A A+ A++

Od redakcji: Materiał publikujemy dzięki współpracy z magazynem “Kontynenty”. Wszelkie zmiany redakcyjne i skróty w stosunku do publikacji oryginalnej w kwartalniku pochodzą od redakcji Magazynu WP.

Najnowszy Magazyn “Kontynenty” kupisz poniżej (KLIKNIJ W LOGO):

Wąska droga, wzdłuż której rosną drzewa bugny o dziwacznych kształtach, prowadzi nas na przesmyk pomiędzy dwiema zatokami – Kuto i Kanumera. Skręcamy w boczną ścieżkę, samochód Karine podskakuje na wystających korzeniach drzew, a liście zarośli zahaczają o metaliczną karoserię. Zatrzymujemy się w gąszczu zieleni, z której, w oddali, wyłania się prosty betonowy dom przykryty zieloną blachą. Naprzeciw zabudowań i ogrodu rozciąga się plaża Kanumera, jedna z najpiękniejszych na Nowej Kaledonii.

“Jak w raju” – mogłabym pomyśleć. Gdyby nie to, że w tajemnicy przed wszystkimi pojechałam przeprowadzić wywiad z ludźmi, którzy zostali oskarżeni o morderstwo, ukarani, a następnie uniewinnieni.

Od “afery braci Konhu” minęło już ponad dziesięć lat, ale temat ten wciąż pojawia się w czasie moich spotkań z mieszkańcami kaledońskiej Île des Pins.

2 maja 2002 roku 29-letnia Mika Kusama dociera do Kuto. Wynajmuje pokój w gościńcu Kuberka, oddalonym kilka minut spacerem od rajskich plaż. Zostawia rzeczy w pokoju, zamawia kolację, zapisuje się na rejs pirogą następnego dnia, a potem wyrusza na spacer, by odkryć wyspę. Ze spaceru nie wraca. Nazajutrz właścicielka pensjonatu zaczyna martwić się nieobecnością turystki. Nie przyszła na kolację, nie pojawiła się na rejsie pirogą, nie wróciła do pokoju, w którym zostawiła rzeczy po przyjeździe.

Stacjonujący na wyspie żandarmi rozpoczynają dochodzenie. Jednym z miejsc wybranych w śledztwie jest skała w zatoce Kanumera. Trzy dni po zaginięciu Kusamy poszukujący jej funkcjonariusze wspinają się na porośniętą gęstą roślinnością wapienną bryłę, jednak niczego nie znajdują. Następnego dnia, 6 maja, do poszukiwań dołączają wyspiarze. Tym razem na skałę wspina się grupa złożona głównie z członków klanu Kouathé z plemienia Comagna. Mężczyźni, którzy udali się na poszukiwania bez żandarma, znajdują na szczycie ciało młodej dziewczyny. Częściowo nagie, poranione, nadwęglone, otoczone kręgiem kamieni.

Ziemia stanowi największą wartość dla Kanaków i jest nierozerwalnie związana ze zwyczajem i prawem zwyczajowym, przekazywanym ustnie z pokolenia na pokolenie. Morze postrzegane jest przez Kanaków jako część ziem zwyczajowych, które nie podlegają cywilnemu prawu francuskiemu. Skała w zatoce Kanumera, zgodnie z prawem zwyczajowym, nie leży więc w neutralnej strefie morskiej, tylko na terenie należącym do danego klanu. Klanu Konhu, dawniej stojącego na czele plemienia Comagna.

Kiedy na szczycie skały znajdują się zwłoki Miki Kusamy, wszystkie oczy zostają skierowane na rodzinę żyjącą naprzeciw miejsca zbrodni. Dwaj bracia Konhu: Didyme i Antoine, którzy byli już znani służbom, objawili się jako idealni podejrzani. Co więcej, nie uczestniczyli w poszukiwaniach japońskiej turystki. Jeden ze świadków zeznał, że widział Antoine’a z japońską kobietą, a inny, że mężczyzna nosił na palcu pierścionek – identyczny jak ten, który miała Mika. Antoine i Didyme, chociaż nikt nie był w stanie przedstawić konkretnych dowodów ich winy, zostają oskarżeni o śmierć Japonki i osadzeni w więzieniu.

Przestępstwo rytualne czy morderstwo na tle seksualnym? Pojawia się wiele pytań. I jeszcze więcej odpowiedzi. Sprawa śmierci Miki Kusamy tworzy rysę na wizerunku Nowej Kaledonii na japońskim rynku turystycznym. A ponieważ ów rynek to niezwykle ważne źródłem dochodu dla wysp archipelagu, presja ciążąca na lokalnych władzach jest bardzo silna.

Przed domem Didyme’a, najstarszego z rodzeństwa, na rozłożonej na trawie macie siedzi jego młodszy brat Antoine z kilkuletnim synkiem. Wita się zdawkowo, nie wstaje. Ja zaś, by zyskać przychylność gospodarzy i okazać im szacunek, wykonuję gest zwyczajowy. Cóż to takiego? Gest zwyczajowy to przepustka do nawiązania relacji nie tylko z Didyme’em i Antoine’em, ale także z innymi Kanakami. Przyjezdni z zewnątrz wykonują go w określonych sytuacjach: z okazji przyjazdu lub wyjazdu, wizyty u plemienia albo u kaledońskiej rodziny, a także podczas odwiedzin miejsc dla Kanaków szczególnych – jaskiń, wysepek i wodospadów. Można go porównać do naszego grzecznościowego podarunku, który podczas odwiedzin wręczamy gospodarzom. Na Nowej Kaledonii ma on o wiele bardziej oficjalny charakter.

Krótkiej przemowie, przygotowanej na tę okazję, towarzyszy wymiana darów. Ich najważniejszą część stanowią ignamy, tytoń, kawałki materiału. Ja wykonuję gest à la polonaise: podarowuję gospodarzom pamiątki przywiezione z Polski (m.in. kawałki materiału z beskidzkim haftem), dzieląc się w ten sposób moją kulturą. Im prostszy i bardziej szczery jest nasz podarunek, tym bardziej zostaje doceniony. Kanakowie, przyjmując go, kładą rękę na otrzymanym przedmiocie. Bardziej niż jego wartość liczą się gest i słowa, które wypowiadam, dziękując za gościnę i czas, który zostaje mi poświęcony. Kanakowie, dziękując za gest, potwierdzają, że gość znajduje się odtąd pod ich ochroną. W czasie pobytu na wyspach kaledońskiego archipelagu zauważam, że wykonanie gestu przez przyjezdnych jest bardzo doceniane przez Kanaków. Pokazuje, że przyjezdny zna ich kulturę i zwyczaje.

Ta rytualna wymiana słów i darów stanowi nieoderwalną część la coutume, czyli zwyczaju mającego ogromne znaczenie dla życia Kanaków. La coutume (“kastom” w melanezyjskich językach pidżin) jest sposobem życia, na który składają się zachowania, praktyki i rytuały oraz zasady dotyczące relacji społecznych pomiędzy autochtonami nie tylko na Nowej Kaledonii, ale również na innych wyspach Melanezji. Zwyczaj odnosi się do codzienności Kanaków, a także do najważniejszych momentów w ich życiu, takich jak Święto Ignamu, śluby, narodziny czy pogrzeby. Przy okazji tych świąt wygłasza się długie przemowy, wspomina przodków i ich historie. Następuje wymiana słów i darów. Zasady towarzyszące Kanakom każdego dnia nie zostały nigdzie spisane. Chociaż są intuicyjne i oczywiste dla mieszkańców, dla przybyszów nie zawsze są zauważalne.

Jak się zachować? Co i kiedy powiedzieć? Wiedząc, jak wielkie znaczenie ma zwyczaj dla Kanaków, w czasie moich pobytów na Pacyfiku nieporadnie uczę się zasad z nim związanych. Uświadamiam sobie, że la coutume to nie tylko tradycyjny porządek społeczny i polityczny oraz różnorodne lokalne praktyki, ale także, a może przede wszystkim wszystko to, co sprzeciwia się kolonializmowi i Zachodowi, bowiem zwyczaj stał się ważnym narzędziem w dążeniu Kanaków do niepodległości, rewindykacjach kulturowych i ubieganiu się o prawa do ziem zawłaszczonych niegdyś przez kolonizatorów.

Po tym rytualnym powitaniu siadam przy stole ustawionym obok wejścia do domu. Karine odjeżdża, zostawiając mnie samą z braćmi, którzy w zasłyszanych opowieściach byli przedstawiani jako nieprzewidywalni, wściekli szaleńcy.

Didyme, wysoki, w częściowo rozpiętej niebieskiej koszuli, krząta się przed domem. Przynosi termos z przegotowaną wodą, kawę rozpuszczalną i przemytą w deszczówce miskę, w której mam przygotować sobie napój. Rozmawiamy.

Nasze spotkanie trwa dwie i pół godziny. Didyme jest dużo bardziej rozmowny od brata. Najpierw opowiada mi o zwyczaju, kulturze Kanaków i francuskiej kolonizacji. Potem o konfliktach o ziemię w plemieniu Comagna, na terenie którego znaleziono ciało młodej Japonki – i o tej historii. Jego słowa są mocne, naznaczone doświadczeniem. Doświadczeniem kogoś, kto został oskarżony, nawet jeśli nie było wiarygodnych dowodów jego winy, doświadczeniem kogoś, kto spędził lata w więzieniu, a teraz żyje z dala od lokalnej społeczności. Didyme pokazuje mi rany postrzałowe na nogach, ramionach, brzuchu, a także związane ze sprawą dokumenty i wiersze, które napisał w więzieniu. Tytuł jednego z nich brzmi: “Biały nas zabija”.

Po wywiadzie kieruję się ścieżką wzdłuż zatoki Kanumera na półwysep Kuto, gdzie umówiłam się z Karine. Ma mnie odebrać od naszych wspólnych znajomych. Rozemocjonowana i przejęta spotkaniem decyduję się podzielić wrażeniami z Albertem i Hilary, zwaną przez wyspiarzy Cleo. Mieszkają na wyspie od niemal czterdziestu lat. Co więcej, Cleo studiowała zarządzanie konfliktami, na pewno mnie zrozumieją – myślę, mając nadzieję, że wyrzucenie tej dziwnej tajemnicy z siebie przyniesie mi ulgę. Kiedy z przejęciem opowiadam, z kim się właśnie spotkałam, Cleo patrzy na mnie przerażona. – Szczęście, że wróciłaś do nas żywa! […]

Nowa Kaledonia leży daleko od nas, na drugim końcu świata. W świadomości Europejczyków pojawia się nagle – w momentach kryzysów gospodarczych (na Nowej Kaledonii znajduje się około dwudziestu pięciu procent światowych złóż niklu) albo politycznych (od lat osiemdziesiątych Kaledończycy dążą do uzyskania niepodległości) – aby następnie znowu zniknąć z pola zainteresowań. Wciąż należący do Francji archipelag od kilkudziesięciu lat przyciąga turystów ze względu na najpiękniejsze plaże świata, bujną florę składającą się w 75 procentach z gatunków endemicznych, Morze Koralowe i ciepły, tropikalny klimat. Swoją popularność w Kraju Kwitnącej Wiśni zawdzięcza japońskiej pisarce, Katsurze Morimurze.

W 1966 roku Morimura wydała powieść “Wyspa najbliższa Raju” (jap. Tengoku ni ichiban chikai shima), w której opisała pobyt na jednej z kaledońskich Wysp Lojalności – Ouvéi, wzbudzając zachwyt Japończyków. Tysiące z nich zdecydowało się odkryć miejsca opisane przez Morimurę.

– Ta dziewczyna dotarła na Nową Kaledonię jakieś 45–50 lat temu. Kiedy była mała, tata opowiadał jej historię, w której idąc na drugą stronę horyzontu, dociera się do niezwykłej wyspy. Gdy była na studiach, postanowiła wyruszyć w podróż łodzią towarową. I dotarła na Nową Kaledonię – tak wspomina historię pisarki Cleo. – Kiedy Morimura trafiła do Numei, rozchorowała się i znalazła się w szpitalu. Tam poznała kogoś z Ouvéi. Przyjęła zaproszenie na wyspę, a swoje doświadczenia opisała w książce. Do dziś Japończycy, którzy odwiedzają Nową Kaledonię, znają powieść “Wyspa najbliższa Raju”. A to jest mała książka, trochę naiwna, nic wielkiego. To niezwykłe, jak wielki efekt ta powieść wywarła na Japończykach!

W 1984 roku – na podstawie powieści Morimury – Nobuhiko Ohbayashi nakręcił film o tym samym tytule. Jak możemy się spodziewać, filmowe obrazy podtrzymują rajskie wyobrażenia. Morze Koralowe, biały piasek, długie plaże – Ouvéa stała się dla Japończyków synonimem raju na ziemi.

Jednak Francuzom wyspa kojarzy się z tak zwanymi “wydarzeniami” – protestami i walkami, które miały miejsce w latach 1984–1988, w czasie wojny domowej pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami niepodległości Nowej Kaledonii. Jak zauważył geograf Jean-Christophe Gay, podczas gdy Nowa Kaledonia znalazła drogę do pokoju i dobrobytu dzięki politycznym porozumieniom podpisanym w Matignon (1988) i w Numei (1998), na wyspie Ouvéa wciąż czuć zastój i marazm, a pamięć o tragedii jest nadal bolesna. Pomimo wielu wyjątkowych miejsc Ouvéa jest znacznie rzadziej odwiedzana także przez Kaledończyków, którzy chętniej wybierają sąsiednią wyspę Lifou albo leżącą na samym południu Île des Pins (Wyspę Sosen).

Île des Pins nie została dotknięta przez “wydarzenia”, będąc alternatywą dla japońskich turystów i nowym synonimem “wyspy najbliższej raju”. Plaże Wyspy Sosen, zwłaszcza te w zatokach Kuto i Kanumera, stały się znane wśród Japończyków dzięki artykułom w japońskich magazynach, które mianowały plażę w Kuto numerem jeden, a plażę w Kanumera numerem osiem na listach najpiękniejszych plaż na świecie. Ponadto od 1980 roku Île des Pins jest gminą partnerską prefektury Matsushima, która jest jednym z najbardziej znanych japońskich archipelagów (Matsu-shima dosłownie oznacza “wyspę sosnę”).

Nowa Kaledonia jest idealnym kierunkiem wakacyjnym dla zapracowanych Japończyków. Ich zazwyczaj tygodniowy pobyt ogranicza się głównie do Numei – stolicy, oraz jednej z okolicznych wysp. Île des Pins dzieli od Numei tylko dwadzieścia pięć minut lotu samolotem, można więc się tam wybrać nawet na jeden dzień.

Tragiczna historia Miki Kusamy nadaje jednak gorzki posmak doświadczeniom japońskich turystów na wyspie. Jest wciąż jest obecna w pamięci mieszkańców, a w rozmowach z nimi okazała się bardzo trudnym i delikatnym tematem. Mimo że od śmierci Miki minęło kilkanaście lat, bracia Konhu, oskarżeni o morderstwo i ostatecznie uniewinnieni po siedmioletnim procesie, nadal są napiętnowani przez lokalną społeczność.

W 2002 roku Hilarion Vendégou, wielki wódz plemion zamieszkujących Wyspę Sosen, a zarazem mer gminy, chciał zamknąć sprawę zbrodni tak szybko, jak to możliwe. Śledztwo okazało się bardzo trudne, a w jego trakcie popełniono wiele błędów. Proces rozpoczął się kilka miesięcy po śmierci Miki Kusamy i dopiero wtedy przesłuchano oskarżonych.

– Wsadzili nas do pudła, ale zaczęli nas przesłuchiwać dopiero po osiemnastu miesiącach. Dopiero wtedy zapytali nas, co robiliśmy o tej godzinie, tego dnia i tamtego dnia. To od ciebie zależy, czy uda ci się udowodnić swoją niewinność – Didyme zżyma się w czasie naszego spotkania. W przeciwieństwie do innych wyspiarzy wyjątkowo chętnie opowiada o tym, co się stało.

Zdaniem Louisa-José Barbançona, historyka pochodzącego z Numei, wraz z pojawieniem się na Nowej Kaledonii Europejczyków świat Kanaków rozpadł się. Mieszkańcy Wyspy Sosen, jeśli nie mają pracy etatowej, spędzają dni w polu, na łowieniu ryb i pracach domowych. Ich życie w dużej mierze podporządkowane jest rytmowi słońca. Podział czasu wprowadzony przez białych nie wyplenił całkowicie koncepcji, którymi kierowali się autochtoni. Jednak proces sądowy braci Konhu, przeprowadzony zgodnie z zachodnimi procedurami, nie pozostawiał Kanakom wystarczająco dużo czasu na odpowiedzi. – Kanakowie potrzebują więcej czasu niż my, biali, na wyrażenie swoich myśli. Ten czas, niestety, nie został im zapewniony – potwierdził w naszej rozmowie Jean-Jacques Deswarte, adwokat Antoine’a.

Żandarmi, podobnie jak sędzia śledczy, byli przekonani, że zatrzymali winnych, chociaż nie mieli żadnych dowodów materialnych, a analizy DNA nie ujawniły żadnego śladu należącego do Antoine’a czy Didyme’a na ciele Miki. Decyzja jednak zapadła, a bracia spędzili w więzieniu kilka lat.
W “aferę braci Konhu” zaangażowało się wiele osób, nie tylko mieszkańców Wyspy Sosen. Jean Guiart, antropolog, który w latach sześćdziesiątych rozpoczął prowadzenie badań etnologicznych na wyspach Nowej Kaledonii i Nowych Hebrydów (dziś Vanuatu), w liście do prokuratora generalnego napisał, że można było uniknąć niektórych pomyłek w czasie śledztwa, a także rozpraw sądowych. Udzielanie odpowiedzi przez podejrzanych pod presją, prowadzenie sprawy w języku francuskim (a nie w języku nââ kwényï, którym posługują się mieszkańcy Île des Pins), przerywanie zeznającym w sądzie Kanakom – to tylko niektóre z błędów, które zdaniem badacza zostały popełnione w trakcie procesu braci Konhu. “‘Nie’ i ‘tak’ nic nie znaczą dla mieszkańców Oceanii. Sposób potwierdzania lub zaprzeczania dotyczy zachowania, a nie wypowiedzi ustnych” – zauważył etnolog. “Istnieje również zasada, by nigdy nie przerywać Kanakowi wypowiadającemu się publicznie. Odbiera to jako owoc złego wychowania białych, których ma przed sobą – i jako chęć skrzywdzenia. Zamyka się więc w sobie. Milknie. To wyjaśnia rażący brak komunikacji między osobami prowadzącymi poprzedni proces a oskarżonymi”.

Proces Antoine’a i Didyme’a Konhu rozpoczął się w kwietniu 2007 roku w sądzie w Numei. Członkowie rodziny braci Konhu, obecni na każdej rozprawie, utworzyli komitet wsparcia, wspomagany przez Ligę Praw Człowieka. Antoine został skazany na piętnaście lat więzienia, a Didyme’a uniewinniono.

Drugi proces odbył się 14 kwietnia 2009 roku. Po trwających półtorej godziny obradach bracia Konhu zostali uniewinnieni. Chociaż wrócili na wyspę, zostali zepchnięci na margines społeczności.

– Historia śmierci Japonki od samego początku miała wpływ na relacje w naszym plemieniu – Hilaire Kouathé, wódz plemienia Comagna, ostrożnie odpowiada na moje pytania.

Jest rodzina, która została wykluczona. Mówimy o braciach, ale tak naprawdę chodzi o całą rodzinę, cały klan. Jesteśmy rodziną, ich matka pochodzi z mojego klanu, Kouathé, jest młodszą siostrą mojego ojca. Nie mogłem sobie z tym poradzić, zwłaszcza że oczy wszystkich członków plemienia były skierowane na nich. Tylko dlatego, że mieszkają obok skały… Nie zapomnieliśmy o tym, co się stało. Nie spotkaliśmy się z nimi, żeby poprosić o wybaczenie, przyznać, że ich skrzywdziliśmy. Że wysłaliśmy ich do więzienia, chociaż byli niewinni. To my powinniśmy wyciągnąć rękę. To dlatego są wciąż wykluczeni. To nasza wina, że tak jest. Moja wina. Bo jeśli dzisiaj biorę odpowiedzialność za nasze plemię, to powinienem coś z tym zrobić. Muszę spotkać się z członkami innych klanów, żeby wytłumaczyć im, że zanim będziemy na nowo pracować razem, musimy… przyznać się, że odwróciliśmy się od nich, chociaż byli niewinni. Musimy to zrobić. Musimy zrobić duży gest zwyczajowy, prosząc o przebaczenie. Nie wiem, jak ci to lepiej wytłumaczyć. Francuski to nie mój język.

Jest jeszcze jednak kwestia komplikująca pojednanie między klanami plemienia Comagna. Do 1998 roku na jego czele stał zawsze przedstawiciel klanu Konhu. Klan ten staje się jednak coraz mniej liczny, pozycja jego członków słabnie w odróżnieniu do klanu Kouathé. Po śmierci ojca braci Konhu nowy szef nie został wybrany. Kiedy Antoine i Didyme są w więzieniu, głosami członków tylko jednego z pięciu klanów z plemienia Comagna wybrany zostaje nowy szef – Hilaire Kouathé. Chociaż nominacja ta nie jest zatwierdzona przez Senat zwyczajowy Kanaków, nowy szef ma pełne poparcie wielkiego wodza i do dziś sprawuje władzę w plemieniu. – Jak może być szefem, skoro większość odmówiła podpisania dokumentu o jego wyborze? – Didyme dzieli się ze mną swoją frustracją. – Tutaj system kolonialny objawia się w całej rozciągłości. Te wszystkie decyzje stoją w sprzeczności z naszymi zasadami i wartościami. Nawet Senat zwyczajowy jest temu przeciwny, ale on nadal trwa u władzy.

Do pojednania w plemieniu Comagna nie dochodzi. Bracia Konhu nie narzucają się, a swój sprzeciw wobec tego, jak zostali potraktowani, wyrażają nie uczestnicząc w ceremoniach zwyczajowych na wyspie, takich jak coroczne Święto Ignamu. – Historia śmierci Miki pozostanie w pamięci na zawsze. Pozostanie już na zawsze znakiem zapytania – Felix z plemienia Touété podnosi głos, przejęty bezsilnością mieszkańców, a także władz. – Ani władze zwyczajowe, ani regionalne nie były w stanie rozwiązać tego problemu! Dlatego postanowiliśmy zająć się tym sami, wprowadzić pewne ramy. Ludzie nie podróżują po to, żeby zdychać jak zwierzęta na naszej wyspie!

Zdaniem Alolo Konhu, żony Abo (młodszego brata Didyme’a i Antoine’a), wielki wódz – mer chce zniszczyć rodzinę Konhu. – Jego sposób działania…. On naprawdę nadużywa swojej władzy. Ludzie, z szacunku do niego, bali się mu sprzeciwić. On ma taką charyzmę, która destabilizuje – Alolo podnosi głos, jednak zaraz go ścisza. Siedzimy przed merostwem, ktoś nieprzychylny rodzinie Konhu mógłby usłyszeć naszą rozmowę, co mogłoby się odbić na mnie i mojej dalszej pracy badawczej.

Alolo wspomina trudną sytuację, w której znalazła się jej rodzina. Najtrudniejszy był czas po procesie. – Relacje w rodzinie pogorszyły się. Szkoda. Minęły dwa lata, odkąd nie postawiłam u nich stopy. Żyjemy z Didyme’em obok siebie, jednak nie mamy kontaktu. Łatwiej jest jednak być w naszej pozycji niż w ich, pozostałych mieszkańców plemienia Comagna. Kiedy oskarżasz ludzi i zdajesz sobie sprawę, że to nie oni, to musi boleć, cały czas masz na sumieniu fakt, że oskarżyłeś kogoś, nie mając żadnych dowodów. Żałuję tylko, że relacje między Abo i jego braćmi pogorszyły się. Zwłaszcza z Didyme’em. Kiedy wyszedł z więzienia, nigdy nie podziękował bratu, nigdy. Ale tak bywa w rodzinach, prawda?

Dziś dostęp do skały Kanumera, która często pojawia się na kartkach pocztowych czy w przewodnikach turystycznych, jest surowo zabroniony. Przewodnicy, którzy oprowadzają po wyspie australijskich turystów przypływających na statkach wycieczkowych, przedstawiają skałę jako miejsce święte, tabu. Jak zauważyła Alolo, to historia Miki Kusamy sprawiła, że miejsce to jest postrzegane jako mityczne i dzikie.

Wielki wódz w czasie spaceru w Kuto opowiadał mi, jak będąc małym chłopcem, skakał ze szczytu skały do wody. Szef plemienia Comagna wspominał, że dawniej łowił z tej skały ryby. Kiedy mówię Didyme’owi wersję opowiadaną przez przewodników, wzburza się. – Opowiadają byle co! Nie znają historii! Wymyślają wszystko, historie, które nie są prawdziwe. Robią to tylko dla pieniędzy. Na skale znaleziono ciało dziewczyny. Zabroniliśmy wstępu, żeby zwrócić uwagę ludzi, że to miejsce należy do nas. Ale to my wychodzimy na tych złych. Kiedy spotykamy turystów, witamy się z nimi, oni patrzą na nas… – Didyme zawiesza na chwilę głos. – Już wiedzą… Ale to my wychodzimy na dziwaków.

Wielki wódz Wyspy Sosen jest świadomy tego, że sprawa pozostaje niewyjaśniona. – Od wyroku i uwolnienia braci Konhu nie mówimy już o tym. Ale to bardzo delikatna sprawa, która wciąż gdzieś tam istnieje w naszej świadomości. Ludzie przecież wiedzą, co się stało.

Okoliczności śmierci japońskiej turystki być może już na zawsze pozostaną tajemnicą. Chociaż proces braci Konhu nie wyjaśnił kwestii zniknięcia Miki Kusamy, ujawnił rywalizacje, animozje i napięcia pomiędzy mieszkańcami wyspy. Konflikty na Île des Pins, związane z prawem zwyczajowym, mają również wymiar polityczny, bowiem odnoszą się do kwestii związanych z przyszłością kraju ubiegającego się o niepodległość. Co będzie miało większą wartość – zwyczaj czy dążenie do władzy i chęć dominacji?

W najnowszym, zimowym numerze “Kontynentów” oprócz artykułu o Nowej Kaledonii przeczytasz także opowieści podróżne z: Korytarza Wachańskiego, Ekwadoru, Papui-Nowej Gwinei, Somalii, Mongolii, Wybrzeża Kości Słoniowej, Algierii, Japonii, Macedonii, Ukrainy i wielu innych niezwykłych miejsc.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOszukany na kod BLIK. W jaki sposób?
Następny artykułPowiśle wśród najfajniejszych dzielnic w Europie. “Latem jest jak w karnawale”