Krzysztof Piątek opuścił mecz Fenerbahce z Basaksehirem już w 31. minucie i to nie z powodu jakiegoś urazu, ale po prostu trener podziękował mu za grę. To w gruncie rzeczy dość rzadka sytuacja, żeby zawodników wymieniać już po pół godzinie spotkania, ale z drugiej strony trudno przecież być szczególnie zdziwionym. Kariera Piątka to bowiem równia pochyła i taka historia doskonale się w ten obraz wpisuje.
Zdaje się, że ligi TOP 5 już podziękowały Polakowi za swoje usługi, ale ten ma wciąż na tyle duże nazwisko, że może się jeszcze załapać w tak porządnych rozgrywkach jak te tureckie. Choć powoli trzeba pisać – ma duże nazwisko, więc może nabierać kolejnych pracodawców.
Jego przygoda w Turcji jest na razie słabiutka. Piątek zagrał tam sześć razy – pięciokrotnie w pierwszym składzie – i nie zaliczył żadnego konkretu. Ani gola, ani asysty. Jest, bo jest, natomiast drużynie niespecjalnie się przydaje. Jak Basaksehir strzela (rzadko, ledwie trzy gole), to Piątka wyręcza ktoś inny.
I trudno mówić o przypadku, bo statystyka Piątka jest KATASTROFALNA. W tym roku zdobył ledwie jedną bramkę, a mamy wrzesień. Co więcej, nie jest przecież tak, że Piątek nie grał, bo miał kontuzję, albo po prostu dostawał ogony od kolejnych trenerów. Nie – na te dramatyczne liczby składa się 28 meczów ligowych, kiedy Piątek występował naprawdę regularnie.
Salernitana:
Basaksehir:
A jednak piłka nie chciała słuchać Piątka na tyle, żeby skierować ją do siatki. Koszmar, absolutny koszmar, bo nie mówimy już o chwilowej zawieszce, tylko logicznym ciągu zdarzeń. Po swoim debiutanckim sezonie w Serie A napastnik wygląda następująco:
- Rozgrywki 19/20 – 10 bramek
- 20/21 – siedem
- 21/22 – siedem
- 22/23 – cztery
Nie były to więc puste przeloty, ale jednak z każdym rokiem jest gorzej. Nie może więc dziwić, że Piątek zmienia też kluby na gorsze, bo najpierw była Hertha, potem Fiorentina, następnie Salernitana, a teraz Basaksehir. Kluby z TOP 5 już wiedzą – lepiej nie inwestować w Piątka, jakiś skrajnie tani nie jest, a worka goli to on nie gwarantuje. Kluby spoza TOP 5 jeszcze mogą się łudzić – kurczę, coś tam strzelał, a nuż u nas, na nieco łatwiejszym terenie się odbuduje?
Niestety: nie zanosi się na to.
I pytanie co dalej, co jeśli Piątek nie przełamie się na tyle, żeby turecką kartę zapisać w dobry sposób? Kto poważny go weźmie, widząc jak marnymi liczbami się reprezentuje?
Naprawdę wygląda to jak autostrada w kierunku Ekstraklasy. Przy złym rozwiązaniu w Basaksehirze może następnym krokiem Piątka nie byłaby jeszcze polska liga, ale jeśli i w kolejnym klubie Polak by zawiódł, naprawdę nie przekreślalibyśmy takiej możliwości.
Oczywiście wciąż należy wierzyć, że jednak to wszystko się jeszcze odwróci, a Piątek nie wróci tak szybko na poziom, z którego wylatywał. Tylko – na jakiej podstawie?
Od dłuższego czasu napastnik nie przedstawia przecież żadnych argumentów.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
Fot. Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS