– Nikt nie dał nam wyboru. Otrzymałyśmy informację, że pod groźbą kary mamy się stawić w szpitalu o godzinie 7. Kwarantanna ma trwać do 10 kwietnia – mówią pielęgniarki i salowe, z którymi „Wyborcza” rozmawiała w środę wieczorem i w czwartek rano.
Kwarantannę na oddziale chorób wewnętrznych IIa Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego sanepid zarządził w miniony piątek o godz. 23. Kilka godzin wcześniej prezydent Sosnowca oficjalnie poinformował o potwierdzonych testami przypadkach zakażeń koronawirusem u dwóch pielęgniarek z oddziału, które w ostatnim czasie przebywały na L4.
Na oddziale musiały pozostać osoby, które w piątek o godz. 23 akurat pełniły dyżur. Pozostałym kazano się stawić w szpitalu w sobotę rano. W sumie kwarantanną na zamkniętym oddziale objęto początkowo 36 osób: 22 pacjentów, 8 pielęgniarek, 3 lekarzy i 3 salowe.
Pielęgniarka z objętego kwarantanną oddziału: Nie otrzymałyśmy pomocy psychologa, nikt nie zapytał o sytuację w domach
Pielęgniarka: – Nie buntujemy się przeciwko kwarantannie, ale sposobowi, w jaki zostałyśmy nią objęte. Jesteśmy tu z lekarzami na permanentnym dyżurze z ciężko chorymi pacjentami. Śpimy po 2–3 godziny na dobę. Wszyscy jesteśmy na skraju wyczerpania fizycznego i nerwowego.
Zamknięty na oddziale personel poprosił o przesłanie na piśmie lub mailowo decyzji i przepisu, na mocy których wszyscy zostali zamknięci na oddziale: – Mimo obietnic, że otrzymamy taką informację, nie przedstawiono nam jej do dziś.
Pielęgniarka: – Nikt z dyrekcji szpitala nie zapytał nas, jak wygląda nasza sytuacja domowa. Czy stawiając się w szpitalu na kwarantannie, nie pozostawiamy w domach osób, które wymagają opieki. Nikt się tym nie zainteresował.
– Syn ma 12 lat, więc nie przysługuje nam prawo do zasiłku opiekuńczego. Ale ma orzeczenie o niepełnosprawności, ma zespół Wolffa-Parkinsona-White’a i niedosłuch. Mąż pracuje. Dopiero gdy zrobiłam przez telefon awanturę, dostał opiekę nad synem – mówi jedna z zamkniętych na kwarantannie kobiet.
– Zamknięto mnie na kwarantannie, chociaż nie miałam wcześniej żadnego kontaktu z zakażoną – zapewnia jedna z trzech salowych.
Inna z pielęgniarek: – Zapewniono nam ciepło i wyżywienie. Ale poza rękawiczkami i maseczkami – tych drugich nie ma na tyle, by zmieniać je co godzinę – nie dostałyśmy przyłbic i jednorazowych kombinezonów ochronnych do kontaktu z pacjentami. Jesteśmy w ubiorze z bloku operacyjnego. Mamy prawo podejrzewać, że w takich warunkach zostałyśmy zainfekowane.
Wszystkie kobiety twierdzą, że wbrew zapewnieniom prezesa szpitala nie zapewniono im wsparcia psychologa. – Przez permanentną pracę jesteśmy na skraju wyczerpania nerwowego i psychicznego. Miałyśmy codziennie od poniedziałku o godz. 8 rano łączyć się przez tablet z psychologiem. Nic takiego się nie dzieje.
Prezes Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego: Zapłacimy jak za pracę przez 24 godziny
Dariusz Skłodowski, prezes Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego, wyjaśnia, że zamknięcie pielęgniarek w kwarantannie było konieczne, bo wszystkie miały bezpośredni kontakt z zakażonymi koleżankami: – Zdaję sobie sprawę, że zamknięcie z dnia na dzień to trudna sytuacja, ale naszym celem było zahamowanie transmisji zakażeń wirusem.
Zamknięcie personelu razem z pacjentami jest procedurą stosowaną przez sanepid. Podobnie rzecz ma się w Bytomiu, gdzie zamknięto trzy oddziały: pulmonologię, ortopedię i kardiologię. Gdyby pielęgniarkom pozwolono iść do domu, kwarantanną musieliby zostać objęci wszyscy ich bliscy. A na oddział musiałyby przyjść kolejne pielęgniarki i po dyżurze pójść na kwarantannę. Szefowie szpitali podkreślają, że przy takiej rotacji szybko okazałoby się, że w ogóle nie ma kto dyżurować, bo wiele osób w związku z epidemią albo ma opiekę nad dzieckiem, albo wzięło chorobowe.
– Wszystkim osobom objętym kwarantanną zostaną wypłacone wynagrodzenia, jakby pracowały 24 godziny na dobę – zapewnia prezes Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego. Przyznaje też, że tablet, przez który pielęgniarkom miało być udzielane wsparcie psychologiczne, dotarł do szpitala dopiero w środę. Podkreśla jednak, że starał się odpowiadać na wszystkie potrzeby. Dlatego w środę dostarczono pielęgniarkom ubiory w mniejszym rozmiarze, bo tego właśnie chciały.
Skłodowski: – Z personelem oddziału rozmawiam wielokrotnie. Raz była to prawie godzinna rozmowa przez aparat głośnomówiący. Każdego dnia 3–4 razy rozmawiam bezpośrednio z poszczególnymi lekarzami i jesteśmy w stałym kontakcie. Nie mieliśmy wiadomości o braku środków ochrony osobistej, choć generalnie jak wielu innym szpitalom nam ich brakuje. Apelujemy do darczyńców o maseczki fp2 i fp3, przyłbice, kombinezony i rękawiczki.
– O problemie mam przebywających na kwarantannie też nie byliśmy informowani. W tej chwili sprawdzamy tę sprawę, by móc też podjąć odpowiednie kroki – zapewnia Skłodowski.
Prezes podkreśla, że szpital podjął ogromne starania, by jak najszybciej przeprowadzić testy u wszystkich osób objętych kwarantanną, choć obowiązujące wskazania mówią tylko o osobach z objawami zakażenia.
Pozytywne wyniki testów na koronawirusa u 10 pacjentek i czterech pielęgniarek
W czwartek rano prezydent Sosnowca i prezes Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego poinformowali o pozytywnym wyniku testów na obecność koronawirusa u 14 objętych kwarantanną osób: dziesięciu pacjentów i czterech osób z personelu medycznego.
Szpital zapewnił jednocześnie, że zakażony personel będzie mógł wybrać dalszą formę i miejsce kwarantanny. Natomiast personel, u którego testy dały wynik negatywny, będzie miał powtórzone badania. Będzie mógł również zdecydować, czy dokończyć kwarantannę w izolacji domowej, czy też skorzystać z pomieszczeń przygotowanych w budynku przy ul. Szpitalnej lub innych miejscach zaproponowanych przez miasto.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS