Po tym wydarzeniu AGH sporządziło raport. O jego istnieniu poinformował wiceminister aktywów państwowych – Maciej Małacki – podczas jednego z wystąpień sejmowych. Dziennik przypomina jego wypowiedź: – Odpowiednią ekspertyzę wykonała AGH i nie stwierdzono zaniedbań, które mogłyby mieć wpływ na bezpieczeństwo prowadzenia ruchu górniczego, ani też naruszeń przepisów ustawy Prawo geologiczne i górnicze oraz rozporządzeń z nim związanych – mówił minister Małecki.
PGE o kopalni Turów: Nie było żadnego raportu
W związku z tym „Wyborcza” wystąpiła do PGE z wnioskiem o udostępnienie tego raportu. Jak się dowiadujemy, przedstawiciele PGE twierdzili na początku, że nie było żadnego raportu, chociaż jego istnienie – oprócz słów Małeckiego – potwierdził również Okręgowy Urząd Górniczy.
– Z posiadanych przez nas informacji wynika, że Akademia Górnicza Hutnicza nie przygotowywała raportu po osuwisku w 2016 r. Uprzejmie prosimy o doprecyzowanie, o jaki dokument chodzi – odpisała dziennikowi Sandra Apanasionek, rzeczniczka państwowej półki.
Gdy gazeta powołała się na pismo Okręgowego Urzędu Górniczego, PGE wciąż nie wiedziało, o jaki dokument chodzi. Gdy „Wyborcza” poprosiła o wszystkie opracowania stworzone przez AGH, dotyczące zdarzenia w kopalni Turów, rzeczniczka PGE przyznała, że „opracowania AGH zostały sporządzone na wewnętrzne potrzeby spółki PGE GiEK i nie stanowią dokumentów urzędowych, a jedynie dokumenty prywatne niestanowiące informacji publicznej”.
– Nie ma żadnych wątpliwości, że takie opracowanie jest informacją publiczną i dotyczy spraw publicznych. Konstytucja w szczególności zapewnia dostęp do informacji o środowisku, a to zdarzenie miało przecież wpływ na środowisko – powiedział dla „Wyborczej” Szymon Osowski, prezes sieci obywatelskiej Watchdog Polska.
Koszty katastrofy w kopalni Turów
Koszty katastrofy w Turowie PGE oceniło na 165 mln zł. Gazeta twierdzi, że część strat może być jednak ukrywana, zwłaszcza że trzy lata temu koszty odkopania zasypanego pokładu węgla były szacowane na kwotę około 1,5 mld zł.
Ponadto „Wyborcza” przypomina o raporcie Okręgowego Urzędu Górniczego, który opisała w styczniu. Z dokumentu jasno wynika, że szereg błędów leży po stronie PGE. OUG zarzuca kierownictwu spółki brak wiedzy, m.in. na temat procedur, które dotyczą zagrożeń. Według OUG „w kopalni Turów brakowało jednolitych kryteriów postępowania w sytuacji sygnalizującej wzrost zagrożenia, a także sformalizowanego systemu ostrzegania o osuwiskach”.
Skarga Czechów ws. Turowa
W czerwcu zeszłego roku Czesi wnieśli do TSUE skargę przeciwko Polsce w sprawie rozbudowy kopalni. Argumentowali, że zagraża ona dostępowi mieszkańców czeskiego Liberca do wody, skarżyli się też na hałas i pył. Straty i koszt ich usunięcia oszacowali na 50 mln euro.
Spór rozwiązano dopiero w lutym 2022 r. Wówczas Warszawa przelała Czechom 45 mln euro, w związku z tym Praga wycofała z TSUE skargę. Premier Mateusz Morawiecki wyjaśnił, że 35 mln euro pochodzi ze środków budżetowych, a 10 mln z Fundacji Polskiej Grupy Energetycznej, państwowej spółki, do której należy kopalnia.
– To kończy całkowicie sprawę – stwierdził Morawiecki.
Chociaż Czesi wycofali swoja skargę, Polska musi jednak zapłacić karę za ignorowanie wyroku TSUE, nakazującego zaprzestanie pracy kopalni. Kara nałożona przez europejski trybunał to pół miliona euro dziennie za każdy dzień działalności Turowa. Do dziś to ponad 70 mln euro.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS