Muzyka
6 godzin temu
“To, co początek ma, mieć musi kiedyś także finał”, wybrzmiewa w ostatnim singlu Perfectu. Muzycy schodzą ze sceny niepokonani, w butach, z tarczą. Żegnają się z zespołem, ale nie z muzyką. – To nie jest możliwe – przyznają Grzegorz Markowski i Dariusz Kozakiewicz.
Podziel się
Grzegorz Markowski i Dariusz Kozakiewicz (East News)
Panowie, mówicie, że po 40 latach zamykacie fabrykę. Nie ma uczucia żalu? Nie przychodziły myśli, że mogliście pograć jeszcze trochę?
Grzegorz Markowski: Oczywiście, że jest żal. Takie pytania towarzyszą nam 24 godziny na dobę. Łapię się na tym, że to jest dla nas bardzo ważna chwila. I smutna, i radosna. Smutna, bo coś się według nas skończyło. A radosna z takiego powodu, że przeszliśmy przez ten grząski grunt zwany show-biznesem w miarę suchą stopą. Bez afer, bez pomówień, bez bolesnych rozstań, które przecież się zdarzają między ludźmi. I że te wszystkie płyty, piosenki, dźwięki, teksty, które są dla nas ważne, stały się ważne także dla części ludzi, mam nadzieję, jak największej.
To moment spełnienia i niespełnienia. Ale przychodzi chwila, kiedy wiek zaczyna trochę ciążyć. A muzyka rockowa to bunt, energia, zabawa, rozwibrowanie. Mamy po prostu poczucie, że dotarliśmy do stacji końcowej. Czujemy się trochę jak tenisiści czy piłkarze, którzy, przekraczając 30-stkę, kończą kariery i muszą zaplanować sobie życie w nowy, kolorowy sposób.
Panasewicz: “Rock’n’Rollowcy mają dobre serducha. Nie mają zawiści i zazdrości!”
Schodzicie ze sceny niepokonani? W takiej formie, w jakiej chcecie, by was zapamiętali fani?
Dariusz Kozakiewicz: Niepokonani i do tego jeszcze, jak ktoś stwierdził, w butach. To bardzo ładna przenośnia. Chcieliśmy zostawić fanom jeszcze jedną, ostatnią piosenkę. Powstała z inicjatywy Grzegorza. Bogdan Olewicz, który pracuje z nami praktycznie od początku, napisał do niej przepiękny tekst, powstał do niej piękny teledysk. Musimy tą piosenką postawić „kropkę nad i” i mam nadzieję, że wszyscy zrozumieją naszą decyzję. Nie ma tutaj mowy o czymś takim, jak kontynuowanie formuły pt. „Perfect bez Grzegorza”. To on zadeklarował pierwszy, że w pewnym momencie trzeba będzie z tej sceny zejść, ale też przygotowywał na to zespół od blisko dwóch lat. Oczywiście na pewno jest żal, dużo większy ze strony ludzi, którzy kupują nasze płyty i lubią piosenki. Ale cóż, jest początek i jest koniec. Myślę, że każdy będzie miał jakiś własny scenariusz na dalszą działalność. Bo tak całkowicie ze sceny nie odejdziemy, będziemy się pokazywać okazjonalnie.
To jak było z tym rozstaniem? Informacja o odejściu pana Grzegorza wywołała spore zamieszanie w mediach.
Grzegorz Markowski: Bardzo chciałem dać wybór zespołowi. Zostawiłem uchyloną furtkę, nie determinując oczywiście decyzji, że muszą zamknąć działalność. Zachowali się o tyle fajnie, że nie patrząc na swoje niewątpliwe walory artystyczne, zamykają ten rozdział razem ze mną. Każdy z nas mają na tyle dużo talentu, że z pewnością coś dla siebie jeszcze wymyśl. Natomiast przeciągnięcie tego momentu jeszcze o chwilę, o chwilę za długo, byłoby dla mnie smutnym zjawiskiem. Ja się tego momentu, tego zjawiska zawsze bałem.
Perfect (East News)
Mówicie panowie, że żegnacie się z Perfectem, ale nie z muzyką. Da się w ogóle z nią rozstać, szczególnie po tylu latach?
Grzegorz Markowski: To niemożliwe. Muzyka zawsze nam towarzyszy. Ja, nawet w domu w piwnicy mam dwie gitary akustyczne. W salonie stoi pianino, na kominku leży zestaw harmonijek, na których grywa nawet moja żona! Zdarzyło się nawet, że korzystając niedawno z ostatniego ciepłego dnia, wyszliśmy z lampką wina do ogrodu, Krysia grała na harmonijce, a ja improwizowałem. Sąsiedzi nawet nam klaskali! Myślę, że właśnie tak to będzie wyglądało. Zawsze będziemy muzyką żyli, bo muzyka jest w nas, my jesteśmy muzyką. Ale Perfect to była określona formuła. Zespół ważny dla ludzi, którzy dorastali w latach 80., w momencie, w którym trudno było w tym kraju żyć. W związku z tym nie chcemy się teraz stać zespołem trywialnych pięciu starszych panów, którzy ledwie będą w stanie unieść te dźwięki i teksty na własnych barkach. A zdarza się przecież i tak, że jeszcze kobiety się do nas przytulają. Nie sądzę, że tylko z powodu zawartości portfela czy talentu. Traktują nas jak normalnych mężczyzn i tacy chcemy w pamięci pozostać.
Nigdy nie przeszedł wam przez myśl pomysł na kilka tras pożegnalnych? Historia rocka zna przypadki, w których legendy odchodzą i wracają.
Grzegorz Markowski: Ja bym tego nie uniósł psychicznie. Nie ma takiej możliwości. Nawet, gdyby ktoś za jakiś czas przyniósł i położył na stół wielkie walizki z pieniędzmi. Trzeba podejść do tego jak mężczyzna.
Dariusz Kozakiewicz: Mnie ciekawi, jakie są powody takich historii, czy to tylko finansowe, czy bez siebie nie mogą żyć. Nie wiem, co nimi kieruje… Rozumiem tylko Rolling Stonesów, którzy co najwyżej z różnych powodów przesuną trasę, ale nigdy nie przestają grać.
Perfect (East News)
Czujecie, że żegnacie się jako legenda?
Grzegorz Markowski: Całe życie towarzyszył nam sukces i się z tego ogromnie cieszymy. Bo zawsze była obawa o tę część materialną, bo przecież też nas dotyczy, choć nie zwracamy na to tak bardzo uwagi. Póki się da żyć z muzyki, nie będę robił nic innego. Na szczęście zawsze mieliśmy pełne sale, sprzedawały się bilety w Nowym Jorku, Toronto czy Londynie. To taki nasz stygmat, że nigdy nie byliśmy w niedosycie, nie mieliśmy poczucia, że coś się nie udało. To zawsze było opatrzone sukcesem. Ale nawet najpiękniejszy spacer, najpiękniejsza wycieczka, najpiękniejsze spotkanie kiedyś się kończy. Tak i zespół Perfect zamyka rozdział.
Pożegnalny prezent dla fanów to wydany na płycie singiel “Głos”. Dziś wydawanie singla to raczej rzadka sztuka. Nasuwa się więc pytanie, dlaczego nie pełnowymiarowy album?
Grzegorz Markowski: Wydaliśmy już tyle płyt, zagraliśmy taki ocean dźwięków i tekstów, wyśpiewywaliśmy tyle treści, tyle stanów ducha i ciała, że chcieliśmy, żeby ta rozmowa nasza z fanami trwała krótko i była treściwa. Płyta trwa zazwyczaj około godziny. A my chcieliśmy zawrzeć rozmowę intymną, cichą, która trwa cztery minuty i pozostawia niedosyt.
Za czym będziecie tęsknić, co zostanie we wspomnieniach?
Grzegorz Markowski: Kiedy wstaję rano i piję kawę, zawsze wspominam ostatni koncert, ostatni wywiad, ostatnią piosenkę. Człowiek składa się w 80% z wody, a ja się składam w 80% ze wspomnień.
Dariusz Kozakiewicz: Rzeczywiście, nasze życie na pewno się zmieni. Będzie nam brak tych koncertów. Brak będzie również spotkań z ekipą. To za każdym razem było 12 osób, których spotykało się na dzień dwa, to były wspólne nagrania, rozmowy, nie tylko o muzyce, ale o życiu, dzieciach, dzisiejszym świecie. Tego zdecydowanie mi zabraknie. Teraz zacznie się nowy etap, nie tyle smutny, co jednak okraszony samotnością.
A co dalej? Domyślam się, że znajdziecie czas na odpoczynek po tych szalonych latach.
Dariusz Kozakiewicz: Odpoczynku to my akurat nie mamy! Dlatego, że ostro przygotowywaliśmy się po półrocznej przerwie do kolejnych koncertów, przesuniętych z lata. Udało nam się zagrać dwa w Krakowie. Teraz sytuacja się zdecydowanie zmieniła i prawdopodobnie nie dokończymy w tym roku. Miał być Wrocław, miał być Gdańsk, miały być Gliwice i Poznań. Jeśli się nie uda, mamy pewien pomysł na jedną wielką, pożegnalną imprezę.
Perfect (East News)
A jakie są wasze nowe zawodowe plany?
Dariusz Kozakiewicz: Są, oczywiście, że są. Graniowe. Bo przecież nie jest tak, że znikamy. Nie mam zamiaru zawiesić gitary na kołku. Jestem w trakcie przygotowywania pewnego projektu, prawdopodobnie powstanie z tego jakaś kapela. Z pewnością będzie to zespół na granie kameralne, klubowe. Chcemy być blisko publiczności, grać trochę wolniej. To nie będzie żaden stricte blues czy pop, ale na pewno muzyka gitarowa, improwizowana. Może do wiosny uda się już nam trochę pograć.
Panie Grzegorzu, a u pana będzie czas na solową płytę?
Grzegorz Markowski: Raczej nie, bo to naprawdę duży projekt. To wielkie przedsięwzięcie, które zabiera przynajmniej dwa lata pracy. Przyznam szczerze, że bardzo chętnie będę brał udział w projektach, czy to z córką, czy to jeśli ktoś będzie miał pomysł i chciał mnie zaprosić. Liczę też na nową muzykę od Darka Kozakiewicza. Mówię takim pomysłom jak najbardziej tak. Ale jeśli chodzi o duże solowe projekty – to już raczej nie ja.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS