy historii, poznali ją i wyciągnęli z niej wnioski.
Okazało się, że temat „historia” jest bardzo filmowy i fotogeniczny. Uczestnicy projektu odwiedzili nie tylko Olsztynek. Pojechali również do Niemiec — do Nadrenii Północnej Westfalii i na wybrzeże Atlantyku — do Bretanii i Normandii.
Na mnie jako widzu „Sekretnych horyzontów” największe wrażenie zrobiły zdjęcia z Omaha Beach, czyli jednej z plaż, na której 6 czerwca 1944 roku lądowali alianci. Dlaczego akurat to miejsce? Dzięki Stevenowi Spielbergowi. Dzięki filmom takim jak „Szeregowiec Ryan”, ale też „Najdłuższy dzień” (który zrealizowało 4 reżyserów) lądowanie w Normandii zostało spersonalizowane, zmitologizowane i uromantycznione.
O Stalagu IB w Olsztynku również my, mieszkańcy regionu, wiemy bardzo niewiele. Albo wręcz nic. Maciej Janicki, filmowiec z Olsztyna i II reżyser filmu, dowiedział się o nim podczas pracy. Maciek wziął udział w ostatnim etapie kręcenia zdjęć. To dzięki niemu powstały zdjęcia z drona. Sam autor przyznał, że robią wrażenie.
— Nadają filmowej opowieści uniwersalny wymiar — mówi.
Pomagają też wyobraźni widza. Kiedy patrzymy „oczami” drona na centrum Olsztynka, a potem „lecimy” w stronę pól, gdzie kiedyś stały obozowe baraki, rozumiemy, że zaledwie dwa kilometry od olsztyneckiego ratusza, za płotem przydomowych ogrodów głodowali i umierali ludzie.
Ale poza tym nasz region w „Sekretnych horyzontach” wygląda przepięknie i idyllicznie. Ludzie nad wodą smażą się w słońcu. Morąg jest zatopionym w zieleni miasteczkiem z bajki. Jestem osobiście wdzięczna reżyserowi Oliverowi Caillebotowi za to, że dostrzegł to piękno (polskie filmy kręcone na Warmii i Mazurach pokazują zwykle slumsy, błoto, ruiny i pijaków).
Caillebot urodził się w Rostrenen w Bretanii. Ma dwie ojczyzny — powiedział w wywiadzie, który przeczytałam na stronie „Le Poher”, tygodnika z Bretanii centralnej — le kreiz Breizh (czyli tę centralną część Bretanii, z której pochodzi) i muzykę. Oliver był basistą pierwszej grupy hard Breton — Vae Victis. Jest autorem ponad 20 filmów.
— To fantastyczny człowiek — podkreśla Maciek Janicki. — Podczas pracy, w czasie kilku dni wspólnej podroży samochodem dużo rozmawialiśmy i zaprzyjaźniliśmy się. Mamy pomysł na kolejny wspólny projekt.
Ewa Mazgal
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania tylko 199 zł.Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS