Piątkowa sesja na nowojorskich giełdach przyniosła kontynuację
wzrostów rozpoczętych jeszcze w poniedziałek. Rynek liczy na „hojną” obniżkę
stóp procentowych w Rezerwie Federalnych i atakuje historyczne szczyty.
Paradoksalnie, nie wygląda to dobrze.
S&P500 zakończył dzień na poziomie 5 621,99
punktów, zyskując 0,54%. Była to piąta wzrostowa sesja z rzędu, a do
historycznego rekordu z lipca (5 667,47 pkt.) brakuje już mniej niż 1%.
Nasdaq zwyżkował o 0,65% i finiszował z
wynikiem 17 638,98 pkt. Średnia przemysłowa Dow Jonesa po zwyżce o 0,72%
niemal wyrównała rekord wszech czasów z końcówki sierpnia.
W skali całego tygodnia S&P500 zyskał 4%, Nasdaq urósł o
6%, a DJIA poszedł w górę o 2,7%. Był to najlepszy tydzień na amerykańskich giełdach od początku 2024 roku.
W ten sposób S&P500 ponownie znalazł się w zasięgu
lipcowych szczytów hossy, których nie udało się przekroczyć w sierpniu.
Ewentualny ponowny nieudany atak na historyczne maksima nie wyglądałby dobrze.
Tym bardziej, że druga połowa września to sezonowo najsłabszy okres dla amerykańskiego
rynku akcji.
W rynkowych komentarzach pisano, że piątkowe (i w znacznej
mierze także czwartkowe) wzrosty były pochodną na nasilające się oczekiwania na
„dużą” obniżkę stóp procentowych w Rezerwie Federalnej. Z notowań kontraktów
terminowych wynika, że szanse cięcia o 50 pb. są prawie tak samo wysokie jak
obniżki o 25 pb. (49% do 51%). Decyzja Fedu zostanie opublikowana w najbliższą
środę.
Teoretycznie niższe stop procentowe to dobra wiadomość dla wycen
akcji, które (ceteris paribus) rosną
przy niższej stopie dyskontowej. Ale takie radykalne cięcie o 50 pb. w mojej
ocenie zdradzałoby panikę w łonie FOMC i sugerowało, że bank centralny USA na
poważnie obawia się wystąpienia recesji. Zresztą takim, 50-punktoiwym cięciem Fed uraczył nas równo 17 lat temu. Wtedy, we
wrześniu 2007 roku, poprzedzało to największy powojenny kryzys finansową i
najgłębszą powojenną bessę na Wall Street. Nie jest to więc przyjemna analogia.
Zresztą także pozostałe ostatnie cykle obniżek stóp w USA
początkowo nie służyły rynkowi akcji. Wystarczy przywołać tu rok 2019 (i
covidowy krach wiosny ’20) czy styczeń 2001 i pęknięcie bańki internetowej. Ostatni
przypadek, gdy redukcja kosztów kredytu w Fedzie nie pociągnęła za sobą spadków
na Wall Street, miała miejsce w latach 90-tych.
Na odcinku makroekonomicznym in plus zaskoczyły nastroje
konsumentów. Wrześniowy odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan wyniósł 69 pkt.
wobec 67,9 pkt. w sierpniu i oczekiwań na poziomie 68 pkt. Co prawda nieznacznie
zmalały w nim krótkoterminowe oczekiwania inflacyjne (z 2,8% do 2,7%0 ,ale te
długoterminowe podniosły się z 3,0% do 3,1%. A to wciąż znacząco powyżej
2-procentowego celu Rezerwy Federalnej.
Wśród największych spółek najmocniej rozczarowały walory
Adobe, które przeceniono o przeszło 8%. Informatyczna spółka zaprezentowała
prognozy na czwarty kwartał niższe od rynkowego konsensusu., narzekając na
ostrą konkurencję i słabszy popyt na narzędzia związane z AI. Według zarządu przychody w nadchodzącym
kwartale wyniosą 5,5-5,55 mld USD, podczas gdy analitycy średnio liczyli na
5,61 mld USD.
O 3,7% w dół poszły notowania Boeinga po tym, jak
miażdżąca większość załogi odrzuciła w głosowaniu zaproponowaną podwyżkę płac.
Dla firmy oznacza to strajk i prawdopodobnie opóźnienia w produkcji i dostawach
samolotów. Za to o prawie 6,5% podrożały walory Ubera, który zapowiedział
uruchomienie programu autonomicznych taksówek w Austin, w Teksasie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS